niedziela, sierpnia 17, 2014

Rozdział 36. Nowi Członkowie Gildii i Powrót... cz. 1

W poprzednim rozdziale:

- Witamy! – Powitaliśmy razem wchodząc do salonu z uśmiechem na twarzach i trzymając się za ręce. Akurat Rozmawiali z kimś przez Lacrimę. To był dziadek.
- Ojii-chan! – Zawołałam radośnie, gdy podeszliśmy z Natsu bliżej.
- Proszę, proszę moja słodka wnusia przyszła. Jak się czujesz Słoneczko? Witaj również Natsu. - Powitał nas i spojrzał na Nasze splecione ręce a później na nas. My tylko się do niego uśmiechnęliśmy.
- No nareszcie! W końcu na miłość Mavis… W końcu ~! - Radował się dziadek głośno się śmiejąc i wykonując swój taniec radości przed Lacrimą i rozproszył połączenie. „ Hmm… chyba poszedł świętować…” pomyślałam radośnie. Wszyscy, którzy byli w salonie spojrzeli na to samo, co dziadek wcześniej i wywalili oczy na nas, oprócz Laxus, Gray i dwóch przekraczających, czyli Lilyego z Lolą, którzy najwidoczniej o tym wiedzieli, bo nie byli zaskoczeni. Lisanna i Mira piszczały z podniecenia i krzyczały „NaLu!” Jak FanGirls normalnie…Erzie to łyżeczka z ręki wypadła w połowie drogi do ust jak została wyciągnięta ze swojego „tortowego świata” i zaczęła się rumienić, na co Jellal się zaśmiał i ja przytulił. Wszystkie dziewczyny podbiegły do mnie, gratulowały i chciały zobaczyć mój tatuaż. Odsłoniłam szyję przerzucając warkocz na drugie ramie i zaparło wszystkim dech w piersi jak go zobaczyli. No prawie wszystkim, bo Natsu już widział i miał taki sam. Stał z boku i się uśmiechał dumnie, gdy był poklepywany przez chłopaków po ramieniu, którzy mu gratulowali.

- Lushhii~ Natshhu~! Gratulacje! – Lecieli do nas Happy i Candy.

- Kyaah~ Lucy! To jest piękne! – Piszczały razem Lisanna, Mira, Juvia, Meredy i Ultear.

- Lucy-nee to się tak samo pięknie mieni jak twoje Insygnia gildii.- Chichotała się Wendy.
- No wreszcie Nasza mała Lusia jest kobietą i ma faceta trzeba to opić! - Zaśmiała się Cana z nad jej beczki wina.

- Lu-chan gratuluję jeszcze raz! A tatuaż jest cudny, taki fantazyjny! – Wiwatowała Levy.


*.*.*

Pov. Lucy

- Yay! Dzięki! – Podziękowałam tuląc je wszystkie.
- Ale wiesz, co Cana… Co do tego „faceta” to musze wprowadzić korektę, ponieważ wedle smoczego prawa… Gdy Dragon Slayer oznaczy swojego „Mate” i On/Ona zgodzi się być jego to tak jakby tutaj … Łatwiej mi będzie powiedzieć, że wedle mojego królestwa jesteśmy jakby Małżeństwem… - Ostatnią część wyszeptałam i zarumieniłam się zakłopotana. – No i pozostają nam jeszcze dwie ostatnie fazy, czyli 2 i 3, aby jak to się mówi skonsumować małżeństwo. - Dopowiedziałam nie podnosząc wzroku na moich słuchaczy.
- T-to znaczy? – Zapytała Erza niepewnie i chyba także czuła się zakłopotana. Widniał na jej twarzy dorodny czerwony rumieniec.
Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam im dokładnie wyjaśnić.
- Posłuchajcie wszyscy. „Smocze Gody” To czas, w którym Smoki i Dragon Slayerzy szukają swoich „Mate”, partnerów na całe życie inaczej mówiąc „Smocze Gody” są jak czas rytuału małżeńskiego i łączenie się w pary.

 Są trzy fazy, przez które przechodzimy podczas „Smoczych Godów”:
·  Faza 1: Wyznanie i oznaczenie „Mate”.
·  Faza 2: Krycie. – Nie muszę chyba tłumaczyć, na czym polega. Sama nazwa mówi za siebie. – Powiedziałam rumieniąc się.
·  I na koniec Faza 3: Potomstwo. Doprowadzenie do ciąży. - Zakończyłam i westchnęłam w porażce czerwieniąc się bardziej niż włosy Erzy czy sama Erza. Zerknęłam ukradkiem na inne dziewczyny i zauważyłam, że także się rumienią. Usłyszałam za sobą damski chichot… odwróciłam się i widzę Lisanna się chichocze?

- Ty się Lisanna nie śmiej… jesteś kolejna. Do końca „Smoczych Godów” daleko, a jeszcze są inni Dragon Slayerzy w Fiore. I chyba nie zapomniałaś, o czym mówiły gwiazdy, jeśli chodzi o Ciebie, hmm? – Upomniałam ją drwiąc z niej przy okazji i przestała się śmiać i także spalając buraka. Poczułam coś miękkiego dotknęło mojej łydki. To była łapka Charle.
- Co tam Charle? O co chodzi? – Zapytałam kucając przy niej.
- Miałam wizję związaną z tobą i o Meredy. – Powiedziała.
- Meredy? Naprawdę? A co to było? – Zapytałam zaciekawiona Charle i spojrzałam na różowowłosą dziewczynę.
- To była gwieździsta noc i czytałaś z gwiazd tam także byłam i Candy i Sora. Gwiazdy przepowiedziały nie tylko o Lisannie, ale i o Meredy. - Powiedziała mi Charle.
- Czekaj, czekaj było coś o różowogłowej dziewczynie, ale nie sadziłam, że to mogła być Meredy. Hah… Często gwiazdy uzupełniają przyszłość na niebie. – Powiedziałam uśmiechając się do kotki.
- Powodzenia. - Powiedziała Charle i odeszła do Happyego i wzięła od niego rybę. Co ucieszyło niebieskiego Exceeda.
- W takim razie nie tylko Lisanna, ale i Meredy jest przeznaczona dla Dragon Slayera. – Powiedziałam uśmiechając się do obu dziewczyn.
- C-co?! - Wszyscy krzyknęli.
- No, co? Taka prawda. Gwiazdy się nie mylą do tego Charle miała wizję. – Powiedziałam.
- To prawda, jest jeszcze trzej Dragon Slayerzy, o których wiemy. – Powiedziała Wendy siedząc przytulona do rumieniącego się Romea.
- Tak, dwóch Szablo zębnych przystojniaków i jeden Wężowaty.- Zaśmiała się Cana.
- Skucha~! Korekta tylko dwóch Szablo zębnych przystojniaczków, bo Wężowaty powiedział mi, że ma oko na Kinanę jak ostatnio odwiedzałam go w więzieniu Rady. – I zaczęłam komicznie drgać brwiami do Cany. Po czym usłyszałam wściekły ryk. Na co się zaśmiałyśmy. Oparłam się o ramie Cany.
- A po co ty u niego byłaś? – Zapytała zaciekawiona.
- Porozmawiać… od incydentu z Nirvaną powiem, że zrobił się nawet sympatyczny. - Powiedziałam i puściłam oczko do Niej, na co się zaśmialiśmy znów.
- A tak w ogóle Cana, co tam u Bacchusa? - Zapytałam figlarnie.
- U niego baaardzo dobrze… Mamy się widzieć na Dai Matou Enbu.  – Uśmiechnęła się do mnie i później spojrzała na moje piersi. - Niee no dziewczyno! Ale Ty te balony to chyba na drożdżach hodujesz, co? Bo za każdym razem, co Cię widzę to większe się wydają, daj mi przepis na takie cuda! I nie powinnaś ich tak chować! – Chichotała się do mnie i chwyciła mnie za cycki żartobliwie jak to zawsze Ona stojąc za mną. I odwróciła się do chłopaków – No nie chłopaki? - Wyszczerzyła się do nich w głupkowaty uśmieszek i puszczając im oczko.
- Cana! – Było słychać ryk od Natsu i Laxusa. I nie obejrzałam się, kiedy i znajdowałam się w ramionach Natsu.
- Nie waż się dotykać więcej Jej piersi! Ostrzegam cię Cana! – Jego oczy były wściekle dzikie. Co mnie samą przeraziło.
- Już, już Natsu… Spokojnie to były tylko żarty, spokojnie już... - Uspokajałam go głaszcząc po policzku. Napięcie z jego ciała powoli uchodziło, ale nadal patrzył zły na Canę.
- Natsu spokojnie… Nie trzeba się złościć, to Nakama. Spokojnie… - tym razem spojrzał na mnie już spokojnie i się lekko uśmiechnął tuląc mnie.
- Przepraszam poniosło mnie… - powiedział i później spojrzał na Canę. – Cię też powinienem przeprosić Cana. Ale od dawna nie podoba mi się to jak dotykasz piersi Lucy. Mimo że tego nie okazywałem. - Wyjaśnił ze skruchą w glosie.
- To ja powinnam przeprosić…, gdy mówiono Mi, że Dragon Slayer jest poważnie zaborczy i ochronny dla swojej „Mate” nie sadziłam, że aż tak mocno, przekonałam się i widzę, że nie ma różnicy czy to facet czy dziewczyna… zobaczyłeś, że dotykam Lucy na podłożu seksualnym i zareagowałeś to normalne u smoka… tak myślę… Sorry Natsu, Lucy. – Powiedziała Cana i posłała nam przepraszający uśmiech.

- Dobra teraz jak się uspokoiło… Chcę ogłosić coś… Na samym początku jak tylko spotkaliśmy się z Jellalem i dziewczynami tutaj Ojii-chan przysłał mi stempel Gildii. Więc będę miała przyjemność przywitać w jego imieniu nowych członków gildii. Przepraszam, że dopiero teraz, ale dopiero teraz jesteśmy wolniejsi od treningów… Jellal, Meredy, Ultear zapraszam po Insygnia Gildii. - W moich rękach pojawił się stempel i podeszłam do nich z Mirą.
- Mirajane… Czyń honory. – Podałam jej stempel.
- Hai Lucy! – Zaćwierkała Mira. – A więc kto pierwszy z was? – Zwróciła się do trójki.
- Może ja…- powiedział Jellal wychodząc przed dziewczyny. Podszedł do Miry i rozpiął koszulę. – Lewa pierś w szkarłatnym kolorze. – Powiedział i uśmiechnął się do Erzy.
- Ach… Miłość~ - westchnęła szczęśliwie Mira stawiając insygnia na jego piersi. – Proszę bardzo. – Powiedziała i uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- To może teraz ja.- Wyszła nieśmiało Ultear. „Chyba nadal jest nieufna i nie pewna przyjęcia do nas…” Pomyślałam.
- Spokojnie Ultear. My nie gryziemy… Jesteś jedną z nas po wszystkim wiec śmiało idź. – Powiedziałam jej i dałam jej krzepiący uśmiech. Na co ona uśmiechnęła się i zrobiła jak radziłam.
- To, jaki kolor i gdzie? – Zapytała tym razem ją, Mira.
- Tam gdzie miałam poprzednie Insygnia. Na plecach na bliźnie w kształcie „X” w kolorze ciemnym bordowym. – Powiedziała Ultear odsłaniając plecy zbierając swoje długie włosy na bok. Mira zrobiła jej znak i także do niej się uśmiechnęła.
- Proszę bardzo… - Powiedziała Mira.
- Dziękuję. – Odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła Ultear. Podeszła do mnie i przytuliła mnie ze łzami w oczach. – Dajesz mi szansę na lepsze życie nie wiem jak mam dziękować… - Płakała mi w ramionach.
- Cii~ spokojnie Ultear… Już spokojnie nie płacz. Jesteśmy po wszystkim Nakama pomagamy sobie i opiekujemy się nawzajem sobą… Nawet, jeśli byliśmy kiedyś wrogami to było kiedyś a teraz jest teraz… Każdy może się zmienić w każdą stronę czy to z dobrej na złą czy ze złej na dobrą. Wy macie szansę zejść ze ścieżki zła i wkroczyć na tą dobra razem z nami, mając rodzinę, przyjaciół… To nie zabija Ultear i zaufaj nam to jest dobre. – Powiedziałam odciągając ją od siebie by spojrzała mi w twarz. Uśmiechnęłam się do niej i znów przytuliłam. Na co wszyscy patrzyli z czułością.
- Dobrze to jeszcze ja. U mnie będzie ciemno różowy na prawej piersi. – Powiedziała szczęśliwa Meredy wskazując palcem obfity dekolt uśmiechając się promiennie. Mira przystawiła stempel do jej piersi i w ten sposób po chwili powstało jej insygnia gildii Fairy Tail.
- Proszę bardzo. – Zachichotała Mira.
- W takim razie witamy wśród swoich… Witamy w Rodzinie… Witamy w Fairy Tail. – Zaszczebiotałam do nich. Na co wszyscy razem wznieśli okrzyki powitalne i unieśli ręce w znak Fairy Tali, czyli wystawiony kciuk i palec wskazujący do góry.

- Kochani… Wydaje mi się już przyszedł czas, aby wrócić do Gildii… Jesteśmy na tyle silni, aby zrobić tam niezłą rozpierduchę i wykopać Szablo zębnych ze szczytu! – Radośnie podsumowałam wyrzucając do góry ręce. Nawet nie zauważyłam, kiedy i jak Natsu się zakradł za mnie i objął mnie w talii od tylu i pocałował w szyję tam gdzie znajduje się znak współzależności.
- Tak, tak Luce… Ty i Laxus na pewno jesteście na tyle silni by sami wszystkich pokonać… - Zaśmiał się przytulając się do mnie i opierając brodę o moją głowę. Na co reszta wybuchła śmiechem.
- To prawda Lucy… Sama byś ich zmiotła z powierzchni areny… - Śmiał się Jellal tuląc Erzę siedząc na sofie.
- Eee tam… Żadna to zabawa samej. – Żachnęłam się. Dzięki czemu usłyszałam kolejny wybuch śmiechu.

- No to dobra… Jak Lucy powiedziała wracamy jutro. Dziadek ma jakąś sprawę do nas wszystkich, więc jazda się pakować ludzie! Jutro w Hollu o 7.30! – Krzyknęli Laxus-nii z Mirą. Wyszli z salonu trzymając się za ręce. To samo zrobiła reszta. Ja także byłam już w swojej sypialni spakowana i szykowałam właśnie do spania, ponieważ już było po 22. Właśnie byłam po kąpieli i byłam już w koszulce nocnej. Siedziałam przed toaletką rozczesując włosy, gdy do pokoju po cichu wszedł Natsu. Podszedł do mnie i dal mi buziaka w policzek.
- Cześć Kochanie. Już się stęskniłeś? – Zapytałam go żartobliwie nadal rozczesując włosy.
- Spakowałem się i pomyślałem, że ostatnią noc spędzę spiąć z Tobą. Mogę? – Zapytał mnie robiąc szczenięce oczy.
- Myślę, że nie mam nic przeciwko… - Powiedziałam uśmiechając się do niego nadal rozczesując włosy. Nagle Natsu chwycił szczotkę z mojej ręki i wziął pasmo moich włosów i zaczął czesać. – Nie sądziłam, że jesteś do tego zdolny. – Zachichotałam. – Zaskakujesz mnie Natsu.
- Dla Ciebie wszystko. – Powiedział, gdy skończył, pochylił się i dał mi buziaka w usta. Wziął mnie na ręce w stylu ślubnym i zaniósł do łoża. Odłożył mnie delikatnie na nim i zdjął swoje ubrania pozostając w samych bokserkach. Dziwne uczucie miałam, gdy go zobaczyłam później takiego. Było mi strasznie ciepło w środku i policzki także miałam ogrzane. Położył się koło mnie i zgasił światło. Okrył nas kołdrą, przytulając się do mnie objął mnie swoim silnym muskularnym ramieniem wokół mojej drobnej talii.
- Dobranoc Lucy. – Pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc Natsu. – Położyłam głowę na jego piersi i niesłychanie szybko zasnęłam.

Następnego dnia rano.

Pov. Lucy

Obudziłam się i spojrzałam na zegar na moim nocnym stoliku była 6.30. Spojrzałam na Natsu, który jeszcze smacznie spal. Postanowiłam go obudzić, aby znów nie zaspał.
- Natsu~, wstań musimy się szykować niedługo ruszamy do gildii. – Poprosiłam go.
- Jeszcze 5 min., Lucy … - Wymamrotał przez sen.
- Nie Natsu… Wstawaj, bo cię wykopię z łóżka, a tego zapewne nie chcesz. – Powiedziałam już tym razem złośliwie. Co chyba podziałało. Zerwał się do pozycji siedzącej.
- Nie spije już. Nie wykopuj mnie Luce~. – Powiedział płaczliwym tonem.
- Dobrze, już dobrze. Nie zrobię tego tylko wiesz, że zaraz musimy wyruszać… No chyba, że wolisz wracać pociągiem do Gildii? – Zapytałam go drwiąco uśmiechając się do niego.
- Niee… Jeśli nie jedziesz ze mną. – Powiedział z dreszczem przerażenia.
- No nie chce mi się jechać pociągiem… Wolę portal. – Powiedziałam leniwie się przeciągając i potem wstałam z łóżka. Wzięłam ręcznik i ubrania, które sobie naszykowałam na dzisiaj. – Idę wziąć prysznic. Jak wrócę to chcę cię widzieć na nogach z Happym i Candy, bo znów ich zostawiłeś z Charle.- Podeszłam i dałam mu buziaka w usta.
- Dobrze, dobrze… - Wymamrotał i zwlókł się z łóżka zanim zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Po 30 min wyszłam z łazienki odświeżona i gotowa, aby zejść na dół. W pokoju nie było nikogo… a także zauważyłam brak mojej walizki.
- Hmm… Pewnie Natsu już zniósł ją na dół. – Zastanawiałam się na głos stukając palcem w brodę. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę jadalni wszyscy już tam byli.
- Ohayou Minna-san! Gotowi jesteście do drogi? – Zapytałam się moich bliskich.
- Lucy a ty nie będziesz nic jadła? – Zapytała zatroskana mną Mira.
- Nie jestem głodna, później coś zjem w gildii teraz wypiję tylko sok pomarańczowy. - Powiedziałam chwytając za szklankę z sokiem, który był naszykowany dla mnie i się uśmiechnęłam do niej. – Mam przeczucie, że coś ważnego się stało w gildii i że trzeba szybko wracać. – Powiedziałam do nich.
- Ale co? Zaatakowano gildię czy coś? – Zapytał zaniepokojony Laxus podchodząc do nas.
- Nie wiem. Ale to najwidoczniej coś ważnego. – Powiedziałam i westchnęłam.
- W takim razie ruszamy, ne? – Zapytał Jellal podchodząc do nas z Erza trzymając ją za rękę.
- Tak. Tylko powiedzcie mi… Gdzie jest Candy? – Zapytałam.
- Tu jestem Lucy~! - Zawołała lecąc z Lilym i trzymali się za łapki, co spowodowało u mnie uśmiech.
- Wracamy do Gildii Candy~! – Zawołałam do niej i rozejrzałam się za resztą exceedów.
- Hmm… Jest dwójka, a gdzie pozostała szóstka? – Zapytałam rozglądając się w około.
- Ah zapomniałam, Lola z Sorą poszli na spacer po ogrodzie, gdy jedliśmy śniadanie… - Powiedziała Erza.
- Happy i Charle też są w ogrodzie… - Powiedział Natsu biorąc mnie za rękę.
- To samo z Julią i Jackiem… - powiedział Gray stojący z Juvią.
- Kto pójdzie po nich? - Zapytał Laxus.
- My pójdziemy, wiemy gdzie są dokładnie i szybko wrócimy. – Powiedział Lily ochoczo.
- Dobrze tylko szybko. Nie możemy tracić czasu. – Odrzekłam. - Przez ten czas przygotuję portal. – Powiedziałam i Candy z Lilym odlecieli w poszukiwaniu reszty Exceedów. Przywołałam koło kluczy do bram i wybrałam jeden z nich. Zauważyłam dziwne spojrzenia od reszty. Westchnęłam.

- Nie chce mi się… Niech Voyager się tym zajmie. Otwórz się! Bramo do podróżnika, Voyager! – Wypowiedziałam i nagle pojawił się w jasnym świetle przystojny mężczyzna ze srebrnymi włosami i zimnymi oczami niczym Lyon, kolega Graya. W białej koszuli i krawacie a także w garniturowych spodniach. Elegancki i taki sam charakterek jak Lokiego. Playboy.
- Witaj Księżniczko. Dawno mnie nie wzywałaś. Tęskniłem~. – Powiedział uwodzicielko do mnie i błysnął swym olśniewającym uśmiechem. Pochylił się i ucałował moją prawą dłoń. Wyrwałam ją z jego dłoni tak szybko jak to możliwe, aby uniknąć kłopotów. Niestety było za późno… doszło mnie warczenie zza moich pleców, ponieważ Natsu stał za mną i wszystko widział.
- Voyager przestań się zgrywać i wykonuj swoją robotę jak należy i tak nie przebijesz Lokiego, jeśli chodzi o duchy podrywacze Lucy… - Zadrwił sobie z niego Laxus.
- Tsak… Niech będzie… - Voyager syknął na Laxusa.
Po tym pojawił się Loki za nim.
- Idioto, co ty wyprawiasz! – Ryknął na niego Loki – Ślepy jesteś czy masz za wysokie ego? Księżniczka jest zajęta i uszanuj to! Pieprzowy Casanova! - Wydzierał się na Voyagera i później uderzył go pięścią w twarz. Loki stał najeżony i dyszał posyłając wściekłe spojrzenie Voyagerowi.
Podbiegłam do Lokiego. I przytuliłam by go uspokoić.
- Spokojnie przyjacielu nic się nie stało… Nie denerwuj się na niego najwidoczniej był nie świadomy tego. Już spokojnie Loki. Mój kochany Lwie. – Uspokajałam go głaszcząc go po jego truskawkowo blond włosach przypominających grzywę. Dziwnym trafem Natsu o Lokiego nie był zazdrosny teraz. „Hmm … może, dlatego że Loki obstawił się za tym, że jestem w związku i że on to szanuje...?” Pomyślałam.
- Przepraszam Lucy… Nie chciałem się tak zachowywać przed Tobie, ale po prostu nie wytrzymałem i nie mogłem przemilczeć, dlatego sam otworzyłem moją bramę… Znasz Natsu wolałem zapobiec nieszczęściu. – Powiedział i uśmiechnął się smutno. – Szanuję twoje decyzje i wiem, że Natsu da ci szczęście… Czasami zazdroszczę jemu, że w końcu Cię ma dla siebie i Twoje serce. – Powiedział i przytulił mnie przed powrotem do Świata Duchów.
Stałam w miejscu jak wryta przez chwilę.
- K-księżniczko… - Odezwał się Voyager, który podniósł się z podłogi i próbował się zbliżyć do mnie.
- Odejdź Voyager… Porozmawiamy później. – Powiedziałam z powagą wypisaną w glosie i na twarzy… nie patrząc nawet na niego. Byłam rozczarowana nim.
- Przepraszam Hime… - Powiedział skruszony, ukłonił się i zniknął.
- Lucy…- Podszedł do mnie Natsu i przytulił mnie od tylu.
- Nic mi nie jest Natsu… Nie martw się. To tylko będzie rozmowa. – Powiedziałam do niego wypuszczając ciężko powietrze z płuc.
- Dobrze… Tylko pamiętaj, Jestem tu dla Ciebie. – Wyszeptał mi do ucha i dal mi całusa w policzek.
- Dziękuję. Teraz musze się skoncentrować. Sama otworze portal. Cholera… myślałam, że za pomocą Voyagera będzie szybciej. Ehh…, że też musiał wywinąć mi taki numer i się popisywać… - powiedziałam i westchnęłam w porażce. Skupiłam się i wyciągnęłam dłoń do przodu.

- Portal do Magnolii, Gildia Fairy Tail. - Otworzyłam portal i kazałam wszystkim po kolei wchodzić do portalu. Zostałam tylko ja, Natsu, Erza, Juvia, Wendy, Gajeel, Laxus i Gray, ponieważ czekaliśmy na Exceedy. Gdy wróciły wzięliśmy je w ramiona i wbiegliśmy do portalu.


*.*.*



C.D.N.


2 komentarze: