sobota, sierpnia 30, 2014

Rozdział 40. Przygotowania do Dai Matou Enbu cz. 1.

W poprzednim rozdziale:

Patrzyłam na odchodzącego Natsu, gdy ktoś do mnie zagadał.

-Witaj Lucy. Jak się czujesz? – Usłyszałam zza baru głos Miry, która stała tam od dłuższego czasu przyglądając się jej ulubionej parze. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do szczęśliwej barmanki.
- Hej Mira-chan już dobrze… Mogę poprosić to, co zawsze? – Poprosiłam grzecznie i posłałam jej jeden z uśmiechów.
- Oczywiście dla Mojej ulubionej szwagierki wszystko. - Zachichotała Mira i odeszła, aby zrobić mój koktajl truskawkowy.
- Lucy-chan~! - Usłyszałam znowu, że ktoś mnie woła, tym razem biegła w moją stronę młodsza Straussówna z ogromnym uśmiechem na twarzy. Za nią biegła Meredy, Juvia, Levy i Erza, która niosła na barana chichoczącą Wendy. Ja tylko złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam tabun bab biegnący na mnie. „Już nie zdążę utworzyć bariery ochronnej a też nie chcę ich skrzywdzić…” pomyślałam.
- Hamuuuj~! – Krzyknęłam na nie, wystawiając przed siebie ręce jakby były jej tarczą. Dziewczyny stanęły przede mną chichocząc i ćwierkając.

- Po woli… nic nie rozumiem! Pojedynczo~! - Ryknęłam, aby je uspokoić. Od razu pomogło jak ręką odjął. Nie tylko one się uspokoiły, ale cała gildia zareagowała na ten ryk. – No, a teraz… po kolei. – Powiedziałam spokojnie z uśmiechem przylepionym do twarzy.


*.*.*


Pov. Lucy

Po tym jak trochę ogarnęłam sytuację z paniami pierwsza podniosła rękę Lisanna, aby mówić.
- To może ja pierwsza… Moja najdroższa przyszła szwagierko~. - Ćwierkała słodząc mi podniecona Lisanna. Co wywołało piski i chichoty u pozostałych dziewczyn. - Jak się czujesz? Zmartwiłaś nas tym omdleniem… Wiesz? – Zapytała radośnie przytulając się do mnie, ale później spojrzała na mnie smutno.
- Już lepiej dziękuję za troskę Moja przyszła bratowo~. - Powiedziałam próbując wydostać się z jej uścisku śmierci, kopiując styl Lisanny, aby ją trochę podrażnić na ten temat. I chyba mi się udało, bo Lisanna stała przede mną zarumieniona.

- Oj Luce, Dlaczego Lisanna miała takiego fart z gwiazdami? Przypisały Twojego kolejnego przystojnego braciszka dla kolejnej Straussówny! – Narzekała znad kufla Cana siedząc niedaleko nas przy barze.
- Huh… Przykro mi Cana… Mam tylko dwóch braci i nie mam nic wspólnego z zapisem gwiazd… - Zaśmiałam się niezręcznie i próbowałam się bronić.
- Ale Lis-chan naprawdę trafiło się ciasteczko~! – Piszczały dziewczyny pokazując mi tygodnik „Czarodzieja”, w którym było zdjęcie Stinga i Roguea. Lucy zachichotała szczęśliwa z powodu Lisanny i wzięła od Miry jej koktajl, który właśnie przyniosła. Za to dziewczyny zarobiły parę zabawnych narzekań od chłopaków w gildii. A w szczególności od Romea, Graya i Gajeela. Za to Natsu siedział koło nich i się śmiał z nich jakby nie było jutra.
- To się właśnie nazywa przeznaczenie… - Powiedziała szczęśliwa Mira. - Przeznaczenie spotkać swoje zagubione rodzeństwo i przeznaczenie, aby spotkać swoja drugą połówkę. – Wyjaśniła przenosząc wzrok ode mnie do Lisanny i innych dziewczyn uśmiechając się.

- To ma sens Mira-nee. - Zachichotała zarumieniona, ale szczęśliwa Lisanna. - A Meredy spotka przy okazji swojego smoczka~. Bo podobno tam gdzie jest Sting tam i jest Rogue~. - Zaćwierkała drażniąc już czerwona z zakłopotania Meredy.
- Rogue, mówisz? To znaczy Łobuz… - Zachichotała Mira.
- Urocze i zarazem męskie imię. Mhmm~. – Skwitowałam i pociągnęłam przez słomkę kolejny łyk koktajlu zerkając na reakcję Meredy. Z satysfakcja mogłam powiedzieć, że udało jej się ją zawstydzić. Zachichotała z Mirą i Lisanną przybijając sobie nawzajem wysokie pięć.
- Nie przejmuj się Meredy~ u nas tak normalnie jest… Zawsze plotkujemy w swoim gronie…Kiedyś to była Lucy i Levy, które były drażnione przez Nas, bo nie chciały się przyznać nawet przed sobą, że lubią Natsu i Gajeela. Teraz Ty także z Ultear do Naszego grona należycie, więc spokojnie. – Powiedziała Erza pocieszając skrepowana Meredy.
- A właśnie tak mi kogoś brakowało... Gdzie jest Ultear? – Zapytała Juvia rozglądając się dookoła.

Jak tylko wspomniała Juvia, że nie ma z nami Ultear zaczęłam się rozglądać po Gildii.

- Hihi… Lucy ona jest w Gildii… Spójrz tam. – Zachichotała Meredy wskazując na moja prawa stronę i na stojący tam daleko w rogu gildii stolik, przy którym siedziała para… a dokładniej rzecz ująć to była Ultear i Bixlow. Cwaniaczek szeptał coś do niej na ucho i trzymaj ją za rękę, a ona biedna się czerwieniła szkarłatem i uśmiechała się do niego słodko. Zaśmiałam się w głos, gdy to zobaczyłam.

„Bixlow, Ty skubańcu…” Zaśmiałam się w duchu.
- Czyżby przeznaczenie ~? – Zachichotałam, a do mnie dołączyły dziewczyny. Gdy tak się chichotałyśmy podeszła do nas zdziwiona Ever. 

- Cześć Lucy jak się czujesz? I co wam tak tu wesoło? – Zapytała siadając koło mnie na stołku.
- Oh, Cześć Ever. Chcesz wiedzieć, co nas tak rozbawiło to spójrz w tamtą stronę. - Powiedziałam i wskazałam jej ten sam stolik, co poprzednio Meredy dla mnie. Ever spojrzała tam, a ja myślałam, że gdyby nie okulary to by jej oczy wypadły na ziemie. Siedziała tak przez jakaś chwile nieruchomo jak jeden z jej posagów i nagle wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Wtf?! Pff… Buahaha… C-czy mi okulary zaparowały czy tam siedzi z Ultear, Bixlow? – Śmiała się trzymając się za brzuch i wycierając łzy spod jej okularów. Spojrzała na mnie, a ja przekrzywiłam głowę w lewą stronę patrząc na nią i uśmiechnęłam się słodko. – To jakiś żart, nie? – Zapytała próbując pohamować śmiech.
- Nieee? Od jakiegoś czasu się kreci koło Ultear. Niedawno wrócili ze spaceru oboje się rumieniąc. - Powiedziała niewinnie Wendy, która stała już koło drugiej starszej siostry… Erzy.
- A Ty skąd to wiesz?! – Wszystkie naskoczyłyśmy na nią w szoku, na co ona schowała się za Erzą i zarumieniła się w zakłopotaniu.
- U-um… Widziałam ich jak szłam do Gildii. Nawet ładnie ze sobą wyglądają siedzieli przy fontannie w centrum parku. – Powiedziała jak zawsze nieśmiało stykając dwa palce wskazujące ze sobą.
- No pięknie… Mieszkam z nią pod jednym dachem, wychowywała mnie… i nic nie wiem! Co za matka z niej?! – Żachnęła się Meredy z udawanymi dąsami.
- Jednak przeznaczenie… - Powiedziałam jednocześnie z Mirą i Lisanną. Popatrzyłyśmy na siebie zdziwione i wybuchłyśmy śmiechem.

- A co tu tak wesoło? – Usłyszałam za sobą i poczułam zapach mojego Onii-chan (ananas i wanilia).
- Witaj z powrotem Onii-chan. – Zachichotałam odwracając się do Laxusa i stojącemu obok niego Jellala, którzy stali przy schodach na drugie piętro. – Spójrz tam to się dowiesz… - Wskazałam im to samo miejsce, co wcześniej dla Ever.
Spojrzeli w tamtą stronę i gdy zobaczyli swój cel… Ich oczy zrobiły się ogromne i wybuchli niekontrolowanym śmiechem także.
- Bez jaj! Bixlow/Ultear?! – Powiedzieli w jednym czasie Laxus i Jellal nadal się śmiejąc.
- Tak to zabawne, ale to jednak przeznaczenie~. – Powiedziałam i się wyszczerzyłam. Spojrzałam na parę i wytrzeszczyłam oczy. – O rzesz w mordę! Albo mam coś z oczami albo… Spójrzcie~! Bixlow bez Jego hełmu! - W szoku wszyscy spojrzeli tam gdzie ja… i na serio Bixlow zdjął jego hełm, który aktualnie leżał na stole i można było zobaczyć jego granatowe włosy. A Ultear? Siedziała i bawiła się jego kosmykami włosów chichocząc i rumieniąc podczas rozmowy z nim.
Jellal spojrzał na Laxusa i powiedział próbując być poważnym.
- No to stary… Straciliśmy żołnierzy. – Brechni śmiechem podając sobie dłonie.

- Dobra dosyć tego dobrego, teraz do rzeczy… - Powiedziałam odstawiając pustą szklankę na blacie barowym. Wstałam ze stołka, podeszłam do nich i spojrzałam poważnie na nich. – Co tam na spotkaniu? – Zapytałam z założonymi dłońmi na biodrach.
Oni spojrzeli na mnie przerażeni i przełknęli gule w gardle.
- N-noo… Był temat Jellala. Było sporo sprzeciwów o jego powrót, ale gdy Jii-Jii się wtrącił i powiedział, że to Ty go przywróciłaś z Radą na stanowisko Świętego od razu ucichli. No i był temat Dai Matou Enbu. Jura cię pozdrawia. – Laxus zdał raport do mnie i wyszczerzył się w głupkowaty uśmiech.
- Dobrze… A co do Dai Matou Enbu? – Zapytałam tym razem spoglądając na zdenerwowanego Jellala.
- P-pytali nas czy zamierzacie odsłonić się na zawodach przed szersza publicznością. - Głos zabrał Jellal.
- Jii-jii powiedział, że tylko Jura i Rada będą wiedzieć, kim jesteśmy naprawdę. Dopiero jak będą przedstawiać drużyny zdejmiemy kaptury i maski z twarzy. - Tym razem odważniej powiedział Onii-chan z szerokim dumnym uśmiechem.
- I bardzo dobrze. Bardzo dobrzee~. – Pisnęłam i przytuliłam Laxusa, na co się zaśmiał.
- Och… A ja nie zasłużyłem na uścisk Lucy-chan? – Zapytał mnie Jellal z udawanym rozczarowaniem i uroczo nadymał policzki.
- Oj oj… Jeśli tylko Laxus-nii mnie puści to też Cię uściskam. – Żachnęłam się uroczo. I zaśmialiśmy się.
Gdy zostałam puszczona. Coś mi przyszło do głowy.

- Dobra mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie jest Jii-chan? Czy już nasz zarejestrował i czy noclegi są dla naszej Gildii ustalone w Crocus? – Zapytałam stajać ze skrzyżowanymi rękoma i powagą wypisaną na twarzy.
- A ty gorzej Erzy, i jak Mavis zorganizowana Lucy… - Odezwał się zza Laxusa głos dziadka.
- Oj Jii-chan~! – Żachnęłam się jak mała dziewczynka. - Załatwiłeś wszystko czyż nie? Nie chcę świecić później oczami przed Radą, że nasz staruszek czegoś zapomniał… Bo w Twoim wieku… - Stanęłam nad nim tym razem z dłońmi opartymi na biodrach i groźną miną, gdy wyszedł zza Laxusa, ale niestety odciął mnie dziadek dając mi groźne spojrzenie i wysypał swoje protesty.
- Ty młoda damo jeszcze nie narzekaj na mój wiek! – Krzyknął oburzony dziadek. A później sam został spiorunowany wzrokiem przeze mnie, aby przeszedł do konkretów.
- T-tak załatwione wszystko Lucy-chan~! Zapisy zakończyły się wczoraj o północy, a hotel, w którym będziemy nocować w Crocus w „Honey Bone”. I jeszcze to… - wyjął zza pleców książkę i podał mi ją drżącą dłonią.

- Tsak… Znów coś Garun pozmieniał? Czytałam inne książki z regulaminami z poprzednich trzech lat i co roku coś się zmienia… Ech… niech im będzie. - Syknęłam i przeglądałam książkę za pomocą okularów do szybkiego czytania. – Hmm.. Jak na razie nic się nie zmieniło od ostatniego razu, więc nie ma się, czego obawiać Zasady:
  • W turnieju może wziąć udział tylko 5 członków.
  • Mistrz Gildii nie może brać udziału.
  • Osoby bez znaków gildii nie mogą przystąpić do turnieju.
  • Każde zdarzenie pozostanie tajemnicą, aż do dnia jego ogłoszenia.
  • Wszyscy mają znaleźć się w sypialniach przed 24.00. (Fragment z Fairy Tail Wiki) - Wyliczałam na palcach zasady, które się nie zmieniły. 
- Dodatkowo jest 118 drużyn uczestniczących w eliminacjach gdzie tylko 8 drużyn wejdzie do turnieju w Domus Flau. Każda gildia ma możliwość w tym roku wystawienia dwóch drużyn tak jak to Jii-chan zrobił. - Wyjaśniłam dla całej gildii, która słuchała uważnie. I podrapałam się w policzek zastanawiając się nad czymś. - Hmm… Pomyślmy.
- Co to jest Lucy? – Zapytał mnie Natsu podchodząc do mnie i obejmując mnie swoim muskularnym ramieniem dookoła talii.
- Jeżeli się nie mylę w tym roku tak jak i w poprzednim będzie „Podniebny Labirynt”, jako runda eliminacyjna. Jeżeli tak to wiem jak pobić rekord Sabertooth i to dwa razy z rzędu. – Wyjaśniłam i uśmiechnęłam się szatańsko na samą myśl. Wszyscy popatrzyli na mnie w szoku i zdezorientowani.

- Lucy, ale jak mamy pobić ich rekord? Oni za pomocą magii Rufusa maja najlepszy czas niecałe 3 min. - Żachwnął się na mnie Gray.
- GRAY‼ Jesteśmy SMOKAMI, czyż nie?! Nas nawet głupie TYGRYSKI nie powinny lekceważyć! Zapamiętaj to raz na zawsze…! – Ryknęłam na niego trochę rozjuszona przez co ukazal sie na moim czole diadem i akcentując "Smoki" i "Tygryski". Na co biedak schował się za chichoczącą się Juvią. Najwidoczniej się nie bała tego napadu. Później wypuściłam powietrze z płuc i opanowana uśmiechnęłam się do Natsu i Laxusa, którzy się śmieli z tego, co zaszło przed chwilą.
- Haha… Ty chyba nie doceniasz Imouto, Gray. – Zaśmiał się Laxus i wyszczerzył się cwaniacko krzyzujac rece na piersiach. - Chyba wiem, co Ona kombinuje… Znam ten uśmieszek… Szatan się buuudzi~ - Powiedział i zagwizdał przyglądając mi się uważnie.
- I chyba coś nieźle kombinuje Moje Słoneczko~. - Chichotał Natsu tuląc się do mnie.

Dziadek tylko wytrzeszczył oczy na myśl, co ja kombinuje…
- Tak Jii-chan, właśnie to mam zamiar wykorzystać… – Zachichotałam. – … To zajmie Nam zaledwie kilka sekund, aby się porozumieć, a później… Wiesz. – Wyszczerzyłam się do dziadka.
- Lucy, Dziecinko jesteś genialna~! Sam nie wymyśliłbym tego lepiej… chyba jednak nie znam do końca Waszych możliwości. – Wykrzyczał dziadek wymachując rękoma.
- Tak, tak wiem Jii-chan~. - Przytaknęłam radośnie tuląc się do silnego bicepsa Natsu.
- I jeszcze jedno Lucy…. Jutro… o północy są eliminacje. – Powiedział Jellal niepewnie wycofując się powoli, gdy to mówił.
- ŻE CO?! – Ryknęłam na cala gildię odrywając się od Natsu. Biedny musiał wraz z innymi Dragon Slayerami zakryć uszy z tego powodu z resztą nie tylko oni musieli zakryć uszy. – … I dopiero teraz to mówicie. Dziś jest, który? – Zapytałam rozglądając się za Jellalem i Laxusem, który zwiał za bar do chichoczącej się Miry.
- E-eto… 29 czerwca Lucy-san~. – Powiedział piskliwym dziecięcym głosem Jellal przestraszony chowając się za złą Erzą. No, bo jak on mógł mnie wkurzyć?
- Przestań się zgrywać Jellal! - Upomniałam go, przez co jeszcze bardziej się schował za nią i drżał i było tylko od niego słychać słynne powiedzenie Happyego „Aye!”. - Pięknie, niech Cię szlag Garuuun! Czy Ty to specjalnie robisz czy jaka cholera? – Syknęłam i potarłam skronie czując ze zbliża się migrena wzdychając. – No poprostu SUPER, wszystko na raz… eliminacje, a w moje urodziny pierwszy dzień Dai Matou Enbu. W dodatku w drugi dzień są urodziny Stinga. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. - Westchnęłam w porażce.
- Na pewno nie będzie… Nie martw się. Pamiętaj jestem zawsze przy Tobie. – Szepnął mi do ucha Natsu i przytulił.
- Mam taką nadzieje. To nie jest proste jednak, gdy pierwszego dnia Turnieju będą moje urodziny i będę musiała ukazać swoją twarz przed całym Fiore, jako Nr. 1 Święty Mag. W dodatku Sting… - Zostałam zawieszona przez dotyk dłoni Laxusa na moim ramieniu, który jakimś cudem znów pojawił się przy nas.
- Nie martw się Stingiem, zobaczymy młodego na Turnieju. – Pocieszał mnie i uśmiechnął się głupkowato.
- Właśnie o to chodzi… Boję się, że nie zaakceptuje faktu, że jesteśmy jego rodzeństwem i że jego dziedzictwem jest także Fairy Tail. Z reszta sam dobrze wiesz jak Sabertooth nienawidzą naszej Gildii, chociaż nie wiem nawet, dlaczego. – Posmutniałam. Myśląc dotknęłam miejsca za prawym uchem.
- Ja także mam to znamię. – Przerwał moje myśli głos Laxusa. Spojrzałam na niego, a on odchylił trochę ucho, aby ukazać znamię w kształcie małej gwiazdki jak u mnie. – Jeżeli my mamy to myślę, że i on ma. – Uśmiechnął się ciepło do mnie.
- Dziękuję, że jesteś Onii-chan. – Wyrwałam się z uścisku Natsu i wpadłam w ramiona Laxusa tuląc się do jego umięśnionej piersi i szlochałam.
- Shh.. Jest ok Lucy, nie płacz. Zaakceptuje Nas zobaczysz… a jak nie to gówniarzowi złoję skórę, że popamięta starszego brata na wieki wieków. – Powiedział ostatnie słowa pół żartem pół serio. Co mi poprawiło trochę humor i się zaśmiałam przez łzy w jego koszule. – Noo Lucy rozchmurz się… Chyba nie chcesz bym także się popłakał na widok twoich łez? – Powiedział głaszcząc mnie po włosach, które zabłysły jasnym światłem, zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć w twarz Laxusowi i się uśmiechnęłam mimo łez w oczach.
- Tylko nie becz jak baba, Onii-chan. – Zachichotałam. A zza pleców Laxusa wyszła Mirajane.
- To męskie jest płakać razem z siostrą. – Zachichotała.
- Mira-chan~ brzmisz jak Elfman! – Żachnęłam się i Laxus złapał Mirę w talii i ścisnął nas obie, co spowodowało, że śmialiśmy się obie w jego objęciach.

Gdy mnie puścił weszłam na blat stołu, który stal niedaleko mnie i akurat w centrum hali nie zwracając uwagi, że jestem w krótkiej sukience. A przede mną stanął Natsu i patrzył na męską część gildii morderczym wzrokiem w razie gdyby chcieli zajrzeć mi pod sukienkę. Uśmiechnęłam się na to. Za to Laxus obserwował tyły… nie, nie on nie patrzył na mnie tylko patrzył czy nikt z tylu nie zachodzi i nie patrzy mi pod sukienkę.

- Minna… Ci, którzy jadą do Crocus i maja osobiście zamiar Nas dopingować proponuję, aby już wybierali się do domu pakować swoje manatki, bo jutro… - Odpaliłam swoja magię archiwum i sprawdziłam rozkład pociągów. – Bo jutro pociąg do Crocus odjeżdża o 10 z peronu 6. - Oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. Ludzie wiwatowali i zaczęli się wybierać do swoich domów. Natsu chwycił mnie w pasie i zdjął mnie ze stołu. 
Była to godzina 21 w gildii zostałam tylko ja z Natsu, Jii-chan, Laxus z Mirą, Gray z Juvią, Gajeel z Levy-chan, Erza z Jellalem, Wendy z Romeem, Elfman i Cana. Na naszych głowach spały Exceedy. Siedzieliśmy przy złączonych stolach i mieliśmy obmówić jeszcze jeden szczegół.
- Teraz, teraz trzy słowa… Biel, czerń, złoto? Co o tym sadzicie? – Zapytał nas dziadek, na co rozejrzeliśmy się po sobie nawzajem i spojrzeliśmy na niego pytająco.
- Ale co masz na myśli Jii-jii?- Zapytał go Laxus z niejasnym wyrazem twarzy.
- Mam na myśli wasze stroje w tych kolorach np. w drużynie Lucy byłaby tak, że więcej bieli i złota niż czerni w ich strojach a u was Laxus odwrotnie więcej czerni i złota niż bieli. – Wyszczerzył się dziadek do nas i pogładził się po wąsach.
- Hmm.. Wiesz Jii-chan to nie głupi pomysł… - Zatwierdziłam pomysł dziadka.
- Zgadzam się z Imouto. – Powiedział Laxus i przybiliśmy sobie wysokie pięć. Na co reszta skinęła głowami w zgodzie.
- No, bo wiecie… Ja z Laxusem mamy biało złote płaszcze Świętych pozostają nam stroje. Nie ma problemu z nimi, bo już Virgo o tym wie i się tym zajęła... Jutro o 9 widzimy się w Naszej rezydencji „Magnolia”. – Powiedziałam. – Jii-chan my już pójdziemy, bo jeszcze trzeba się spakować i odpocząć. Czeka nas dłuugi tydzień. – Zachichotałam i przytuliłam go.

- Dobrze Kochanie, spij dobrze. - Powiedział do mnie i pogłaskał mnie po policzku. A następnie zwrócił się do reszty. – Tak jak Lucy mówiła jutro godzina 9 spotykamy się w rezydencji na śniadanie i dostaniecie stroje, a później ruszymy do Crocus.
- Ale nie pociągiem?! – Zapytali przerażeni Natsu, Gray, Gajeel i Laxus. Na to się zaśmiałam.
- Niee, oczywiście, że nie. No chyba, że zaśpi któryś z was to będzie jechał w dodatku bez śniadania. – Powiedziałam z niewinnym uśmiechem i przytulając się do mojego smoka.
- Dobra bachory do domów pakować się i wyspać! - Nakazał dziadek. Jak powiedział tak zrobiliśmy poszłam do domu wraz z Natsu, Laxusem i Mira a później Natsu ze śpiącym Happym pędem ruszył do siebie, aby się spakować i wrócić do mnie przez otwarte okno i móc spać ze mną.


Czas pominięty. Godzinę później~.


Siedziałam przed toaletka szykując się do lóżka. Wcześniej spakowałam się i byłam już po kąpieli. Rozczesałam i wysuszyłam włosy splotłam je w staranny warkocz i położyłam się do mojego wygodnego łoża rozmiarów królewskich. Zamknęłam oczy i tak leżałam oczekując na sen, który przyszedł szybko.


Czas pominięty. 30 min po zaśnięciu Lucy.


Okno otwarte na całą szerokość tylko zasłony falują pod wpływem letniego wietrzyku… na parapecie oknie pojawiła się przykucnięta postać. Mężczyzna z różowymi włosami podchodzącymi pod kolor łososiowy, a w tle świeci jasny księżyc… On przygląda się śpiącej blondynce uśmiechając się do siebie. Zdjął torbę z ramion i odstawił ją na podłogę w bezpiecznym miejscu koło walizki dziewczyny, Happyego położył na poduszce na fotelu starając się nie obudzić Candy. Rozebrał się z ubrań pozostając w samych bokserkach i wsunął się pod kołdrę, aby zasnąć tuląc swoją ukochaną Lucy… Tak to był nie, kto inny jak jej partner, Natsu. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy i wyszeptał ciche „Dobranoc” owijając ramieniem jej wąską talię i przysuwając ją do siebie. Ona zaś uśmiechnęła się podczas snu mrucząc, przytuliła się do jego ciepłej nagiej piersi. On z satysfakcją uśmiechnął się pod nosem i powoli odpłynął we śnie wdychając jej słodki zapach, który tak bardzo kocha... Zapach truskawek i wanilii.


*.*.*



C.D.N.


poniedziałek, sierpnia 25, 2014

Rozdział 39. Zaginiony młodszy brat... Wspomnienia.

W poprzednim rozdziale:

- To było dobre Luce. – Wymruczał mi w szyję Natsu obejmując mnie w talii. Później oparł głowę na moim ramieniu. - Luce? – Zapytał nagle.
- Tak? O co chodzi Natsu? – Zapytałam patrząc jemu w oczy.
 - Czy wiesz, kim są ci dwaj, którzy są przeznaczeni dla Lisanny i Meredy? – Zapytał mnie niespodziewanie i wyczulam napięcie w jego głosie.
- Dlaczego pytasz Natsu? Czy coś Ci w tym nie pasuje? Znam ich ze słyszenia, ale tak to nie. Natsu tego, co gwiazdy zapisały nie można zmienić. To tak jakbyśmy My mieli zmienić nasz zapis w gwiazdach Natsu. – Upomniałam go. – Nasze spotkanie także było zapisane przez gwiazdy sam Igneel mi powiedział to … Śledził zapis gwiazd odkąd się spotkaliśmy w Hargeon. Dlatego ostrzegam Cię, jeśli coś zrobisz głupiego… masz wybór, jeszcze… Najwidoczniej jesteś niezdecydowany i zazdrosny o Lisannę… Przemyśl wszystko i daj mi odpowiedź, a teraz lepiej pójdę… - Chciałam zejść z jego kolan, ale zatrzymał mnie w ciasnym uścisku desperacko nie chcąc wypuścić mnie.
- Nie chcę nic zmieniać Luce, czy też wybierać. Wierzę, że gwiazdy miały w tym jakiś swój cel, aby nas połączyć… Zdecydowałem już dawno, że chcę Ciebie, nie Lisannę. - Powiedział cicho z twarzą ukrytą w moich plecach tłumiąc łzy. – Kocham Cię, Lucy. – Wyszeptał do mnie. W oczach pojawiły mi się łzy, ale starałam się, aby nie wydostały się z nich.
- Wiem, ja Ciebie też, Natsu. – Powiedziałam i opuściłam głowę tak, że grzywka zasłaniała mi oczy. Obróciłam się i oparłam głowę o jego ciepłe ramię i zaczęłam myśleć. Nie obchodziło mnie, że wszyscy, którzy są wokół nas na nas patrzą. Nagle coś mnie uderzyło… jakaś myśl.

- Czuję, że już jestem blisko Ciebie braciszku… - Wymamrotałam pod nosem. Ale na moje nie szczęście Elita usłyszała.
- C-co?! – Krzyknęli wszyscy na raz.


*.*.*


Pov. Lucy

Wzdrygnęłam się i popatrzyłam na nich przestraszona wycierając łzy.
- C-co, co? – Zapytałam zlęknięta.
- Imouto nie udawaj! Słyszeliśmy wszyscy, co powiedziałaś… - skarcił mnie Laxus, a reszta pokiwała głowami w potwierdzeniu tego, co powiedział. – Powiedziałaś: „Czuję, że już jestem blisko Ciebie braciszku…”. Masz jakiś trop, prawda? – Zapytał tym razem już spokojniej. Byłam zdezorientowana i czułam, że narasta we mnie frustracja…
„Czyżbym nieświadomie to powiedziała? Ale co to za myśl, która mignęła w mojej głowie…” myślałam desperacko poszukując odpowiedzi.

- J-ja… - I chwyciłam się za głowę sycząc z bólu. - Ciągle słyszę Jego głos jak woła mnie: „ Nee-chan, Nee-chan~!” A później wołanie mamy, która wypowiada jego imię, ale niestety słyszę tylko pierwsza literę imienia. Która jest „S”… Onii-chan jestem tak blisko, coraz bliżej… i z kolejnym wspomnieniem słyszę kolejną literę jego imienia teraz usłyszałam literę „T”. Dokładniej mówiąc usłyszałam „ST” – Szlochałam trzymając się za głowę i tuląc się do piersi zdezorientowanego i zmartwionego Natsu.
- Nie płacz Lucy, błagam nie płacz… - Błagał mnie Natsu tuląc mnie do siebie i kołysząc starając się, aby złagodzić mój płacz.


Pov. Laxus

Nie obchodziło nas, że ludzie w gildii na nas się gapią. Najważniejsza była Lucy i trop do znalezienia młodego. Zacisnąłem zęby nie mogłem patrzeć na jej cierpienie. Jej łzy… To dla mnie katusze. Sam czułem ten sam ból i łzy napływały mi do oczu. Wyskoczyłem z mojego miejsca koło Mirajane i szybko znalazłem się przy Natsu i Lucy.
- Spokojnie Imouto, zaraz coś sklecimy z tych liter. – Uspokajająco głaskałem Lucy po włosach i odgarniał jej grzywkę na bok nadal głaszcząc, gdy Natsu także próbował ukoić jej płacz i cierpienie.
- Levy wyjmij kartkę i pióro… Szybko. – Zażądała Erza także zaniepokojona Lucy stanem. I tak jak Erza powiedziała, Levy wyjęła kartkę i zaczęła pisać.

„ST…” – Przeczytała Lisanna. - Jakie imię może się zaczynać na te dwie litery? – Zapytała zaciekawiona i zmartwiona Lisanna.
- Widzisz Lisanna. Ja i Lucy mamy imiona pierwsze na „L” drugie na „S” i prawdopodobnie On także ma. Matka powiedziała nam, gdy byliśmy w Dragon Wordzie, dlaczego dała całej naszej trójce imiona zaczynające się na te litery. Powiedziała, że to połączenie, „L” od Ludzi, a „S” od Smoków. Połączenie dwóch magicznych gatunków żyjących w zgodzie. A my mamy być tego symbolem… A najbardziej Lucy. Oznaczająca… „Światło”. – Wyjaśniłem jak najprościej nie wchodząc w szczegóły. Wszystkim szczeki opadły, a oczy mieli okrągłe jak spodki od filiżanek. Nagle ręka Lucy chwyciła mnie za przedramię.

- Kolejna Litera to „I” – Powiedziała łamiącym się głosem Lucy. – Mama krzyczy: „Weisslogia zabierz go… Chroń Go ja Zabiorę Lucy!”, Płacze razem ze mną, a On krzyczy do mnie: „ Nee-chan, Nee-chan nie zostawiaj mnie~!”.
- „STI…” – Przeliterowałem. I nagle oczy mi się poszerzyły… „Czyżby…? To by się zgadzało jeśli chodzi o smoka.” Pomyślałem.
- Weisslogia? – Szepnęli jednocześnie Natsu, Gajeel i Wendy i ciężko oddychając w zaskoczeniu spojrzeli na mnie i Lucy. Wiedziałem, że byli w takim samym szoku, co ja.
- Krzyczałam w objęciach mamy, gdy kobieta o długich białych włosach zabrała mojego braciszka… wołałam jego imię: „Sting, Sting~! Mama gdzie ona go zabiera?!” – Lucy kontynuowała. Mówiła jakby była w transie… - Wspomnienie małego blond chłopczyka z przekłutym lewym uchem wracają. – Po tych słowach Lucy powowli zaczęła do nas wracać.
A wszyscy patrzyliśmy na Nią w osłupieniu, podczas gdy patrzyła pustym wzrokiem w ścianę za nami. Nagle się otrząsnęła i zauważyła Mnie. Sam nie zorientowałem się, że płakałem…
Wytarła łzy i zeszła z kolan oszołomionego Natsu, którego uścisk był luźniejszy i podeszła do mnie…
- Lax-nii? – Zapytała niepewnie przytulając mnie. – Laxus? Dlaczego płaczesz Onii-chan? – Zapytała ponownie głaszcząc mnie po moich rozczochranych włosach. Podniosłem wzrok na Imouto. I zaskakując ją … Pociągnął do mocnego uścisku.
- Lucy… Odnalazłaś go! – Ryknąłem radośnie mimo łez spływających po twarzy… - Wiemy gdzie jest! – Powiedziałem nadal trzymając ją w uścisku. Poluzowałem uścisk i odwróciła głowę, aby spojrzeć na resztę grupy, która stała oniemiała... Spojrzała w stronę blatu stołu, na którym leżała kartka, na której zostało napisane przez Levy imię naszego młodszego brata. Zerwała uścisk i wzięła kartkę do ręki i przeczytała na głos…

Pov. Lucy
Wzięłam kartkę do ręki i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przeczytałam na głos.
- „Sting” – Ręce mi zadrżały. Teraz pamiętam wszystko. Kartka spłonęła w mojej dłoni za użyciem ognia Ognistego Dragon Slayera. I zaczęłam mówić dane braciszka. – Lucas Sting Heartfilia- Dreyar. Urodzony 2 lipca x774.  W kwietniu x777 Zeref wtargnął do rezydencji i musieli nas rozdzielić. Stinga mama powierzyła Weissalogii i jej bratu Skiadrumowi wraz z innym dzieckiem, które mieszkało w naszej rezydencji... Mnie oddała ojcu, aby mnie ukrył od tamtej pory nie było śladu po Stingu. Matka odeszła do Dragon Worldu wraz ze smokami 7 lipca x777 blokując mi pamięć i upozorowując swoją śmierć na Eartland, jedynie Weisslogia i Skiadrum zostali ze Stingiem i Ryosem na Earthland. - Skończyłam mówić i nogi zrobiły mi się miękkie jak z waty. Upadlam z płaczem na kolana. – Sting, oh Mój Boże! Stiing~! - Krzyczałam na wysokości moich płuc trzymając się za głowę. Wierząc, że usłyszy moje cierpienie z powodu jego utraty. Traciłam przytomność. Upadlam na podłogę, gdy zrobiło się ciemno mi przed oczami. Poczułam jedynie, że znajduję się w silnych i ciepłych ramionach Natsu.

Gdzieś w Fiore. Gildia Sabertooth.

Przy stole wraz z dwoma Exceedami siedziało dwóch mężczyzn. Blondyn i kruczoczarny. Zwani tam, jako Twins Dragon Slayers. Siedzieli pijać i rozmawiając. Nagle blondynowi drgnęły uszy i wystrzelił głową do góry rozglądając się po gildii, gdy usłyszał krzyk. Piękny głos dziewczyny i w dodatku to było jego imię, które krzyczała… Czuł jej ból i zaczęło mu się kłębić w głowie, jakieś wspomnienie: „Nee-chan, Nee-chan nie zostawiaj mnie~!”. Potrzasnął gwałtownie głową, aby pozbyć się tego wspomnienia…, ale znów usłyszał w głowie znajomy głos, głos kobiety: „Weisslogia zabierz go… Chroń Go ja Zabiorę L…!” Niestety niedopowiedziane imię. Być może tej, którą mały być może 3 letni On nazywał jego „Nee-chan”. I znów, gdy próbował się pozbyć tych wspomnień usłyszał glos dziewczynki… „Sting, Sting~! Mama gdzie ona go zabiera?!”. Złapał się za głowę i próbował się uspokoić. „Lucasie Stingu Heartfilia- Dreyarze… od teraz będziesz zwany Stingiem Eucliffe dla Twojego bezpieczeństwa… oraz dla bezpieczeństwa Twojej rodziny. Nie martw się o siostrę jest w dobrych rękach tak jak Ty… nie zapominaj o niej Sting…” tym razem to były słowa Weisslogii.

- To było dziwne… - Powiedział Sting do siebie, gdy się otrząsnął.
- Co było dziwne? – Zapytał bez emocji Rogue, gdy spojrzał na Stinga.
- N-nic, nic… - Mruknął do niego Sting.

 I znów pojawiło się kolejne wspomnienie o siostrze „ Lu… Lu… pobawmy się~!”.
 „Hmm… Czyli druga litera jej imienia jest „U” może jak postaram się bardziej to przypomnę sobie jej cale imię.” Pomyślał Sting. Gdy był tak zatopiony w myślach nie zauważył, że jego przyjaciel odszedł zabierając ze sobą dwa Exceedy i zostawił go samego ze swoimi myślami.
„- Luc… Luc… mama mówiła, że mamy jeszcze Onii-san. To prawda? – Zapytał mały Sting jego blondwłosą siostrę.
- Tak Stingy tylko, że nie mieszka z nami tylko z Ojii-chan w gildii magów gdzie jest Mistrzem… - odpowiedziała małemu Stingowi jego Nee-chan.” – 
„C-co? To nie tylko mam starsza siostrę, ale też i brata?! No nieźle, … Czego się jeszcze ciekawego dowiem? Czekaj jak mnie nazwala Weisslogia? Lucas Sting Heartfilia- Dreyar? Cholera! Gdzieś słyszałem te nazwiska…” Myślał, gdy nagle znów zamgliło mu oczy i umysł… „ Lucy-nee, Lucy-nee~ przestań się chować już… Koniec Gry, mama będzie smutna, jeśli nie wrócimy! Lucy-nee~!”. To znów był głos małego Stinga. 
„Co jest do diabla?! Lucy? Heartfilia? Ona moją starszą siostrą? Niemożliwe!” Siedział w szoku przy stole i oblewał go zimny pot. „Tylko… Jak mam Ją odnaleźć jak nie wiem gdzie ona teraz jest… Trzy lata temu odeszła, aby trenować i do tej pory słuch o Niej zaginął… Chciałbym Ją zobaczyć ponownie… Nee-chan~.” Pomyślał rozłożony na blacie stołu z rozmarzonym wyrazem oczu i budującymi się łzami w rogach oczu.

- Sting-kun? Wszystko w porządku? – Usłyszał za sobą kobiecy glos. Odwrócił się i dostrzegł tam białowłosą dziewczynę, Yukino.
- Ah, Yukino-chan! Wszystko w jak najlepszym porządku… - Zaśmiał się nerwowo. – Właściwie to... Właśnie się dowiedziałem, że mam gdzieś w świecie starszą siostrę, którą nawet nie wiem gdzie szukać. – Powiedział do niej.

Usiadła koło niego i zaczęli rozmawiać.
- Pewnie Twoja Nee-san jest bardzo piękna… Sting-kun? – Powiedziała do niego. Wiedział, że może jej zaufać, że dochowa tajemnicy jak jej powie.
- Powiem Ci, kim ona jest, ale proszę byś dochowała to w tajemnicy, ok? Nawet Rogue nie wie o tym. – Powiedział i puścił jej oczko. Gdy skinęła w zgodzie głową wziął otworzył jego plecak i wyjął stary nr. „Czarodzieja”, w którym był ranking najładniejszych płci żeńskiej magów. I znalazł na 1 miejscu zdjęcie Lucy z Fairy Tail gdzie wyglądała naprawdę pięknie w białej zwiewnej sukience, w delikatnym makijażu i rozwianych złotych blond włosach dosłownie wyglądała jak anioł. Był to nr tygodnika, który ukazał się dwa tygodnie po odejściu Lucy z gildii. Wyciągnął gazetę przed Yukino i pokazał jej palcem Lucy. – To moja Nee-chan. – Powiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy. Yukino była zaskoczona.
- Żartujesz Sting-kun? ONA? Posiadaczka prawie wszystkich złotych kluczy i moja idolka jest Twoją siostrą? – Zapytała, a jej oczy się świeciły z ekscytacji.
- Tak Lucy Heartfilia… Ta sama. Tylko błagam nie mów nikomu… Musze ją najpierw odnaleźć… - Powiedziałem błagając ją ściszonym głosem.

- Kogo musisz znaleźć? – Sting słysząc głos Roguea za sobą aż podskoczył z zaskoczenia. „Chyba nie jest zadowolony…” Pomyślał Sting.
- Uhmm… Nikogo takiego Rogue. - Zaśmiał się i potarł kark w zakłopotaniu patrząc na niego. Rogue pochylił się nad oparciem ławki, na której siedzieli Sting i Yukino i sięgnął po gazetę, która leżała na stole.
- Hmm… Ciekawe, Lucy Heartfilia. Jej chcesz szukać? Po co? - Zapytał Rogue spoglądając znad gazety na Stinga, można by pomyśleć, że był zaciekawiony, mimo że tego nie okazywał.
- Błagam Rogue nie ciągnij mnie za język… To krepujące. - Błagał go Sting z lekkim rumieńcem na policzkach i grzywką zasłaniającą oczy. „Czyżbyś się wstydził własnego rodzeństwa, Sting?” Zapytała go karcąco własna podświadomość.
- Lepiej powiedz albo pomyślę, że to coś związanego ze „Smoczymi Godami”. – Zażądał Rogue krzyżując ramiona na klatce piersiowej nadal trzymając gazetę w dłoni.
- C-co?! Niee, to nie jest z tym związane! – Bronił się Sting rozglądając się po gildii, czy nikt się nie interesuje nimi, na szczęście nikt.
- To prawda Rogue-kun to nie ma nic z tym wspólnego. – Powiedziała Yukino ryzykując wydanie tajemnicy, aby bronić Stinga.
- A ty skąd wiesz? – Zwrócił się do niej Rogue.
- N-no ten… Sting-kun mi powiedział… - Powiedziała zakłopotana Yukino i niewinnie się uśmiechnęła.
- Ja myślę, że Sting-kun coś kreci… - Powiedział Lector podejrzliwie patrząc na Stinga.
- Fro też tak myśli… Ribit~ - Odezwała Frosh.
- Dobra, już dobra… siadajcie i bądźcie wreszcie cicho… - Sting nie wytrzymał. Zaczął się rozglądać jeszcze raz dookoła, czy nikt nie słucha. Na jego szczęście każdy inny w ich gildii był zajęty swoimi sprawami.
- Dobra, no to słuchamy. – Odparł Rogue siadając naprzeciwko ich.
- E-eto… Jak już mówiłem to nie ma nic wspólnego ze „Smoczymi Godami”… Ekhm… Czy mógłbym Cię prosić o moją gazetę? – Poprosił Rogue wyciągając po nią rękę. On podał ją Stingowi bez słowa, a ten kontynuował. – Dziękuję, a więc Ta o to… – Wskazał na zdjęcie Lucy. – Lucy Haeartfilia jest… Moją Nee-chan. – Wydusił z siebie i westchnął w porażce. Później spojrzał na Roguea i na Exceedy, które znów siedziały na blacie stołu tym razem przyglądając się zdjęciu w gazecie… Zamarli z wrażenia.

- Sting-kun, Ty żartujesz prawda?! Fairy-san? Twoją siostrą? - Pierwszy otrząsnął się Lector.
- Nie Lector, nie żartuję… Zanim odszedłeś od stolika z Rogueiem i Frosh zaczęły napływać do mnie różne urywki wspomnień z dzieciństwa o Niej… Zanim Weisslogia mnie zabrała na prośbę mamy i później. - Powiedział serio poważny. Zniżył głos i powiedział z poważnym wyrazem twarzy. - Tak naprawdę nazywam się Lucas Sting Heartfilia-Dreyar.
- A to niespodzianka… - W końcu odezwał siędrwiąco Rogue, też jak zwykle monotonnym głosem i mając skrzyżowane ręce na klatce piersiowej, ale można było u niego teraz zauważyć jeden z kącików ust był lekko uniesiony jakby chciał się uśmiechnąć. – I dopiero teraz to do Ciebie wróciło? – Zapytał spoglądając na Stinga jakby chciał jemu powiedzieć, że on to już dawno wiedział.
- Niestety, ale dopiero jak siedząc tu z Wami usłyszałem nie wiadomo skąd… Jak jakaś dziewczyna krzyczy moje imię... Od tego zacząłem mieć te urywki wspomnień… W tym krzyku było tyle bólu i smutku… jakby z powodu utraty. - Powiedział Sting ze spuszczoną głową.
- Sting-kun myślisz, że to Lucy-san? Dlatego usłyszałeś ten krzyk? – Zapytała zaciekawiona Yukino.
- Być może…, ale jak już o tym wspomniałaś to zaczynam się martwić o nią. To już ponad trzy lata jak po niej ślad zaginął odkąd wyruszyła na trening... – Powiedział smutno Sting.
- Nie martw się Sting-kun. Fairy-san na pewno jest cała… - Próbował go pocieszać Lector.
- Fro też tak myśli. – Odezwała się pogodna jak zawsze Frosh.
- Dzięki za pocieszenie… - Sting powiedział trochę pewniej.
- Ale… Sting-kun poczekaj! - Powiedziała, aby zdobyć Stinga uwagę, a następnie ściszyła głos. - Powiedziałeś Lucas Sting Heartfilia-Dreyar… Czy Dreyar to nie nazwisko Mistrza Fairy Tail? – Zapytała Yukino spoglądając na niego znad gazety.
- Ech… masz racje Yukino, Macarov Dreyar Mistrz gildii Fairy Tail jest moim Ojii-chan. – Westchnął po raz kolejny tego dnia Sting.
- To się porobiło… - Podsumował mruknięciem Rogue jakby próbował się nie śmiać, nadal siedząc z założonymi rękoma.
- Sting-san posłuchaj tego… To jest artykuł opisujący wywiad z Macarovem, chyba tydzień po JEJ odejściu… - Yukino pokazała w gazecie artykuł i zaczęła czytać fragment. -
„- Mistrzu Macarov. Czy to prawda, że Twoja wnuczka i  światło tej gildii za co wielu ją uważa… opuściła Gildię Fairy Tail?
- Jason, co Ty za głupoty wygadujesz? To tylko chwilowe… Moja Lucy wyruszyła na trening! Chce stać się silniejsza, aby chronić rodzinę i swoich Nakama. A co do tego co mówią… To prawda… jest światłem które rozswietla gildię i wszystkie serca… Nawet w najbardziej szare dni. Ona jest naszym światłem, naszym promykiem nadziei… - Odpowiedział Macarov dumny ukradkiem wycierając łzę.
- Coool~! Ale tak całkowicie sama ruszyla na trening? Myślisz, że da sobie radę? - Zapytał zaciekawiony Jason.
- Niee, nie jest sama… Ma ze sobą swoje wszystkie wierne Gwiezdne Duchy, nie zapominaj o tym Jason. Ona jest właścicielką prawie wszystkich legendarnych złotych kluczy Zodiakalnych, a dokładnie 10 z 12, oraz Jej starszy brat jest z Nią. A gdyby nawet nie poszedł z Nią dałaby sobie radę na pewno, wierzę w Nią~! – Odpowiedział dumny Mistrz gildii.
- Super~! Powiedz jeszcze Mistrzu, kto jest Jej starszym bratembo wielu czytelników jest ciekawych tego? – Zadając to pytanie Jason miał błyszczące oczy z podekscytowania.
- Jason! Co to za pytanie otóż wiadomo, że Jej starszym bratem, a Moim wnukiem jest Laxus! – Krzyknął na reportera z ogromnym uśmiechem.
- Coool! Dziękuję za wywiad i liczę, że niedługo Lucy-chan wróci cała i zdrowa wraz z Laxusem… Do zobaczenia~! – Jason pożegnał się z Macarovem.”  – Skończyła czytać i spojrzała na obu jej towarzyszy i Exceedy.

- Sting-kun? Czy wszystko w porządku? – Zapytała zmartwiona Yukino siedzącego obok niej Stinga, który siedział z pustym wzrokiem.
- To nic Yukino-chan… przypomniałem sobie wspomnienie gdzie Lucy kiedyś mi powiedziała o naszym Onii-san i o Ojii-chan, który jest mistrzem gildii. Ale nie sadziłem, że to Laxus, ten Gromowładny Laxus… Jednak Lucy go odnalazła i byli razem w tej gildii. A teraz… O ironio… Odeszli razem i nadal nie wrócili… - Powiedział po cichu i złapał się za głowę jakby czuł ogromny jej ból.

- Sting-kun możliwe, że masz zablokowaną pamięć… teraz wspomnienia skrawkami do Ciebie wracają… Nie martw się założę się, że niedługo się spotkacie. W końcu Laxus także jest Dragon Slayerem i musi wrócić na „Smocze Gody”… Prawda? - Pocieszała go Yukino uśmiechając się promiennie.
- Co do „Smoczych Godów” właśnie się martwię… Lucy-nee za blisko jest Natsu-san i jeśli On straci kontrolę, a jeszcze nie znalazł „MATE” to może jej zrobić krzywdę, a co gorsza zabić jak go opanuje wewnętrzny smok... Nie będzie myślał logicznie… Drugą opcją jest to, że może się okazać, że ona jest jego „MATE”. O Mavis… nie chcę nawet myśleć, co za piekło będzie w tej gildii, gdy Ona wróci, a nie dadzą Jemu się zbliżyć do Niej... – Powiedział Sting modląc się w duchu.
- Sting-kun… Lucy-san jest od ciebie starsza, prawda? Ile? – Zapytał zaciekawiony Lector siadając Stingowi na kolana.
- Tak Lector jest starsza ode mnie rocznikowo siedem lat różnicy jest miedzy nami, ponieważ jestem z 2 lipca x774, a Ona jest z 1 lipca x767, ale… przez tą przeklętą wyspę… - Powiedział łamiącym się głosem zacisnął zęby, aby powstrzymać się od płaczu i zacisnął dłoń leząca na blacie stołu w pięść.
- Oi! Sting-kun teraz jesteście w tym samym wieku można powiedzieć jak bliźniaki… I nadal jesteś jej młodszym bratem. - Pocieszał go Lector przytulając go.
- Tak wiem Lector, wiem… - Wyszeptał tuląc swojego czerwonego kumpla. 

„Lucy-nee… Laxus-nii… Gdziekolwiek jesteście… bądźcie bezpieczni… Chcę Was niedługo zobaczyć…” Pomyślał Sting.


Magnolia, Gildia Fairy Tail.

Ambulatorium.

Nie przytomna Lucy leżała na łóżku szpitalnym, a Natsu siedział w fotelu przy jej łóżku czuwając… Była w takim stanie od półtorej godziny. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął Macarov z Laxusem i Jellalem.
- Natsu my musimy ruszać już do Ery… zajmij się Lucy… Postaramy się wrócić jak najszybciej i informujcie nas w razie, czego. – Powiedział Mistrz.
- Dobrze Jii-chan nie musisz mi tego mowic to mój obowiazek. Nie martw się zajme się Nią. - powiedział Natsu nie odrywając nawet wzroku od ukochanej.
Gdy się teleportowali do Siedziby Rady on długo siedział myśląc i trzymając Lucy za rękę. Nadal był w szoku… Dowiedział się nie dawno i w dziwnych dla nich okolicznościach, że jego rywal z gildii, z którą także rywalizują jest zaginionym bratem jego Lucy i jego szwagrem… Tak szwagrem, bo tak mógł go teraz nazywać odkąd jest z Lucy oficjalnie parą poprzez oznaczenie.
- Ech… Czy to właśnie Jego ciągle szukaliście, Lucy? To była Wasza rodzinna misja, o której nie mogłaś mi powiedzieć, ani nikomu? – Westchnął i mówił do śpiącej dziewczyny.
- Teraz rozumiem, co Twoja babcia mówiła wtedy o Nim… Naprawdę jest jakieś podobieństwo w Waszej trójce… - Zachichotał i pogłaskał ją po policzku. – Obudź się już… Tęsknie za Tobą. – Wyszeptał głaszcząc ją, a w jego oczach ukazały się łzy. Czuł się bezradny. Czekał aż się obudzi, dla niego każda minuta była wiecznością.

Minęły dwie godziny odkąd Mistrz z Laxusem i Jellalem odeszli na spotkanie do Ery. Przez ten czas kilka razy zajrzała do nich Erza z Grayem i Happy z Candy.
Nagle Lucy zaczęła się wybudzać. Zamrugała powiekami, aby uzyskać lepsze widzenie i spojrzała na zmartwionego Natsu.
- N-Natsu? Co się stało? – Zapytała zdezorientowana podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Och, Nareszcie się obudziłaś. – Ucieszył się i usiadł na brzegu łóżka i wziął jej prawą dłoń w jego ciepłe ręce. - Straciłaś przytomność, gdy wspomnienia o Stingu wróciły… krzyczałaś jego imię i później padłaś na podłogę nieprzytomna… Laxus ani ja nawet nie zdążyliśmy Cię złapać przed upadkiem. – Powiedział skruszony ze spuszczoną głową. - Później wziąłem Cię na ręce i zaniosłem tutaj. Leżałaś nie przytomna prawie cztery godziny. - Powiedział i ucałował jej znak gildii znajdujący się na wierzchu jej dłoni. – Cholernie się martwiłem, Kochanie. – Wyszeptał mając łzy w oczach. Wiedział, że Lucy go usłyszy.
- Wiem Natsu, przepraszam, że musiałeś się martwić… Już jest wszystko dobrze. - Pocieszała go.
- Wiesz… Cieszę się, że w końcu przypomniałam sobie wszystko… i że wiem, że mogę Go niedługo zobaczyć… Tylko… Obiecaj mi, że będziesz przy mnie, gdy nadejdzie ten czas. Dobrze? – Powiedziała Lucy, pochyliła do niego i dała mu całusa w usta.
- Zawsze jestem i będę przy Tobie… I tego nic ani nikt nie zmieni… - Natsu przytknął swoje czoło do jej i powiedział czule. A później się ciepło zaśmiał. - Hehe zaczynam się powoli przyzwyczajać z tą myślą, że Szabla jest Twoim bratem.
- To dobrze… Mam nadzieję, że niedługo nie będzie Szablą, że będzie tam gdzie jego miejsce. Przy jego rodzinie. - Uśmiechnęła się do niego. I wstała z lóżka. – Natsu, a gdzie Jii-chan i Laxus-nii? I która godzina? – Zapytała Lucy. Gdy wyszli z Ambulatorium.
- Och, już 17 i oni już od ponad dwóch godzin są z Jellalem w Erze. Więc pewnie koło 19 powinni wrócić, jak dobrze myślę… - Odpowiedział idąc z nią za rękę po schodach jak schodzili z drugiego pietra. – Jesteś głodna albo coś? – Zapytał, gdy już doszli do baru i posadził ją na stołku barowym.
- Niee Natsu, na razie nic nie chcę, ale dziękuję za troskę. Kochany jesteś. – Odpowiedziała rumieniąc się delikatnym różem i cmoknęła go w policzek, na co sam też się zarumienił.
- To nic wielkiego wiesz, że to mój obowiązek i z resztą chcę Cię rozpieszczać. - Wyszeptał uwodzicielsko do niej, gdy się do niej zbliżył. Uśmiechnęli się do siebie. – Dobrze to posiedź sobie tutaj z Mirą, a ja pójdę sprawdzić, co tam z Happym i Candy, bo zostali z Charle i innymi Exceedami, gdy czuwałem przy Tobie. - Powiedział dając jej buziaka i odszedł w stronę swojego celu.


Pov. Lucy

Patrzyłam na odchodzącego Natsu, gdy ktoś do mnie zagadał.
-Witaj Lucy. Jak się czujesz? – Usłyszałam zza baru głos Miry, która stała tam od dłuższego czasu przyglądając się jej ulubionej parze. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do szczęśliwej barmanki.
- Hej Mira-chan już dobrze… Mogę poprosić to, co zawsze? – Poprosiłam grzecznie i posłałam jej jeden z uśmiechów.
- Oczywiście dla Mojej ulubionej szwagierki wszystko. - Zachichotała Mira i odeszła, aby zrobić mój koktajl truskawkowy.
- Lucy-chan~! - Usłyszałam znowu, że ktoś mnie woła, tym razem biegła w moją stronę młodsza Straussówna z ogromnym uśmiechem na twarzy. Za nią biegła Meredy, Juvia, Levy i Erza, która niosła na barana chichoczącą Wendy. Ja tylko złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam tabun bab biegnący na mnie. „Już nie zdążę utworzyć bariery ochronnej a też nie chcę ich skrzywdzić…” Pomyślałam.
- Hamuuuj~! – Krzyknęłam na nie, wystawiając przed siebie ręce jakby były jej tarczą. Dziewczyny stanęły przede mną chichocząc i ćwierkając.
- Po woli… Nic nie rozumiem! Pojedynczo~! - Ryknęłam, aby je uspokoić. Od razu pomogło jak ręką odjął. Nie tylko one się uspokoiły, ale cała gildia zareagowała na ten ryk. – No, a teraz… po kolei. – Powiedziałam spokojnie z uśmiechem przylepionym do twarzy.

*.*.*


C.D.N.

Rozdział 38. Lisanna i Meredy...

W poprzednim rozdziale:

Oderwałam wzrok od nieba i zerknęłam na Charle. Miała zamknięte oczy a koło niej stało jej młodsze rodzeństwo. Następnie otworzyła oczy i spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Widziałam. Możemy wracać. – Zachichotała Charle zakrywając łapkami pyszczek.
- Co widziała nasza koteczka~? – Zapytałam żartobliwie pochylając się do niej z uśmiechem na twarzy.
- Wiem, komu są dokładnie przeznaczone dziewczyny. – Zaśmiała się Charle jakby coś kombinowała.
- Powiedz mi, bo zasnę póki wszystkie gwiazdy się pojawia, a chce się dowiedzieć także~. – Jęknęłam, na co ona przewróciła oczami i zaśmiała się.
- Ok, ok powiem ci. – Powiedziała i pomachała do mnie łapką bym się schyliła. Zrobiłam tak jak kazała i wytężyłam słuch.
- No to zamieniam się w słuch. – Powiedziałam.
- Lisanna jest przeznaczona Blondynowi o niebieskich oczach z Insygniem Gildii Sabertooth na lewym ramieniu. A Meredy jest przeznaczona dla cichego kruczoczarnego o czerwonych oczach z Insygniem Gildii Sabertooth na lewym Ramieniu. - Powiedziała i uśmiechnęła się chytrze. Ja tylko zachichotałam.
- Yosha! Wracamy, bo Natsu zaraz będzie mnie szukał. – Powiedziałam radośnie i zachichotałam. – O Mavis… To będzie ciekawe~! - Zapiszczałam. I weszliśmy do gildii chichocząc.
- A Państwu, co tak wesoło? – Zapytał mnie Onii-chan, który znikąd pojawił się przede mną z chytrym uśmieszkiem.
- Ponieważ mam dobry humor w dodatku mam dobra nowinę dla tych oto dwóch panien… - Zachichotałam ponownie wskazując na Lisannę i Meredy. Wszyscy przy stoliku gapili się to na mnie to na dziewczyny przez dłuższy czas. Aż w końcu…
- Lucy-chan mów~! – Było słychać Mirę, gdy pojawiła się z innymi dziewczynami prędko przy mnie ze szczenięcymi oczami.
- Powiem, ale jutro… Teraz wracam do domu… Dobranoc wszystkim~. – Zaszczebiotałam i wyszłam z Natsu i naszymi Exceedami. A Mirze i dziewczynom szczeki opadły z tego wszystkiego. Tej nocy Natsu spał u mnie, z czego jestem bardzo zadowolona... „Mogłabym się do tego przyzwyczaić…” Pomyślałam leżąc już w łożu owinięta muskularnymi ramionami Natsu i zanurzając się w świecie Morfeusza.


*.*.*


Następnego dnia, Magnolia.

Pov. Lucy

Wybraliśmy się z Natsu do Gildii. Była godzina 10. Mira z Laxusem już dawno tam byli zapewne.
- Natsuuu~ Szybciej! – Krzyknęłam do Natsu, który właśnie dopijał jego kawę w kuchni. W tym czasie Candy ułożyła się wygodnie na mojej głowie starając się mnie nie rozczochrać.
- Lucy, Kochanie już idę nie denerwuj się... – Natsu wyszedł z kuchni uśmiechnięty z Happym półprzytomnym u niego na głowie.
- A jemu, co? – Zapytałam starając się nie śmiać wskazując na niebieskiego futrzaka na jego głowie.
- Aaa… On dosypia. – Zaśmiał się Natsu.
- No dobrze, chodźmy już ~. - Pisnęłam niecierpliwie. Na co Natsu się zaśmiał i dał mi buziaka w policzek.
- Dobrze, już dobrze… Idziemy. – Wziął mnie za rękę splatając palce z moimi. Zarumieniłam się, zamknęłam drzwi za nami i poszliśmy do gildii.


Czas pominięty 5 minutowy spacer do gildii.

Gildia.

Ledwo zdążyliśmy wejść w próg, a zostałam już zaatakowana z wielkim impetem.

- Kyaaah~! – Krzyknęłam i już leżałam pod kimś na podłodze.
- Lucy-chan, Lucy-chan mów w końcu~! Jak mój przyszły szwagier wygląda?! – Piszczała Mira tuląc się do mnie.
- Gah… A może tak zejdziesz ze mnie i dasz mi trochę dostępu do powietrza? – Zapytałam udając irytację jej zachowaniem. - I może tak dzień dobry Mira-chan, Hmm? – Zapytałam. Ona popatrzyła na mnie dziwnie.
- Laxus~ zabierz ze mnie swoją kobietę albo pożałujesz! – Krzyknęłam do brata, który przyszedł i pomógł nam wstać. Mira migiem znalazła się przy mnie i otrzepała mnie z kurzu.
- Tak, Ohayou Lucy-chan. – Powitała mnie z jej słodkim uśmiechem. Spojrzałam na nią i na Laxusa i pokręciłam głową z dezaprobatą, a później na Lisannę i Meredy siedzące przy barze i popijające koktajle.
- Czy mogę najpierw usiąść spokojnie i napić się koktajlu z dziewczynami? Myślę, że one pierwsze powinny się o tym dowiedzieć… Duh. – Powiedziałam i nadymałam policzki oraz skrzyżowałam ramiona na piersiach. Przepuścili mnie i poszłam usiąść z Lisanną i Meredy. Natsu natomiast poszedł do Graya i Gajeela, którzy siedzieli z Levy, Juvią i Wendy.

- Dzień dobry dziewczynki. Co tam? – Przywitałam się z nimi siadając na stołku barowym.
- Ohayou Lucy~. - Powiedziały jednoczenie i zachichotały.
- Widziałyśmy jak zaatakowała Cię od wejścia Mira-nee. – Zachichotała Lisanna.
- To było nawet zabawne… - Dołączyła do niej Meredy.
- Oi! Przypominam, że mam coś na Was… A jak dobrze wiesz Lisanna, jeśli powiem to Mirze to nie da wam spokoju przez dłuższy czas… - Powiedziałam rozdrażniona. 
„Ups, się trochę wkurzyłam.” Pomyślałam.

- Eeep~! G-gomene Lucy-nee! – Zapiszczały obie tuląc się, gdy zauważyły ponurą aurę unoszącą się za mną.
- Ha ha! Jakbym widział Natsu i Graya tulących się pod blaskiem śmierci Erzy! – Śmiał się do rozpuku Laxus podchodząc do nas z Jellalem.
- Co zmalowały? – Zapytał rozbawiony sytuacją Jellal.
- Och, Jellal. Pewnie widziałeś, co Mira wyprawiała ze mną na wejściu… - On skinął lekko głową w zatwierdzeniu tego. - … Śmiały się z tego to zagroziłam, że powiem Mirze, co wiem zanim one będą wiedzieć pierwsze, a wiemy, jaka jest Mirajane. Nie dałaby im spokoju przez dłuuugi czas. – Wyszczerzyłam się do niego, a on się zaśmiał.
- Oo właściwie… To sam jestem ciekaw po tym jak narobiłaś nam wczoraj smaku zaczynając temat… - Powiedział hamując się od śmiechu.
- Racja~! – Krzyknęła „Elita” zbiegając się do baru, gdy to usłyszeli, no tak w końcu większość to Dragon Slayerzy. Westchnęłam w porażce opuszczając głowę, a później się zaśmiałam. Odwróciłam się by spojrzeć na obie dziewczyny i to, co zobaczyłam było zabawne były czerwone jak pomidory.

- No mów wreszcie~! - Krzyknęły obie speszone. Zaśmiałam się i wstałam ze stołka stając przed zgromadzeniem ze szklanką z koktajlem w ręku. Uśmiechnęłam się popijając swobodnie koktajl.
- Ok. Białowłosa. Wystąp. – Powiedziałam po połknięciu łyka. W mgnieniu oka przy mnie pojawiła się Lisanna. – Dragon Slayer o Blond włosach i ciemno niebieskie oczy i nad prawym okiem ma cienką bliznę. Jest szczupły, ale także umięśniony i wysoki. Ma kolczyk z metalowym wisiorkiem w lewym uchu. Jego znak jest biały na lewym ramieniu. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się chytrze. Spojrzałam na nią myślałam, że zemdleje z Mirą, która ją ściskała i piszczała z podniecenia.
- L-Lisanna? Wszystko w porządku? – Zapytałam ją zaniepokojona, ponieważ była jeszcze bledsza niż normalnie jest.
- T-tak. T-to niesamowite. Bo szczerze mówiąc to gustuję w blondynach… - Zachichotała i tym razem ukazał się rumieniec na jej twarzy. - Nie mogę się doczekać, kiedy Go poznam. - Pochyliła się do mnie i wyszeptała mi to do ucha. Ja się na to uśmiechnęłam zakrywając delikatnie usta jedną dłonią i spojrzałam na Mirę, której się oczy świeciły.
- Mira-chan puść już swoją siostrę, bo nie doczekasz się nawet siostrzeńców jak ją udusisz… - Na ten komentarz wszyscy się zaśmiali nawet zakłopotana Lisanna. Mira puściła ją i w podskokach wróciła do Laxusa szczebiocząc, jaka to ona jest szczęśliwa z powodu Lisanny.

- No dobra wiemy już o Lisannie, a co tam dla naszej małej Meredy się szykuje? – Zaszczebiotała Ultear uśmiechając się uroczo.
- Ultear nie jestem już mała… - Upomniała ją w zażenowaniu Meredy. Na co się uśmiechnęłam.
- Och tak, Meredy podejdź do mnie. – Nakazałam jej. Podeszła do mnie nieśmiało z wypiekami na twarzy. – Nie wstydź się… to normalne, że w końcu znajdujemy nasze drugie polówki. – Powiedziałam obejmując ją ramieniem pociesznie i uśmiechnęłam się do niej. – A teraz Ci powiem jak on wygląda… Skup się. On jest szczupłym mężczyzną i z kruczoczarnymi rozczochranymi włosami, które prawie sięgają jemu do ramion nosi je związane w kitkę i ma wypuszczoną grzywkę zasłaniającą jego prawe oko. Jego oczy przypominają oczy Gajeela są krwisto czerwone z pionowymi źrenicami. Jego znak jest czarny i znajduje się na lewym ramieniu. – Powiedziałam jej i zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Yay Meredy~! On mysi być naprawdę przystojny~! – Pisnęła Ultear, która także się zarumieniła. – Lucy~ a dla mnie nie przepowiedziały tam gwiazdki jakiegoś przystojniaka? – Przymilała się do mnie, co spowodowało, że nie wytrzymałam i brechnęłam śmiechem tak samo Jellal i Meredy.

- Niestety nie widziałam nic Ultear…przykro mi. – Powiedziałam próbując przestać się śmiać i przytuliłam ją.
- Oi, piękna, po co Ci gwiazdki mają przepowiadać skoro masz tutaj mnie… - Zachichotał Bixlow skradając się do Ultear, gdy rozerwałyśmy nasz uścisk. Ten komentarz spowodował, że się zarumieniła i próbowała go ukryć przed nami. Śmialiśmy się i relaksowaliśmy przed wyjazdem do Ery.

- Ugrh… Nie chce mi się jechać na to głupie spotkanie~! – Jęknęłam, gdy siedliśmy wszyscy do naszego ogromnego stołu.
- O shit~! Zapomniałbym… dzięki Imouto!- Wyszczerzył się do mnie Laxus.
- Lucy-nee, a wiadomo w ogóle, na jaki temat będzie to spotkanie? – Zapytała Wendy.
- Niestety nigdy nie wiadomo Wendy… - Powiedział dziadek podchodząc do nas. – A co to za zgromadzenie było przy barze? – Zażartował sobie.
- Jii-jii Lucy mówiła nam, co w gwiazdach było zapisane dla Lisanny i Meredy. Są przeznaczone dla dwóch ostatnich znanych nam Dragon Slayerom w Fiore.- Zarechotał Laxus i wyszczerzył się chytry uśmieszek.
- Wow! No no, więc… Lisanna pochwal się, który to jest tym szczęściarzem? - Zachichotał staruszek. Na to Lisanna znów spłukała się rumieńcem.
- Uh-um… On jest blondynem. – Wydukała próbując ukryć rumieniec.
- Hmm.. Mówisz jeden z bliźniaczych? Ciekawe, ciekawe… - Powiedział i pogładził się po brodzie w zamyśleniu. – Czyli Meredy jest ciemnowłosy, co? – Zwrócił się z pytaniem do różowogłowej dziewczyny, która przytaknęła skinieniem głowy.
- W takim razie, jeżeli oni są także w czasie „Smoczych Godów” to będą chcieli podczas Dai Matou Enbu się przed Wami popisać i będą robić wszystko, aby pokazać jak są silni i że mogą Was ochroni, gdy zajdzie taka potrzeba, więc wykorzystają swoje siły fizyczne i magiczne na maxa… w takim razie też my będziemy musieli pokazać im, jaką siłą my dysponujemy i nie możemy ich lekceważyć. – Oznajmił nas dziadek.

- Wiem Jii-chan, mogę przejrzeć ich podczas „Smoczych Godów”… Wszystko mam w tym palcu. – Zaśmiałam się i pokazałam jemu mały palec u prawej dłoni. Co go rozbawiło także.
- To jest moja wnuczka… - Wiwatował i przytulił mnie.
- J-jesteś wnuczką M-mistrza, Lucy? – Zapytał ktoś za moimi plecami. Obejrzałam się i zobaczyłam zaskoczonego Erika ze śpiącym Remim na jego głowie.
- Och, witaj. Tak Eriku jestem wnuczką Mistrza Gildii i młodszą siostrą Laxusa. – Powiedziałam uśmiechając się do niego i wskazując na siedzącego z Mirą niedaleko mnie Laxusa. – Ale wydawało mi się w już wczoraj z Ojii-chan Ci o tym wspominaliśmy, ne? – Zapytałam.
- Być może nie przyłożyłem do tego uwagi… Przepraszam. – Powiedział speszony rumieniąc się.
- Nic się nie stało. A jak tam Trening? Chyba nie miałeś dopiero za tydzień wrócić? – Zapytałam go.
- Już zakończony. – Wyszczerzył się radośnie do mnie. - Dziś o 10 skończyliśmy ostatnią technikę i Poison wróciła do Dragon Worldu. – Oznajmił. Cała zesztywniałam, gdy to powiedział.
- Poison powiedziała Ci o Dragon Worldzie? – Zapytałam go zaskoczona.
- N-nie, przepraszam, że wtargnąłem na twoja prywatność, ale słyszałem przypadkiem twoje myśli, gdy otwierałaś portal dla Poison. Nie chciałem, przysięgam… Niestety mam najczulszy słuch ze wszystkich Dragon Slayerów, no chyba prócz Ciebie Księżniczko. Ty możesz to kontrolować w przeciwieństwie do mnie. Mi jeszcze zajmie dużo czasu zanim będę mógł kontrolować ten zmysł. – Ukłonił się w geście przeprosin.
- Nie musisz przepraszać Eriku, to raczej ja powinnam Cię przeprosić, że zataiłam przed tobą fakt o Dragon Worldzie. – Powiedziałam w skrusze.
Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Miałaś prawo nie zaufać mi od razu… Sam bym tak postąpił, aby chronić to, co jest dla mnie ważne. – Wyszeptał.
- A co jest dla Ciebie ważne? – Odszeptałam i zerwałam uścisk patrząc jemu prosto w oczy.
- Teraz? Wy… Gildia, Ludzie, którzy podali mi pomocną dłoń i okazali serce… nie potrzebuje dużo czasu, aby zrozumieć… Teraz wiem, że to jest mój dom i moja rodzina. Dzięki… Tobie. – Powiedział załamującym się głosem i pociągnął nosem.
- Jeszcze raz Ci powiem nie masz, za co dziękować. Po części sam sobie dajesz rade, bo chcesz zejść z tej złej ścieżki… Teraz jesteś jednym z nas po wszystkim.- Poklepałam go pocieszająco po plecach. – Teraz masz nas, Kinanę i Remiego. I to jest cześć definicji szczęścia. - Zachichotałam jak spojrzałam na niego. Wyglądał jak parolatek latek słuchający z zaciekawieniem Historii o świecie.
- Czyli już zakończyłeś trening? – Zapytałam go jeszcze raz i przyjrzałam się jemu uważnie.
- Och, Poison powiedziała, że szczerze nie ma, co mnie uczyć, ponieważ wszystkie techniki już znam, więc ulepszyliśmy je i wróciła. Tak też i ja wróciłem z Remim.- Powiedział i wskazał na swoją powiewającą czuprynę od chrapania jego Exceeda. Zaśmiałam się, czym chyba obudziłam Remiego.
- Erik chce rybkę~! – Jęczał Remi przecierając oczy łapką.
- I tak od wczoraj… - Erik westchnął śmiesznie przewracając oczami. I zwrócił się do Remiego. - Idź do Kinany, ona Ci da. – Powiedział do Remiego i Exceed odleciał burcząc pod nosem gdzie może być Kinana. Ale zamiast do baru gdzie była Kinana poleciał w całkiem odwrotna stronę… do stołu gdzie wszystkie Exceedy siedziały i wcinały RYBY!
- He he chyba znalazł to, co chciał. - Wskazałam Erikowi gdzie znajduje się teraz jego Exceed.
- To dobrze… Widać, że poradzi sobie. - Zaśmiał się pod nosem patrząc w tą samą stronę, co ja.
- Cieszę się, że jesteś tutaj szczęśliwy… Mogę się domyślać, co przeszedłeś wcześniej. – Powiedziałam łagodnie do niego pocierając pocieszająco jego ramie.
- Hmm… tak, wiesz nie było kolorowo, ale teraz mam okazje to odbić… W tej Gildii, z tymi wszystkimi ludźmi… To miejsce dla mnie jest jak „raj na ziemi”. - Powiedział i zamyślił się.
- Wiesz, co? Lepiej idź coś zjedz i później odpocząć. Całą noc nie spałeś i ciężko trenowałeś. Ja teraz pójdę, bo zaraz mój ognisty smok będzie czuł się zagrożony. - Uśmiechnęłam się figlarnie wskazując dyskretnie na stół, przy którym siedział Natsu, który cały czas nas obserwował i zaśmialiśmy się oboje.
- No tak… Dobra, to na razie. – Erik pożegnał się ze mną i odszedł do Kinany.
Ja za to wróciłam do stołu, przy którym siedzieli moi Nakama i usiadłam na kolana Natsu.

- Już jestem~, tęskniłem? – Zapytałam go zalotnie dając mu całusa w usta. Jakoś nie krępowałam się całować go przy całej gildii. Kiedyś bym się czuła skrepowana nawet przy wzięciu za rękę. Chociaż nadal się rumienie w niektórych sytuacjach, ale cieszę się, że poznałam tą romantyczną i uroczą stronę Natsu.
- Żebyś wiedziała… zaczynam być zazdrosny o Erika. – Powiedział z uroczymi dąsami, ale także mogłam zaobserwować w nim poważne oznaki zaborczości.
- Oi, nie potrzebnie Płomyczku, Plujek ma już swoją panienkę. – Zadrwił Gray, który siedział i nonszalancko zarzucił ramie na oparcie ławki za plecami Juvii.
- A Ty nie byłbyś gdyby Layon się tak kręcił non stop przy Juvii? – Natsu warknął na niego przez zaciśnięte zęby. Zacisnął uścisk na mojej talii także.
- Natsu~, ale Erik nic złego nie robi. Więc się uspokój, proszę~. – Upomniałam go i pogłaskałam po policzku. Najwidoczniej to lubi, gdy tak robię, bo zaczął mruczeć niczym duży kot, a w jego przypadku smok.
- Gihi… Lu lepiej przestań, bo zaraz Salamander się rozpłynie tutaj… - Zaśmiał się Gajeel widząc to, co robię z Natsu. Za to Natsu tym razem warknął na Gajeela za tą uwagę. Ale zaczęłam tym razem głaskać go po jego niepozornie miękkich różowych włosach.
- Oj Gajeel~ Wiem, że ty tez tak lubisz~. - Ćwierkałam do niego. Na co się zarumienił i uciekł wzrokiem gdzieś w głąb gildii.
- To było dobre Luce. – Wymruczał mi w szyję Natsu obejmując mnie w talii. Później oparł głowę na moim ramieniu. - Luce? – Zapytał nagle.
- Tak? O co chodzi Natsu? – Zapytałam patrząc jemu w oczy.

 - Czy wiesz, kim są ci dwaj, którzy są przeznaczeni dla Lisanny i Meredy? – Zapytał mnie niespodziewanie i wyczulam napięcie w jego głosie.
- Dlaczego pytasz Natsu? Czy coś Ci w tym nie pasuje? Znam ich ze słyszenia, ale tak to nie. Natsu tego, co gwiazdy zapisały nie można zmienić. To tak jakbyśmy My mieli zmienić nasz zapis w gwiazdach Natsu. – Upomniałam go. – Nasze spotkanie także było zapisane przez gwiazdy sam Igneel mi powiedział to … Śledził zapis gwiazd odkąd się spotkaliśmy w Hargeon. Dlatego ostrzegam Cię, jeśli coś zrobisz głupiego… masz wybór, jeszcze… Najwidoczniej jesteś niezdecydowany i zazdrosny o Lisannę… Przemyśl wszystko i daj mi odpowiedź, a teraz lepiej pójdę… - Chciałam zejść z jego kolan, ale zatrzymał mnie w ciasnym uścisku desperacko nie chcąc wypuścić mnie.
- Nie chcę nic zmieniać Luce, czy też wybierać. Wierzę, że gwiazdy miały w tym jakiś swój cel, aby nas połączyć… Zdecydowałem już dawno, że chcę Ciebie, nie Lisannę. - Powiedział cicho z twarzą ukrytą w moich plecach tłumiąc łzy. – Kocham Cię, Lucy. – Wyszeptał do mnie. W oczach pojawiły mi się łzy, ale starałam się, aby nie wydostały się z nich.
- Wiem, ja Ciebie też, Natsu. – Powiedziałam i opuściłam głowę tak, że grzywka zasłaniała mi oczy. Obróciłam się i oparłam głowę o jego ciepłe ramię i zaczęłam myśleć. Nie obchodziło mnie, że wszyscy, którzy są wokół nas na nas patrzą.

 Nagle coś mnie uderzyło… jakaś myśl.
- Czuję, że już jestem blisko Ciebie braciszku… - Wymamrotałam pod nosem. Ale na moje nie szczęście Elita usłyszała.
- C-co?! – Krzyknęli wszyscy na raz.


*.*.*



C.D.N.