W poprzednim rozdziale:
Zjedli śniadanie Lucy i
Laxus przebrali się w podobny styl, co przedtem tylko tyle, że Lucy miała taką
samą sukienkę tyle, że krystalicznie niebieską a Laxus miał czarną koszulę.
Pożegnali się z mama i babcią i smokami.
- Dobra ludzie i
exceedy, komu w drogę temu czas! Trzymać się!- Rzekła Lucy i chwyciła za ręce
Natsu i Laxusa a oni pozostałych.
- Portal na Earthland, Fairy Tail.
Portal otworzył się i
poszli w głąb wirującego portalu.
*.*.*
Po drugiej stronie portalu, Gildia Fairy
Tail.
Pov. Macarov.
Siedziałem uśmiechnięty w barze ciesząc
się z powrotu wnuków i odwiedzin Laury. Właśnie popijałem swoje piwko od
Kinany, gdy nagle poczułem ogromne stężenie magicznej mocy.
„Już gdzieś czułem taką moc.” Pomyślałem.
Gdy tak myślałem gdzie taką moc mogłem czuć usłyszałem kroki zza drzwi gildii
oraz pisk…
- Natsu~! Nie teraz… Porozmawiamy później
teraz chcę zobaczyć Jii-chan~! – Uśmiechnąłem się spod wąsa, gdy to usłyszałem,
i jak się domyślałem to była Moja wnusia… Lucy~. Niestety mina mi zrzedła, gdy
zobaczyłem, że wywaliła z kopniaka drzwi aż się zakurzyło.
„Naprawdę drzemała w tym drobnym ciałku
ogromna moc…” pomyślałem, a kropla potu mi spadla w dół
skroni. Zobaczyłem całą roześmianą grupę, która wyruszyła z moimi wnukami do
Dragon Worldu.
- Jii-Jii! Wróciliśmy! – Zawołał Laxus
machając do mnie, gdy szli w moją stronę. Uśmiech mi się poszerzył jak
zauważyłem, że on trzyma za rękę… Mirajane! A ona? Na jej twarzy widnieje
słodki uśmiech i delikatny rumieniec. „Kawaii~!” Krzyknąłem w myślach. „Dobra robota Laxus!” Pochwaliłem go w duchu.
- Jii-chan~! – Nagle zauważyłem smugę
jasnego światła, gdy pojawiła się przy mnie Lucy tuląc się jakby miała nadal 5
lat.
„No tak, próbuje nadrobić stracone lata…” Zaśmiałem się w duchu.
- Cześć, dzieciaki! Jak tam wycieczka?
Udała się? – Przywitałem ich a Lucy potargałem po włosach. - Cieszę się, że
wróciliście już… było tu nudno bez was.- Powiedziałem patrząc na całą grupę.
Wszyscy się zaśmiali. Zauważyłem podnieconą Erzę. Wiem, że jedynie na widok
ciasta tak się zachowywała, ale teraz… Teraz to było cos innego.
- Co cię tak cieszy Erza? - Zapytałem ją
radośnie i byłem też ciekawy.
- Mistrzu, mistrzu spójrz! – Powiedziała i
podmieniła swoją codzienną zbroję w rzadką i legendarną zbroję Anielska Armor,
Gabriel. – To niesłychane, prawda? Dostałam ją od Knighta. Był bardzo miły i
dał mi jeszcze parę zbroi w prezencie. I powiedział, że jeśli będę chciała to
żebym poprosiła Lucy by go wezwała i będzie mnie trenował na Rycerz Dragon
Slayera! Yay! - Pisnęła z radości i podniecenia… zachowywała się jak typowa
dziewczyna… w końcu! Dzięki Mavis!
Zauważyliśmy kilka osób z gildii podeszło
do nas i słuchało naszych rozmów.
- Erza, kim jest Knight? – Zapytała Cana
popijając z jej kufla. - Chyba nie tylko ja jestem ciekawa…Hm? - Powiedziała,
na co my spojrzeliśmy na resztę zebranych ludzi wokół nas, a oni pokiwali
głowami w zgodzie z tym, co powiedziała Cana.
- Knight? Och Knight, jest smokiem
Rycerzem. Jest taki Kawaii~. - Piszczała Erza do nich, co ich po pierwsze
zszokowało, że smok a po drugie, że Erza zachowuje się jak typowa dziewczyna i
po trzecie, że nazywała smoka, że jest uroczy.
- To jeszcze nic…, jako smok jest bardzo
ładny, ale jak się zmieni w człowieka to… Uh-um …- powiedziała zwiesiła wzrok
na podłogę i zarumieniła się tysiącami odcieni czerwieni, że ledwo można było
odróżnić ją od jej włosów. To, co powiedziała Erza jeszcze bardziej zszokowało
ich słuchaczy.
- Tak, a my z Juvią spotkaliśmy Frosta i
Aquę. Także nam proponowali treningi.- Powiedział Gray odwracając się do mnie.
- Zgodziliście się? - Zapytałem
zaciekawiony pocierając brodę.
- Zastanawiam się. Frost powiedział, że
byłbym pierwszym Dragon Slayerem Lodu. Za to Juvia była by Wodnym trenując z
Aquą i ma się niedługo urodzić smok śniegu. Dziecko Frosta i Aquy. W każdej
chwili możemy tak jak Erza odpowiedzieć na ich propozycję treningów. – Powiedział
Gray uśmiechając się do Juvii i chwycił ją za rękę, na co się biedaczka
zarumieniła.
Zaśmiałem się i nie mogłem się nacieszyć
widokiem rozradowanych moich dzieciaków. Nagle pojawił się złoty magiczny krąg
pod Lucy i w powietrzu pojawił się ogromny pęk kluczy przed Nią. I zaświeciły
dwa żółte klucze z gwiazdą i błyskawicą a z nich wydobyły się dwa głosy. Klucze
zaczęły wirować.
- Hime. - Powiedział jedwabisty kobiecy
głos z klucza z gwiazdą.
- Tak, Celestia? Jowisz? Czy coś się
stało?- Lucy zwróciła się do kluczy, wydawała się być zaniepokojona nagłym
pojawieniem się kluczy obu smoków.
-Nie, nie, Księżniczko. Chcieliśmy tylko
sprawdzić czy dotarliście, na polecenie Waszej matki, oraz Babcia kazała by
przekazać dziadkowi, żeby przestał się ślinić na widok każdej młodej panny,
jaką zobaczy, bo ona wszystko widzi… - Zaśmiał się Jowisz. Na co ja przełknąłem
ślinę ze strachu przed Laurą. Dzieciaki zachichotały na to, co powiedział
Jowisz i na moją reakcję.
- A co do ciebie Laxus~… Przestań tak
ściskać biedną Mira-chan, bo jeszcze ją udusisz… Nikt ci jej nie zabierze…
Wiesz o tym, co się zbliża dużymi krokami…- Śmiał się gromko Jowisz.
- Tak, tak… z Tobą Jo~ nic nie wiadomo! –
Drażniła Lucy smoka Laxusa. Oraz próbowała bronić brata. Widziałem rumieniec na
jego twarzy.
- Spadaj Jowisz! Pilnuj tam Roxy! No
chyba, że Acnologia zabronił Ci się zbliżać do córeczki? Hm? – Warknął i
zadrwił z niego Laxus.
- Dobra, dobra… Rany stary, jaki Ty
nerwowy! A Roxy i tak jest Moja… haha! – Śmiał się Jowisz. Byłem zdziwiony, że
wspominają Acnologię przy członkach gildii, którzy zadrżeli na samo wspomnienie
jego imienia. Także samo, że ma córkę to też zadziwiające.
- Taak? A ja widziałem ją z Brokiem… Hmm…
czekaj, kiedy to było, zastanówmy się… - Zadrwiła sobieLucy z Jowisza i udała,
że się zastanawia stukając o policzek wskazującym palcem prawej ręki, która
opierała łokciem o lewa dłoń.
- Lucy-san jesteś okropna~! – Szlochał jak
małe dziecko Jo. – Ceel~ Powiedz jej coś! – Krzyknął do siostry, co rozbawiło
całą gildię, tak myślę. Mnie na pewno.
- Dobra, spadaj żarówo! - Zagrzmiał Laxus
na Jowisza.
- Powodzenia Lucy… Wiesz, o czym mówimy! –
Tym razem powiedziała Celestia na pożegnanie.
I klucze przestały błyszczeć, miały
zniknąć, gdy nagle z drugiego pietra zeskoczyła Lisanna i chwyciła za klucze.
- Kurwa! Co za szopka?! – I rzuciła z
ogromna siłą kluczami o ziemię.- Co to ma znaczyć?! Smoki?! Księżniczka?! Laxus
i Mira?! Kim są Celestia i Jowisz?! – Wydzierała się jak opętana.
- A ty! - Tu wskazała na Lucy.-
Więcej nie zbliżysz się do mojego Natsu-kun! A raczej NASZEGO... – Krzyknęła na
Lucy i przy ostatniej części położyła rękę na brzuchu…
Wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu… i
dostałem nagłego napadu śmiechu, a razem ze mną śmieli się Gajeel i Wendy, a
największym zdziwieniem było że śmiał się z tego także Natsu. Lucy stała przez
chwilę oszołomiona jakby dostała w głowę obuchem. Gdy się ocknęła z szoku wciągnęła
powietrze przez nozdrza i przemówiła z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Lisanna… Co ty bredzisz? Brałaś coś? –
Powiedziała Lucy powstrzymując się od śmiechu.
- Ty? W ciąży? I że niby Natsu jest ojcem?
Nie sadzę Lisanna... – Pokręciłem głową śmiejąc się z tych bredni.
Pov. Lucy
Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem na
to, co wyprawia ta siwa sucz… Co ona sobie myśli że ja taka głupia jestem i nie
wyczuje tego, że łże nam w żywe oczy? A może jest tego nie świadoma?
„Ok może i jest w ciąży, ale to na pewno
nie jest dziecko Natsu…” Powiedziałam sobie w myślach.
- Nie wierzysz mi? To już trzeci tydzień.
- Powiedziała do mnie zrozpaczona nadal z dłonią ułożoną na brzuchu.
- Tak, tak… Cokolwiek... -
Powiedziałam niedbale machając ręką na nią. - Możesz być w ciąży… tylko, że to
nie jest Jego dziecko. – I uśmiechnęłam się do niej drwiąco. - Na twoje nieszczęście
wiem, jaki jest zapach Natsu. I
ty ani twój bachor nie posiadacie jego zapachu. - Nie powinnam tak mówić o nienarodzonym
dziecku, ale jestem niestety wściekła na zachowanie jego matki. Niestety ta
Lisanna nie jest Lisanną, którą poznałam przed Tenrou Jima.
- J-jak to? – Zapytała. Wytrzeszczyła
oczy. – To jest jego dziecko! – Upierała się przy swoim.
- Nie, Lisanna-san. To dziecko nie jest
Natsu. Lucy-nee ma rację.- Powiedziała spokojnie Wendy…
- Prawda, Dragon Slayer pozostawia swój
zapach na dziecku i kobiecie, z którą odbył stosunek. Ale wy nie pachniecie
nim. To oznacza, że nawet cię nie tknął palcem, Tehe… - Powiedział rozbawiony
Gajeel.
- Ale jestem pewna, że to jest dziecko
Natsu-kun. On mnie kocha, obiecał się ze mną ożenić zanim zniknęłam… - Zaczęła
płaczliwym tonem.
- Przykro mi Lisanna, ale jesteś w błędzie
nie kocham cię w ten sposób, w jaki ty mnie… Dla mnie jesteś jedynie
przyjacielem ostatecznie jak siostra. A jak już słyszałaś nie jestem ojcem
dziecka… i nie upieraj się na swoim! – Warknął na nią Natsu. Co spowodowało, że
się rozpłakała i osunęła się na podłogę.
- Och… Biedactwo… Chciałaś go na dziecko naciągnąć i to nawet nie na jego? Ale
się nie udało, bo jest świadomy jego smoczych instynktów… Ojej, jaka szkoda… -
Zadrwiłam z niej i przyłożyłam dłoń do ust jakbym chciała powiedzieć „ups.”. Na co wszyscy w gildii
zaczęli się śmiać, nawet jej rodzeństwo. No nie spodziewałam się tego. To tak
jakbym powiedziała naprawdę dobry żart.
- I co miło Ci, co?- Syknęłam do niej
przez zaciśnięte zęby. „Teraz
ja zażartuję sobie z Ciebie suko…” Powiedziałam
do niej poprzez telepatię. Ona wytrzeszczyła oczy na mnie.
- Zamknij się szmato! To przez Ciebie
Natsu-kun mnie nie chce, ani nie chce się przyznać do dziecka… Coś Ty mu
zrobiła?! – Darła się na całą gildię siedząc na podłodze.
- Przesadzasz Lisanna... – Śmiała się
nadal Mira. – Natsu Cię nie kochał i nie kocha. Już ci to mówiłam. A także
jestem pewna, że nie spał z Tobą.
-Mira-nee! Ty także?! Jak możesz, jestem Twoją
siostrą powinnaś być po mojej stronie! Elf-nii-chan, Ty też?! – Krzyczała do
swojego rodzeństwa klęcząc na podłodze gildii.
- Przykro mi Lisanna. Laxus jest od teraz
też Moją rodziną.- Powiedziała do siostry Mira i tuliła się do prawego bicepsa
Laxusa. – A Lucy, jako że jest Jego siostrą jest teraz też Moją siostrą i nie
mogę pozwolić byś ją skrzywdziła jeszcze bardziej.- Powiedziała i odwracając
się od niej i podeszła do mnie i uśmiechając się.
To jeszcze bardziej rozwścieczyło Lisannę.
- Jak taka jesteś mądra to jak pachnie
Natsu… - Zapytała mnie wściekła zaciskając pięści.
„Myślisz, że zagniesz mnie tym pytaniem?” Pomyślałam.
- Natsu?… – Zapytałam i spojrzałam na nią
bez emocji, a później wciągnęłam zapach Natsu gdyż stał obok mnie. – Natsu
pachnie palącym się drewnem w kominku i słodkim cynamonem. A od ciebie czuję
zapach ziemi i nagietek… zapach śmierci. – Powiedziałam i moje oczy zwęziły się
w wąskie szparki. Byłam wściekła, domyślałam się, ale nie byłam pewna czyj to
jest zapach. Mama kiedyś mi mówiła o tym.
- Kłamiesz! - Krzyknęła na mnie i
próbowała wstać z kolan.
-Nie Lisanna, to prawda. Natsu ma taki
zapach i pogódź się z tym, że nie ma nic wspólnego z Twoim dzieciakiem! –
Warknął na nią Gajeel – I nie waż się więcej podnieść głosu na Księżniczkę, bo
własnymi kłami rozszarpię Ci to przeklęte gardło!
Ona stała blada z oczami wytrzeszczonymi
na niego.
-Księżniczkę?! Jaką kurwa Księżniczkę?! Że
niby ona?! Ta szmata… - Jak wykrzykiwała stawiając kroki w moją stronę z
niebezpiecznym wyglądem oczu tak nagle została zatrzymana przez uderzenie w
twarz … spojrzałam, kto to był. To był Natsu, nagle znalazł się niewiarygodnie
prędko między mną, a nią i uderzył ją w twarz z otwartej dłoni. Ona stała
trzymając się za policzek i patrzyła zszokowana na niego, a w jej oczach
pojawiło się więcej łez.
-Natsu-kun~! Dlaczego? – Powiedziała pół
szeptem pół krzykiem do niego patrząc na niego z żalem i wyrzutem w oczach.
- Żaden „–kun” już Ci to mówiłem, jak już
to mogę być dla Ciebie „–san”! - Warknął na nią. Patrząc chłodno jej prosto w
oczy. - Nie waż się więcej obrazić Księżniczki, bo jak Gajeel powiedział nie
zawahamy się zabić za nią… - Powiedział z powagą i odszedł od niej, aby stanąć
przy mnie.
- Gajeel, Natsu, Wendy… spokojnie Lisanna
nic nie wie… Trzeba jej wszystko najpierw wyjaśnić… nie było jej wtedy jak
rozmawialiśmy po waszej walce z Lucy... – Powiedział do nich Dziadek, który to
wszystko obserwował z boku. Od razu mi zaświtało.
„Lisanna nadal myśli, że jestem słabym magiem
Gwiezdnej Energii. Dlatego chciała zniszczyć klucze Celestii i Jowisza, aby
pokazać jak jestem bezradna bez kluczy.” Pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Nagle pojawiły się przede mną trzy
postacie.
- Igneel? Grandeeney? Metalcana? Co Wy tu
na kochaną Mavis robicie?! – Zaskoczyli mnie nie powiem. Nie tylko mnie, ale
całą gildię. Ponieważ przed chwilą wymieniłam nazwy trzech smoków, które
zaginęły w x777 do ludzi stojących przede mną.
- Lucy, myślisz, że pozwolimy, aby ktoś
Cię obrażał, a tym bardziej taki karaluch jak ona?! – Warknął Igneel i spojrzał
z chęcią mordu na Lisannę. Za to ona padła na kolana ponownie i patrzyła z
przerażeniem to na smoki w ludzkiej postaci, to na mnie, a to na trzech Dragon
Slayerów.
- N-Natsu? Czy Twój smok przypadkiem nie
nazywał się I-Igneel? – Zająkała się zadając to pytanie dla Natsu.
- Tak. To jest Igneel, mój ojciec. –
Powiedział dumnie, ale parzył na nią z pogardą. I przybliżył się do mnie
ochronnie.
- A-ale jak, przecież mówiłeś, że to smok?!
A tu stoi Facet i niewiele od Ciebie starszy! – Powiedziała patrząc na trzy
osoby przede mną. – I o czym wy mówicie?- Była zdezorientowana.
- Nie których rzeczy nie musisz wiedzieć
dziewczyno. Ale powiem ci… Jestem smokiem, w ludzkiej postaci teraz. –
Odpowiedział Igneel dla niej zamiast Natsu.
- Nie pozwolimy zasmucać Naszej Lucy… -
Warknęła Grandeeney.
- Nie pozwolimy złościć Naszej Lucy…-
Warknął Metalicana.
- Nie pozwolimy znieważać Naszej Lucy… -
Warknął Igneel.
- Kochani, wróćcie. Nie musicie się
martwić. Mam Laxusa, Gajeela, Wendy i Natsu. Oni nie dadzą za wygrana tak
łatwo, a ja także nie jestem słaba, ne?- Powiedziałam do nich podchodząc do
nich i się uśmiechnęłam słodko.
- A co do Twojego pytania, Lisanna. –
Powiedziałam odwracając się do niej. –To musisz wiedzieć, że zadarłaś z nie
byle, jakim magiem Gwiezdnej Energii. - I zmrużyłam na nią oczy.
Zaśmiała się histerycznie.
- Hahaha… Nie boję się takich słabeuszy
jak Ty…- Powiedziała i przewróciła oczami.
- Lisanna, Lisanna… A jak myślisz, przez
kogo się znalazłaś w ambulatorium? – Zaśmiał się złośliwie Natsu. - Jesteś
głupia lekceważąc Lucy.
Ona spojrzała niejasno na niego, a później
na mnie ja się złośliwie uśmiechnęłam do niej i pomachałam do niej a na moich
plecach pojawiły się skrzydła wróżki jak wtedy, gdy ją uśpiłam.
-Ehh? – Wyraziła swoje zdziwienie na to,
co powiedział. – Że niby Ty?! – Wskazała na mnie palcem.
- Ehh.. Mogłam Cię dłużej potrzymać w tym
transie snu. - Westchnęłam zakładając ręce na piersi udając zawiedzioną. Co rozbawiło
resztę gildii.
- Zamknij się! Myślisz, że taka zabawna
jesteś?! Za kogo Ty się niby uważasz, co?! – Warknęła Lisanna na mnie wstając z
kolan zaciskając pięści.
- Hmm… Igneel? Metalicana? Grandeeney?
Powiedzcie tej oto pannie, Kim niby jestem żeby tak do niej się zwracać? Bo
raczej damą to jej teraz nie mogę nazwać… – Zapytałam z cwanym uśmieszkiem i
udawaną ciekawością.
- Tyś Naszą Smoczą Księżniczką Lucy Selena
Heartfilia-Dreyar – Powiedział Igneel.
- Przyszła Smocza Królowa. – Powiedział
Metalicana
- Władczyni Dragon Worldu. – Powiedziała
Grandeeney i dygnęła zgrabnie do mnie, a dwaj samce smoków ukłonili się także.
- Dziękuję wam Kochani. - Powiedziałam do
nich oni zniknęli, a potem spojrzałam na Lisannę. - Teraz wiesz, kim jestem?
Jam ta, która ma po swojej stronie smoki. We mnie płynie królewska krew. Jam
Royal Dragon Slayer. – Rzekłam groźnie, a za razem majestatycznie z każdym
krokiem podchodząc do niej. Za mną kroczył Onii-chan, Wendy, Natsu i Gajeel.
- Nie zadzieraj ze mną...- Wyszeptała
Lisanna myśląc, że nie usłyszę, ale gdy zauważyła moje kły i Candy lecącą z
innymi Exceedami. Zbladła na myśl, że usłyszałam.
- Grozisz mi? Czyżbyś wyzywała mnie do
walki? Idiotka.- Zaśmiałam się.
*.*.*
C.D.N.
Jej proszę dokończ bloga to najlepszy blok jaki kol wiek czytałam chyba ze 1000razy
OdpowiedzUsuńDopiero teraz uświadomiłam sobie ze lucy ma kły jak smoki ;-; ciekawie jak wygląda. ..
OdpowiedzUsuń