W poprzednim rozdziale:
Gdy wszedłem do jej pokoju zauważyłem
jakiś cień nad jej loczkiem, ale gdy zauważył mnie stojącego w drzwiach jakby
się przestraszył i uciekł przez okno, które było otwarte na całą szerokości
tylko zasłony falowały pod wpływem wiatru. Przeniosłem wzrok na Lucy… Spała,
lecz na jej spokojnej twarzy mogłem zauważyć wilgotne ślady łez. Zdjąłem
kamizelkę i wsunąłem się do niej pod kołdrę i objąłem ją w talii przysuwając ją
do siebie bliżej. Wtuliła się we mnie i uśmiechnęła się przez sen.
- Mmm~ Nat-su… - Wymruczała przez sen. Zarumieniłem się patrząc na nią śpiącą.
A tym bardziej, gdy wiem, że śni właśnie teraz o mnie. Delikatnie pieściłem jej
piękne oraz jedwabiste włosy.
- Nie pozwolę by Cię dla mnie zabrał Luce…
- Wyszeptałem jej zanurzając nos w jej włosach i powoli sam zasnąłem wdychając
jej słodki zapach i mrucząc jej imię przez sen…
*.*.*
Następnego dnia…
Pov. Natsu
Przypomniałem sobie
incydent z Zerefem, gdy obudziłem się i spojrzałem na spokojny wyraz twarzy
Luce, która jeszcze smaczne spała… Ostrożnie wyczołgałem się z łoża, aby nie
obudzić jej i wyszedłem po cichu do swojej sypialni. Wziąłem prysznic i
przebrałem się… Podczas rutynowych czynności moja głowa była zaprzątnięta
wszystkimi tymi zdarzeniami i myślami o Lucy. Nie mogę dłużej czekać.
Zdecydowałem… Jestem gotowy, aby wyznać jej. To musi być dziś. Nie pozwolę jej
odejść… Jest dla mnie jak narkotyk, od którego się uzależniłem odkąd ją
poznałem w Hargeon. Niestety byłem na tyle gęsty i dziecinny, że tego nie zauważyłem
uczucia, którym ją darzę i myślałem, że to normalne, że jest moją najlepszą przyjaciółką.
Ale to coś więcej… dopiero po jej stracie przejrzałem na oczy i jak to Erza
powiedziała… dojrzałem. Siedziałem tak w salonie myśląc i czekałem aż Lucy się
obudzi. Chciałem, aby było idealnie. Było już prawie południe i czas na obiad.
Podniosłem się z fotela i poszedłem do kuchni zanim podano obiad ze
zwerbowanymi przeze mnie po drodze Lilym i Lolą. Poprosiłem służbę, aby mój i
Lucy obiad zaniosła do pokoju Lucy, ponieważ tam miałem zamiar z nią go zjeść.
A później zwróciłem się do dwóch Exceedów stojących na blacie kuchennym.
Stałem naprzeciwko nich
ze skrzyżowanymi rękoma na piersi i cwanym uśmieszkiem.
- Lily wiem ze lubisz
Candy a Tobie Lola wiem ze podoba się Sora od jakiegoś czasu przyglądałem się
wam … - Powiedziałem do nich i puściłem do nich oczko wyszczerzając się. Oni
przez to popatrzyli na siebie i zarumienili.
- S-skąd wiesz
N-Natsu-san? – Zająkała się zarumieniona Lola.
- Hah… a jednak jesteś
podobna w tej kwestii do Erzy. - Zachichotałem.
- Więc co chcesz byśmy
zrobili Natsu? - Zapytał Lily z założonymi na piersi lapami, gdy się trochę otrząsnął
z zażenowania. Uśmiechnąłem się na tego kota.
- Noo… Lily czuję, że
się dogadamy… - Zaśmiałem się i poklepałem Lilyego po głowie. – Wiesz … Chodzi
o to żebyś zajął się dziś Candy… Chcę spędzić z Lucy dzień wiesz… Sam na sam… -
Powiedziałem rumieniąc się i potarłem kark z zakłopotania.
- C-co?! Chcesz żeby Sora
nie dał mi spokoju?! – Krzyknął zaskoczony Lily.
- Nie panikuj!
Pomyślałem o tym… - Powiedziałem i wyszczerzyłem się w cwany uśmieszek
odkręcając głowę do Loli. – Ty go zajmiesz... – Powiedziałem do niej.
- M-mówisz, że mam z-zaprosić
Sorę na r-randkę? – Zapytała znów rumieniąc się coraz większym rumieńcem.
- Oj Lola. Dasz radę.
Twarda jesteś jak Erza… Jak wrócimy kupię ci tort truskawkowy tylko dla ciebie,
ok? Tylko błagam… zajmijcie się nimi. Chcę spędzić dziś czas z Luce~. – Dosłownie
błagałem ich, co musiało wyglądać śmiesznie patrząc z boku.
- Możesz na mnie liczyć
Natsu! – Lily przybił ze mną wysokie pięć i uśmiechnął się chytrze. – Też
jestem facetem i wiem, co czujesz… Gihi.
- Natsu-san, jeśli
chodzi o mnie nie musisz kupować mi tego tortu… Postaram się jak najlepiej… Życzę
szczęścia z Lucy-san. – Powiedziała rumieniąc się słodko Lola i puściła do mnie
oczko.
- Dzięki, jesteście
wielcy! – Krzyknąłem i wybiegłem z kuchni w stronę pokoju Lucy.
Gdy wszedłem po
cichu do jej pokoju usłyszałem dochodzące odgłosy prysznica zza drzwi łazienki. „Chyba nie dawno się obudziła…” Pomyślałem.
Nasz obiad stał już na stole, wszystko zostało przygotowane jak należy.
Usiadłem na jej łóżku i czekałem aż wyjdzie. Dzięki mojemu wrażliwemu słuchowi mogłem
usłyszeć jak śpiewa pod prysznicem… mimo szumu bieżącej wody słyszałem dokładnie…
„(…) Chciałabym spać z
Tobą i kołysać się
Lawiną pocałunków rozpoczynać tę grę.
Chciałabym spać z Tobą i witać swój dzień
Twój uśmiech o poranku, niech rozjaśnia mój sen.”
Gdy tego słuchałem rozmarzyłem
się i zarumieniłem… Nagle przed oczami stanął mi obraz nagiego, powabnego ciała
Lucy pod prysznicem… To zły znak… potrzasnąłem głową gwałtownie by pozbyć się
tego obrazu z głowy…
„ Nie
dobrze… nawet nie zaliczyłem Fazy 1, a już mój instynkt zbliża się powoli do
ostatnich dwóch… Opanuj się facet…” Skarciłem się w duchu.
Gdy tak myślałem mogłem usłyszeć, że Lucy zakręciła
wodę i niedługo wyjdzie z łazienki. Nie mogłem się doczekać, gdy ją zobaczę. Po
10 min. Lucy wyszła ubrana w lekką fioletową sukienkę a włosy miała splecione w
staranny warkocz związany wstążką tego samego koloru, co sukienka i uśmiechnęła
się na mój widok.
- Cześć Natsu, Co tutaj
robisz? I co to za okazja, że jemy sami obiad a nie z resztą na dole? - Zapytała
zaciekawiona.
- Wiesz Lucy… - Zacząłem,
ale zawahałem się… „No dalej, czego cykorzysz
tak nagle…” poganiałem się w myślach. Wziąłem głęboki oddech i
kontynuowałem. - Chciałem spędzić trochę czasu z tobą. Ostatnio nie bardzo była
okazja odkąd wróciliście i w ogóle, więc pomyślałem, że zrobię Ci niespodziankę
i zjemy razem i chciałbym Ci przy tej okazji coś powiedzieć… Coś ważnego. – Powiedziałem
i poczułem, że rumieniec wślizguje mi się na policzki mówiąc to i podchodząc do
niej. Za to Lucy zaśmiała się delikatnie.
- Wiesz? To wygląda
trochę jak randka… Tylko… Czy Lisanna nie będzie zazdrosna? Nie powinieneś być
teraz z nią? – Zapytała się, a później jakby jej uśmiech gdzieś pospiesznie uciekł.
„Cholera
czy ona nie widzi, że mnie Lisanna nie interesuje?! To Ciebie chcę Lucy!”
Krzyknąłem w duchu marszcząc na to brwi.
- Hę? A co do tego ma
Lisanna? – Zapytałem z niejasnym wyrazem twarzy. Udając, że nie wiem, o co jej
chodzi. Do czasu…
- No chyba jesteście ze
sobą, prawda? I chyba masz zamiar ją oznaczyć… Czyż nie? - Zapytała smutno nie
patrząc nawet w moją stronę. „ No rzesz w
mordę! Nic z tego wszystko szlag strzelił… Powiem teraz!”
- Nieee! Lucy nie!
Lisanna mnie nie obchodzi, do cholery! – Warknąłem … - To Ciebie chcę, nie ją!
– Krzyknąłem do stojącej przede mną Lucy.
- C-co? Co ty mówisz…
Natsu? – Wyszeptała i stała z szeroko otwartymi oczami w szoku patrząc na mnie.
- Tak Lucy… To Ty
jesteś Moją „Mate”. Czułem to odkąd Cię spotkałem w Hargeon. - Wyznałem i się
zarumieniłem. „ Już nie ma możliwości się
wycofać, trzeba brnąć dalej… Muszę jej wszystko wyznać…Ona jest dla mnie
wszystkim, tak jak Igneel mówił… jest dla mnie całym światem i moim życiem.”
Przeszło mi przez myśl. - T-tylko najwidoczniej byłem na tyle gęsty, dziecinny
i zgrywałem takiego idiotę, że nie zdałem sobie nawet z tego sprawy… Dopiero,
gdy Cię straciłem trzy lata temu poczułem jakby Mój świat przestał istnieć…
jakbym stracił tlen potrzebny mi do oddychania… wtedy zaczęły się odzywać we
mnie instynkty, które żądały Twojej obecności, Twojego zapachu, Twojego dotyku,
Twojego uśmiechu… po prostu Ciebie… Wiedziałem, że to Ty jesteś tą jedyną, moją
Bratnią. Lucy… Kocham Cię. - Powiedziałem to wszystko stojąc naprzeciwko niej,
patrzyłem jej w oczy wyciągnąłem rękę i przyłożyłem ją do jej twarzy kciukiem
pieszcząc jej zaróżowiony policzek. - Kocham Cię, Lucy. - Powiedziałem delikatnie
i czule jeszcze raz i przytknąłem swoje czoło do jej. Oczekując na jej
odpowiedź, bądź reakcji na moje wyznanie. Moje serce wariowało, szalało w mojej
klatce piersiowej.
Zamknęła oczy i spod
jej powiek wypłynęły łzy. To spowodowało, że bałem się jak diabli jej
odpowiedzi. Bałem się, że jednak się pomyliłem i że mnie odrzuci. Ale później
powoli strach zaczął mijać, gdy otworzyła oczy i spojrzała w moje. Były
błyszczące od łez, ale też wyrażały pozytywne emocje. Jej wzrok był miękki i
ciepły pochodzący z jej czekoladowych kul takich, jakie pokochałem od samego
początku. Uśmiechnęła się.
- Wybrałam Cię Natsu
Dragneel. To Ty byłeś i jesteś moim „Mate”, którego podyktowało moje serce już
bardzo dawno temu, Natsu także Cię kocham. – Wyszeptała i przytuliła się do
mojego torsu ukrywając w nim zaczerwienioną twarz. Nie mogłem w to uwierzyć… Jednak
się nie myliłem, co do wskazówek Laxusa. Początkowo bałem się, że to tylko sen
i nie chciałem się obudzić. Więc uszczypnąłem się w rękę i jednak okazało się
rzeczywistością. Przez chwile stałem oniemiały, ale po chwili uśmiechnąłem się
i odwzajemniłem jej uścisk owijając ramiona wokół jej drobnej talii i
zanurzyłem nos w jej piękne i miękkie włosy.
Nagle usłyszałem jak
jej żołądek narzeka z głodu. Zaśmialiśmy się oboje na to i puściłem ją z moich objęć.
Tym razem Lucy była zarumieniona, ale z zakłopotania.
- E-eto… Chyba jestem
głodna… - Zachichotała grzebiąc palcem w policzku z zakłopotania.
- No nic dziwnego…
Ostatnio mało jadasz i dziś śniadania nie jadłaś… Co to za robota, aby iść na
trening o pustym żołądku? Hmm? - Powiedziałem do niej i objąłem ją w talii
opiekuńczo. - Teraz chodź zjemy, a później zobaczymy… - Pochyliłem się i
potarłem nosem jej zgięcie szyi posyłając jej ciepły obłoczek powietrza na jej
idealną skórę. Ona na to się zaśmiała i usiedliśmy przy stole. Obiad zjedliśmy
spokojnie... Obserwowałem Lucy ukradkiem czy zjadła jak należy. Na szczęście
nie mogłem dziś narzekać na jej jedzenie.
Po obiedzie przyszła służba
sprzątnęli, a gdy poszli Lucy położyła się na swoim łożu. Podszedłem i usiadłem
na fotelu znajdującym się obok jej łoża. Przyglądałem się jej. Całej. Każdemu szczegółowi.
Przerwałem, gdy usłyszałem, że jej słodki głos do mnie przemówił…
- Natsu? Dlaczego
siedzisz w fotelu zamiast położyć się przy mnie? – Zapytała i uśmiechnęła się
do mnie.
- A-ano… A nie wykopiesz
mnie później jak zwykle? – Zapytałem rumieniąc się… „ Cholera to chyba pierwszy raz, kiedy nie muszę jej prosić czy wręcz błagać,
aby móc się położyć przy niej. Lucy sama chce bym położył się przy niej…” pomyślałem.
- No coś ty…No chyba,
że nie chcesz leżeć przy swojej dziewczynie? – Zapytała się spoglądając
na mnie z małym uśmiechem, gdy mówiąc to podkreśliła „swojej dziewczynie”.
Poczułem wtedy przyjemne cieple uczucie w rozchodzące się w brzuchu.
Uśmiechałem się jak głupi.
- Pewnie, że chcę. Co
to za pytanie… - Powiedziałem nadal siedząc w fotelu koło niej.
- W takim razie, chodź.
– Powiedziała i niespodziewanie pociągnęła mnie za rękę, zachwiałem się i wylądowałem
na łożu na czworaka z nią pode mną.
Nasze twarze były tak blisko siebie… Nie
wytrzymam zaraz. Spojrzałem jej w oczy, które błyszczały jak gwiazdy na niebie,
a później zjechałem wzrokiem po zarumienionych policzkach do Jej ust, które właśnie
kusząco oblizała. Są tak piękne i różowe. I nie wiem, co się stało, ale
jakbyśmy czytali sobie w myślach oboje zbliżyliśmy się do siebie i rozbiliśmy
nasze usta na swoich wzajemnie. Jej usta były tak miękkie i delikatne. Na
początku był to nieśmiały i niezdarny pocałunek, ale z każdym krokiem przeradzał
się w bardziej śmiały i namiętny. Polizałem delikatne jej dolną wargę prosząc
ją o rozchylenie warg i wpuszczenie mojego języka do środka. Nie musiałem czekać
długo i nasze języki były niczym w tańcu namiętności bądź jakby walczyły o
dominację. Moje ręce początkowo znajdowały się po bokach jej głowy, ale nie
wytrzymałem i ułożyłem jedną rękę na jej talii, a drugą byłem oparty niedaleko
jej głowy i wplotłem palce w jej włosy bawiąc się jej warkoczem. Nagle z jej
ust uciekł przyjemny dla mych uszu jęk podniecenia to pobudziło mnie bardziej
oderwałem się od jej ust zacząłem składać pocałunki na niej coraz niżej od
policzka po konturach jej szczeki zjeżdżając, po szyi tworząc mokre ślady. Doszedłem
do dekoltu, a później z powrotem do obojczyka z jej prawej strony i z tej samej
strony znów zabrałem się za szyje najbardziej interesowało mnie zgięcie jej
szyi. Gdy polizałem ją w tym miejscu i zacząłem szczypać zębami zaczęła się wić
i jęczeć cicho z przyjemności…, co dawało mi satysfakcję. Wróciłem znowu do
całowania jej ust.
- Mmm~ Nie tylko
pachniesz tak dobrze, ale też jesteś taka słodka Lucy… - Wymruczałem jej do
ucha.
- Chcesz mnie zjeść?
Natsu~? – Zachichotała zalotnie spoglądając na mnie przymrużonymi oczami i
oplotła ramiona wokół mojej szyi.
- Takiej słodyczy jak Ty
się szybko nie zjada…Luce~ - Pochyliłem się do jej ucha i szepnąłem zadziornie.
– Taką słodyczą się delektuje, aby wystarczyła na dłużej, o wiele dłużej… oraz
nikomu jej się nie oddaje… - Tym razem wymruczałem jej w szyję ostatnie słowa, całując
ją leniwie. Za to ona chichotała się pode mną, co mi się nawet podobało. Nagle
się uniosła i zaczęła podgryzać mi brodę i zjeżdżała z pocałunkami do klatki piersiowej
wsuwając jej zgrabne dłonie pod moją kamizelkę, co powodowało u mnie przyjemny
dreszcz wzdłuż kręgosłupa. (Wiadomo sama kamizelka żadnej koszuli. Łatwy
dostęp.) Później chwyciła mnie za szalik przyciągnęła do siebie odwinęła go z
mojej szyi i zasadziła mokry pocałunek na bliźnie, która mam na prawej stronie
szyi. Co spowodowało, że jęknąłem z zadowolenia i mruczałem. To było tak
przyjemne. Póki się zorientowałem pochyliła się i szepnęła mi do ucha.
- Kocham cię, Natsu.
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć,
gdy poczułem dreszcz przechodzący w dół mojego brzucha, gdy zaczęła lizać to miejsce,
co ja u niej wcześniej… - prawa strona szyi w zgięciu – a także zaczęła
szczypać skórę zębami. Zaczynam się domyślać, co chce zrobić. Nie odsunąłem
się.
- Natsu, jestem Twoja… -
Wyszeptała, gdy przeniosła pocałunki z szyli na kontury mojej szczeki. To pobudziło
mnie do działania.
- Tak… jesteś Moja i
tylko Moja… I teraz sprawię by każdy facet, a tym bardziej smok wiedział, do
kogo należysz. – Warknąłem zaborczo i pochyliłem się nad jej szyją. Zanurzyłem kły
w jej jasnej jak porcelana, i delikatnej jak jedwab skórze. Poczułem smak jej
krwi. Jęknęła trochę z bólu i przyjemności. Czułem się jak w ekstazie smakując
jej krew mogłem poznać jej myśli, uczucia i emocje. To była krótka chwila, ale
przyjemna odsunąłem się trochę od niej i spojrzałem na ranę, z której zaczęła sączyć
się delikatnie krew, pochyliłem się i zlizałem ją a później oblizałem wargi.
Spojrzałem na twarz Lucy i zauważyłem delikatne łezki w oczach utworzone. Pochyliłem
się do niej i pocałowałem ją.
- Przepraszam, jeśli
bolało. Jak się czujesz? W porządku? – Szepnąłem do niej po tym jak się
oderwałem od jej ust. Za to Lucy delikatnie uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.
- Tak, nic mi nie
będzie. Trochę bolało, ale przeżyję. – Odpowiedziała szeptem. I pogłaskała mnie
po policzku. – Ale wiesz, że ja także, jako Dragon Slayer muszę Cię oznaczyć,
jako że jesteś Mój? – Uśmiechnęła się podstępnie. Spojrzałem na nią z udawanym
przerażeniem na twarzy. Widząc to zachichotała.
- Wiem i nie mam nic
przeciwko. – Powiedziałem chichocząc razem z nią. Przewróciłem się na plecy i
ciągać Lucy ze sobą, co spowodowało, że leżała teraz na mojej klatce piersiowej
stykającej się z jej pięknymi i obfitymi piersiami. Zarumieniliśmy się oboje na
tak bliski kontakt naszych ciał. Lucy szybko się otrząsnęła z zakłopotania i pochyliła
się do pocałunku. Całowaliśmy się przez jakiś czas, co było tak przyjemne i słodkie,
że mógłbym tak w nieskończoność, gdy nagle jej wargi uciekły w dół mojej szczeki
do szyi. To powodowało u mnie przyjemne dreszcze przechodzące w dół kręgosłupa.
Nie czekałem długo, aby poczuć jak jej kły wbijają się mi w skórę i zaciska uścisk
szczek na niej. Ssała wypływającą z rany krew. Zapiekło, ale ten ból jest
niczym w porównaniu utraty jej, który odczuwałem przez ostatnie trzy lata... Upłynęło
ok. 5 min zanim się odsunęła oblizując wargi z mojej krwi.
„Zapewne
tyle samo mi zeszło dopóki się odsunąłem od niej.”
Pomyślałem.
Patrzyła na mnie i się uśmiechała
delikatnie. Ten uśmiech mógłby nawet serce Graya stopić.
Pov. Lucy.
Spojrzałam na Natsu i
się uśmiechnęłam. To było przyjemne uczucie poznać jego myśli o mnie i uczycie
oraz emocje. Był podniecony i chciał mnie. Powoli wchodził w Fazy 2 i 3. Ale
jeszcze niestety… nie jestem gotowa na to. Wiem ze mnie zrozumie.
- Mam nadzieje, że nie
bolało? – Zapytałam go z nadzieja w glosie patrząc jemu w oczy.
- Ani trochę. – Odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie i pocałował
mnie czule w czoło.
- Cieszę się… – Wyszeptałam
ziewając trochę i położyłam głowę na jego piersi.
„To
dziwne…, ale nagle stres związany z Zerefem odszedł w niepamięć i poczułam się
nagle śpiąca.” Pomyślałam.
- Jesteś śpiąca? – Zapytał
Natsu głaszcząc mnie delikatnie po włosach.
- Trochę, ale to nic… Za
wcześnie jeszcze na spanie. – Powiedziałam odwracając się do niego twarzą i się
uśmiechnęłam. Moje spojrzenie nagle padło na szyję Natsu. – Widzę, że już mój
znak się utworzył i rana szybko się zabliźniła. - I dotknęłam miejsca, w którym
został ugryziony.
- U ciebie także. – Zaśmiał
się radośnie. Wyskoczyłam z łoża i podbiegłam do toaletki, aby przejrzeć się w
lustrze. Miał rację. Na szyi widniał tatuaż, to był płomień, ale nie był to zwykły
płomień… był to srebrny płomień mieniący się kolorami tęczy ze złotą koroną
królewską nad płomieniem. Zaśmiałam się na ten widok.
- Ciekawie to wygląda.
Coś mi się zadaje, że nasze elementy się połączyły.- Powiedziałam chichocząc
się.
- Tak, i mamy taki sam
tatuaż. Trochę to dziwne. – Powiedział drapiąc się po głowie. Z miną, która
mówiła, że zastanawiał się: dlaczego tak jest?
- Pewnie się zastanawiasz,
dlaczego? - Zapytałam. Na co skinął głową siedząc na krawędzi łoża. Usiadłam
jemu na kolanach. - To ci wyjaśnię. Pewnie zauważyłeś, że Gray i Juvia także
mają oba takie same znaki. – Zaśmiałam się. Na co skinął głową. – Ich elementy
to: lód i woda, dlatego mają, jako tatuaż kroplę wody zamieniająca się w płatek
śniegu. Za to u nas… Ty masz ogień, który jest jednym z moich 26 elementów za
to ja mam wszystkie elementy, dlatego twój ogień mieni się kolorami tęczy i do
tego jest korona oznaczająca rodzinę królewską. Także, gdy Laxus zaznaczył Mirę
to na jej znaku znajduje się korona, co oznacza, że jest związana z członkiem
rodziny królewskiej. A u nas, gdy oboje mamy na znaku koronę oznacza to, że
jesteś po pierwsze Dragon Slayerem będącym moim partnerem i po drugie, że
jesteś jedynym kandydatem na mojego męża i przyszłego Króla u mego boku. –
Wyjaśniłam dla Natsu i uśmiechnęłam się słodko. Objął mnie i pocałował. Gdy
zerwaliśmy pocałunek Natsu spojrzał na mnie. Jego wyraz twarzy był poważny.
- Kocham cię Lucy i nie
potrafię żyć bez ciebie. - Wyznał poważnym tonem chowając twarz w szyi wciągając
mój zapach.
- Ja także Natsu… - Wyszeptałam
i zanurzyłam palce w jego zaskakująco miękkie włosy. - Nawet nie wiesz jak mi
było ciężko przez te trzy lata. Bardzo cierpiałam… A widząc Cię całującego
Lisannę… - Urwałam i łza spłynęła mi po policzku.
- Dobrze wiesz, że
gdybym był wtedy sobą nie zrobiłbym tego… Nie mógłbym… Wiem to, mimo że nie wiedziałem,
czym jest to uczucie, którym Cię darzyłem od spotkania w Hargeon to mimo
wszystko wiem ze nie zrobiłbym ci tego. - Powiedział skruszony, gdy odsunął się
od mojej szyi i czołem stykał się z moim. – Nie płacz, proszę… Nienawidzę
widoku Twoich łez… Mogę jedynie się domyślać, co czułaś wtedy to widząc, sam
nie chciałbym Cię zobaczyć całująca innego faceta niż mnie. Kocham Cię Lucy. I
jeszcze raz przepraszam za wszystko. – Powiedział łamiącym się głosem i z jego
oczu także wypłynęły łzy. Rozkleił się.
- Nie musisz
przepraszać. Wybaczyłam Ci Idioto już dawno... Nie płacz już! – Skarciłam go
sama byłam bliska łez ponownie.
- T-to dlaczego odeszłaś
i zostawiłaś mnie samego? Dlaczego nie wróciłaś wcześniej tylko kazałaś mi czekać
i cierpiałaś tak samo jak ja…? - Szlochał przytulając mnie mocno do siebie.
- Nie mogłam wrócić
wcześniej Natsu. Moje szkolenia, treningi i studia trwały 3 lata i nie mogłam wrócić…
Wiem, że rozumiesz mnie… sam długo trenowałeś z Igneelem za to ja musiałam
nadrobić 26 smoków i inne dodatkowe magie, aby chronić królestwo, świat i spełnić
przepowiednię. Od urodzenia miałam ogromną moc, którą musiałam okiełznać dzięki
tym treningom. Z resztą słyszałeś jak mama Wam opowiadała o tym, że sam Zeref ścigał
mamę, aby mnie dorwać. Teraz jestem jedyną osobą, która może pozbyć się Zerefa,
gdy przyjdzie na to czas, aby nikt więcej nie cierpiał, a tym bardziej nasze
dzieci.- Wyjaśniłam jemu i zarumieniłam się delikatnie. - Do tego mam z Laxusem
misję tu na Earthland.- Dopowiedziałam i docisnęłam uścisk na nim.
- Rozumiem Lucy.
Przepraszam nie powinienem robić Ci wyrzutów… Teraz wiem, że odgrywasz ważną
rolę nie tylko na Earthland, ale i w Dragon Worldzie. Nie powinienem… Domyślam
się ze jest ci ciężko. Powinienem Cię wspierać a nie robić ci wyrzuty o to, że
nie wróciłaś wcześniej… powinienem się cieszyć, że w ogóle wróciłaś i że jesteś
cała i zdrowa… przy mnie. - Powiedział tym razem już spokojny. Spojrzał mi w
oczy i dał mi swój słynny popisowy uśmiech, który tak kocham.
- Chodźmy na dół do
salonu pewnie tam wszystkich spotkamy. Candy pewnie się martwi o ciebie. – Powiedział
i splótł palce z moimi biorąc mnie za rękę. I wyszliśmy z pokoju na dół. Jak
powiedział spotkaliśmy tam całą resztę.
- Witamy! – Powitaliśmy
razem wchodząc do salonu z uśmiechem na twarzach i trzymając się za ręce.
Akurat Rozmawiali z kimś przez Lacrimę. To był dziadek.
- Ojii-chan~! – Krzyknęłam
radośnie, gdy podeszliśmy z Natsu bliżej.
- Proszę, proszę moja słodka
wnusia przyszła. Witaj również Natsu. - Powitał nas i spojrzał na nasze
splecione ręce, a później na nas. My tylko się do niego uśmiechnęliśmy.
- No nareszcie! W końcu
na miłość Mavis… W końcu ~! - Radował się dziadek głośno się śmiejąc i
wykonując swój taniec radości przed Lacrimą. Wszyscy, którzy byli w salonie
spojrzeli na to samo, co dziadek wcześniej i wywalili oczy na nas, jedynie
Laxus, Gray i Lily z Lolą wiedzieli o tym chyba, bo nie byli zaskoczeni.
Lisanna i Mira piszczały z podniecenia i krzyczały „NaLu!” Jak Fan Girls
normalnie…Erzie to łyżeczka z ręki wypadła w połowie drogi do ust jak została wyciągnięta
ze swojego „tortowego świata” i zaczęła się rumienić, na co Jellal się zaśmiał
i ją przytulił. Wszystkie dziewczyny mi gratulowały i chciały zobaczyć mój
tatuaż. Odsłoniłam szyję przerzucając warkocz na drugie ramie i zaparło
wszystkim dech w piersi jak go zobaczyli. No prawie wszystkim, bo Natsu już
widział i miał taki sam. Stal z boku i się uśmiechał dumnie, gdy był
poklepywany przez chłopaków po ramieniu, którzy mu gratulowali.
- Lucy! To jest piękne!
– Piszczały razem Lisanna, Mira, Juvia, Meredy i Ultear.
- Lucy-nee to się tak
samo pięknie mieni jak twoje Insygnia gildii.- Chichotała się Wendy.
- No wreszcie Nasza mała
Lusia jest kobietą i ma faceta trzeba to opić! - Zaśmiała się Cana z nad jej
beczki wina.
- Lu-chan gratuluję
jeszcze raz! A tatuaż jest cudny, taki fantazyjny! – Wiwatowała Levy.
*.*.*
C.D.N.
genialne piekne. jak natsu wyznawał jej swoje uczucia myślałam że sie porycze to takie piękne. życze ci duzo weny do pisania i czekamy na next :);)
OdpowiedzUsuńBoże...az nie wiem co napisać ;-; Genialne. Po prostu genialne ♥.♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Czy tylko mi się wydaje ale czy cana nie chcą z każdej okazji?
OdpowiedzUsuń