poniedziałek, sierpnia 11, 2014

Rozdział 34. Problem Lucy, Zeref...

W poprzednim rozdziale:

- Och, Księżniczko spodziewaliśmy się was. – Powiedziała i dygnęła.
- Witaj Celestio. Miło cię znowu widzieć. Przybyliśmy na szkolenie przed Dai Matou Enbu. - Powiedziałam radośnie podchodząc do niej i uściskałam ją.
- L-Lucy? O-ona jest tym smokiem, o którym mówiłaś? Celestia? – Zapytała zszokowana Meredy.
- Tak. Och zapomniałam wam powiedzieć ze smoki są podzielone na dwie grupy: te mieszkające w Dragon Worldzie to, które żyją w zgodzie z ludźmi i maja możliwość przeistoczenia się w formę ludzką oraz te, które są dzikie i zbuntowały się przeciw swojej ojczyźnie, zapomniały ludzką mowę i ludzi uważają tylko za ich pokarm czy szczerze mówiąc nic szczególnego. Ja mam po swojej stronie te smoki, które tu żyją i są mi wierne. I Celestia jest jedną z nich, dlatego teraz stoi przed nami w ludzkiej formie. – Wyjaśniłam szybko i jak najbardziej zrozumiale dla nich.
- Uh-um, Rozumiem… - Jellal powiedział. – Miło Cię poznać. - Przywitał się niepewnie.
- Was również. Przyjaciele Księżniczki są naszymi przyjaciółmi. – Powiedziała uprzejmie Celestia.

- Wracając do tematu treningów mam nadzieję, że ci, co nie są wytypowani w drużynach pomogą nam się przygotowywać do turnieju? Meredy, Ultear, Levy, Lisanna, Bixlow, Ever, Freed, Romeo? Pomożecie, prawda? Ja będę przez jakiś czas trenować z Celestią. – Zwróciłam się do nich oni się uśmiechnęli i skinęli głowami.
- Żaden problem Princessa. Ja i moje Dzieciaczki jesteśmy do usług. – Zaoferował się z entuzjazmem Bixlow. A jego lalki zaczęły powtarzać za nim „ Do Usług”.
- Możesz na nas liczyć Lucy/ Lucy-san. – Powiedzieli razem Ever i Freed.
- W takim razie dziękuję wam. – Powiedziałam i odwróciłam się na piecie z Celestią, aby odejść, gdy zatrzymała mnie dłoń Ultear na moim ramieniu.

- Lucy zanim odejdziesz z Celestią… Zastanawiam się czy mogłabym w ramach podziękowania i przeprosin za pomocą mojej magii Arki Czasu wydobyć tzw. drugie pochodzenie. To znaczy, dla wszystkich tutaj także dla Dragon Slayerów. Ale najpierw dla tych, co są tutaj bez wyjątków, ponieważ Wiem, że większość z was przebywało wtedy na tej wyspie, gdy ja byłam jeszcze członkiem ciemnej gildii. – Powiedziała ze skruchą. – Wiem, że wydobywanie drugiego pochodzenia jest bolesne, ale dzięki drugiemu pochodzeniu będą mogli zwiększyć ich magiczną moc i odzyskać utraconą przez te siedem lat na wyspie. - Wyjaśniła patrząc mi w oczy, a później rozejrzała się po reszcie stojących ludzi na około nas.
- Dobrze Ultear, jeśli się tylko Oni zgodzą na to, to ja nie mam nic przeciwko temu. - Odpowiedziałam i spojrzałam na resztę.
- Jesteśmy gotowi poświecić się temu procesowi, aby odzyskać i ulepszyć naszą moc. – Powiedziała Mira a reszta pokiwała głowami.
- Dobrze to do zobaczenia później… Mirajane wiesz gdzie iść, aby trenować… prowadź ich. - Pożegnałam się i nakazałam Mirze spoglądając przez ramie odchodząc z Celestią na trening.

*.*.*

Czas pominięty powrót z Dragon Worldu, Posiadłość Heartfilia.


Pov. Lucy

Szkolenia w Dragon Worldzie odbyły się perfekcyjnie… Wszystkim zostało odblokowane drugie pochodzenie, chociaż dla Dragon Slayerów było ono czwartym. za to u Miry i Jellala znalazły sie one jako trzecie. Jedynym problemem dla mnie są nieprzespane noce… od około tygodnia mam koszmary i budzę się z krzykiem i płaczem, budząc przy okazji połowę ludzi śpiących niedaleko mojego pokoju jak Laxus czy Natsu. Nie wiem, dlaczego ale nęka mnie koszmar, w którym Zeref zabija na moich oczach Natsu… a ja nie mogę nic zrobić innego jak patrzeć na to wszystko. Tylko nie wiem, dlaczego mi się to śni w kółko. Czego on ode mnie chce?
Wczoraj dowiedziałam się ze Erza i Jellal wyznali sobie miłość i oznaczyła Jellala dwa dni wcześniej, czyli pierwszą fazę „Smoczych Godów” mają za sobą, to samo z Juvią i Grayem. Ja też już czuję się przemęczona ciągłym kontrolowaniem smoka. Gajeel zwierzył mi się, że ma zamiar wyznać Levy dzisiaj wieczorem w ogrodzie i że tak jak mówiłam jest ona jego „Mate”. Więc zostałam tylko ja, Wendy i Natsu. Niee~ Wróć… Tylko ja i Natsu zostaliśmy, bo Wendy oznaczyła Romea pod koniec naszego pobytu w Pałacu.

„Właśnie… Natsu... Nie wiem, co robić… coraz bardziej ciągnie mnie do ciebie i powoli nie mogę się powstrzymać… tylko głupia niepewność, kto jest twoją wybranką trzyma mnie zdała od ciebie.” Pomyślałam.

To był czas przed obiadem i mieliśmy czas wolny od treningu na dziś…, gdy tak siedziałam na kanapie w salonie i myślałam, westchnęłam w porażce i zakryłam twarz poduszką by nikt nie mógł zauważyć łez w moich oczach…Nagle zaczęła mnie okrutnie boleć głowa i zsunęłam się z kanapy na podłogę, zwinęłam się w pozycje embrionalną i starałam się uśmierzyć ból, ale nic z tego…nawet magii nie mogłam użyć. Jedynie wydobył się z moich ust Ryk, Ryk smoka… zamknęłam oczy szczelnie i trzymałam się za głowę… bol był nie miłosierny. Chciałam, aby ktoś go ode mnie zabrał. Ryknęłam ponownie… Gdy w końcu poczułam czyjeś ciepło, silne ramiona były otaczać mnie bezpiecznie… Później poczułam niebieską aurę na mojej głowie, która próbowała uśmierzyć ból… to byli Natsu i Wendy… na pewno. Pewnie przybiegli, gdy usłyszeli nieprawdopodobny Ryk dochodzący z salony.

Pov. Natsu

Szedłem do kuchni by cos przekąsić przed obiadem, gdy nagle usłyszałem Ryk.
- Co? Ryk? Nie możliwe… - To było zastanawiające i ruszyłem w stronę skąd dochodził ten dźwięk. I znów usłyszałem ryk. Gdy szedłem napotkałem na swojej drodze zdyszaną Wendy i Romeo.
- Natsu-nii słyszałeś? – Zapytała. Jednak mi się nie przesłyszało.
- tak właśnie szedłem to sprawdzić. – Odpowiedziałem.
- Myślę, że to Lucy-nee. – Powiedziała zmartwiona.- Czuję w tym ryku bol i cierpienie…
 Gdy to powiedziała coś we mnie pękło złapałem Wendy za rękę i pobiegliśmy w stronę źródła dźwięku… Salon. Tam ostatnio widziałem Lucy. Gdy weszliśmy do środka, zamarłem. Zobaczyłem Lucy… Leżącą na podłodze zwiniętą w kłębek ściskającą się za głowę i dosłownie Ryczała niczym smok. Chwyciłem ją w ramiona…
- Lucy! Lucy, co ci jest?! – Starałem się dowiedzieć, ale najwidoczniej nie słyszała mnie. Serce mi pękało na ten widok, czułem się bezsilny. Wendy starała się jej uśmierzyć ból. Leczyła ją ze zmartwioną twarzą. Później po 15 min., gdy Wendy leczyła Lucy, która leżała na moich kolanach wierzgając się z boku przyszedł Gray z Juvią, która się przestraszyła tego, co zobaczyła.
- Lucy… o Boże, co jej jest?! – Zapytała.
- Nie wiem…, gdy przyszedłem tu z Wendy i Romeo to leżała na ziemi zwiniętą i trzymała się za głowę i jej krzyk przeradzał się w ryk. Martwię się o nią. - Odpowiedziałem smutnym tonem, nie spuszczając wzroku z Lucy.
- poczekaj ja i Wendy zajmiemy się nią…- Powiedziała i uklękła przy niej.
- Doragonsureiyā no himitsu āto: Hīringu seisui (Sekretna Sztuka Dragon Slayer: Lecznicza Święta woda) – Wypowiedziała i z jej dłoni zaczęła skapywać woda na czoło Lucy, która od razu wsiąkała w jej skórę. Zaczęła spokojniej oddychać i już nie rzucała się. Powoli otworzyła oczy i gdy mnie zobaczyła rzuciła się mi na szyję i zaczęła płakać i szeptać.
- Ty żyjesz Natsu, ty żyjesz! Zeref cię nie zabił… - Zaczęła mocniej płakać nie mogłem nic poradzić, ale na samo wspomnienie imienia Zerefa zaczyna się we mnie gotować a tym bardziej, gdy doprowadza Lucy do łez. Moją Lucy. To nie wybaczalne. Objąłem ją delikatnie i przytuliłem.
- Lucy, co się stało? Póki nie przyszła Juvia nie mogliśmy cię dobudzić i strasznie krzyczałaś… wręcz to był czysty ryk! - Prosiłem ją, aby mi powiedziała, co się dzieje. Lucy się skuliła w moich ramionach i zaczęła się cała telepać.
- Z-Zeref… - Jedynie to wyszło z jej ust i znów zaczęła płakać. Potem najwidoczniej zasnęła z głowa oparta na mojej piersi.

- Znowu ją ten przeklęty dupek prześladuje! – Warknął ktoś stojący w wejściu do salony… Obejrzałem się i zauważyłem wściekłego Laxusa.
- Laxus? Ale kto ją prześladuje i co masz na myśli mówiąc „znowu”? - Zapytał go Gray z niejasnym wyrazem twarzy.

- Otóż Zeref… „Niby” zakochał się w mojej siostrze, ale my w to nie wierzymy. Jego tylko obchodzi władza, którą posiada Lucy… i ubzdurał sobie ze poślubi ją i zostanie Smoczym Królem tak jak Nasz ojciec nim został poślubiając Naszą matkę. Na jego nieszczęście Lucy nie jest głupia i nie zgodziła się na poślubienie jego. Teraz się mści na każdym kroku, jaki jest możliwy… ostatni incydent z Lisanną jak dobrze pamiętacie to tez był jego wyczyn. A teraz gnębi Lucy koszmarami od tygodnia… Jak dobrze się domyślam. I zapewne wtargnął do jej umysłu i wysyłał jej wizje śmierci z jego rąk osoby, która kocha… i to jest smutne. Bo się uwziął palant. I póki Lucy jest jeszcze samotna tzn. bez partnera nie odczepi się. – Powiedział i westchnął. Widać było, że sam się martwi o nią i był wściekły na to, co ta kanalia wyprawia. Najnormalniej w życiu się bawi czyimś życiem. Spojrzałem na Lucy i zauważyłem, że spokojnie śpi w moich ramionach, pochyliłem się i pocałowałem ją w czoło.
- Tylko wiesz Natsu… Ona nie przyzna się do swojego „Mate” póki nie będzie pewna… Sam słyszałeś, co mówiła… jej wybranek najprawdopodobniej nie odwzajemnia jej uczuć… a później powiedziała ci ze prawdopodobnie wybrałeś Lisannę na swoją „Mate”, chociaż ty i ja wiemy, że jest inaczej… Pogłówkuj nad tym, kto może być tym, kogo wybrała, jeżeli chcesz jej pomóc przeżyć to… Sam wiesz… odrzucony smok nie żyje długo, bo nie ma siły by żyć ze złamanym sercem czy bez swego „Mate”… - Powiedział i wyszedł tak jak to zrobił wcześniej Juvia i Wendy. Gray jeszcze najwidoczniej stał i analizował to, co powiedział Laxus patrząc na mnie i Lucy. Później wyszedł także.
-Hm… Myślisz, że on nie odwzajemnia twoich uczuć, myślisz, że on wybrał inną zamiast ciebie… do tego jest Dragon Slayerem. Do tego stwierdziłaś, że wybrałem Lisannę. – Mówiłem sobie pod nosem, gdy przeleciał mi przed oczami obraz. Spojrzenie Lucy na mnie, gdy mówiła o swoim wybranku…było pełne bólu i smutku, gdy powiedziała, że prawdopodobnie nie odwzajemnia jej uczuć patrzyła na mnie i samotna łza popłynęła jej po policzku. - Cz-czekaj… Czy mi się zdaje czy to o mnie mówiła… - Znów wymamrotałem pod nosem, byłem w szoku… Lekko się zarumieniłem. Przyglądałem się jej spokojnemu wyrazowi twarzy, gdy spała. I przypomniałem sobie słowa Laxusa.  „(…)Gnębi Lucy koszmarami od tygodnia… jak dobrze się domyślam. I zapewne wtargnął do jej umysłu i wysyłał jej wizje śmierci z jego rąk osoby, która kocha… i to jest smutne. Bo się uwziął palant. I póki Lucy jest jeszcze samotna tzn. bez partnera nie odczepi się.” I jeszcze… „(…)Ona nie przyzna się do swojego „Mate” póki nie będzie pewna… Sam słyszałeś, co mówiła… jej wybranek najprawdopodobniej nie odwzajemnia jej uczuć… a później powiedziała ci, że prawdopodobnie wybrałeś Lisannę na swoją „Mate”, chociaż ty i ja wiemy ze jest inaczej…”. - Teraz jestem pewny.. Wszystko się zgadza… Lucy myśli, że kocham Lisannę i że to ją wybrałem… i Lucy nie przyzna się do swoich uczuć do mnie póki nie będzie pewna tego, kogo wybrałem… Teraz jestem pewien, co mam zrobić… Nie pozwolę Zerefowi krzywdzić Lucy… Nie pozwolę by położył, choć jeden palec na niej. 

Wziąłem ją na ręce w stylu ślubnym i zaniosłem do jej pokoju. Nadal nie mogę wyjść z tego jak zachwycający jest ten pokój… Myślę, że Lucy odziedziczyła nie tylko urodę i charakter po matce, ale i uwielbienie do różu. Podeszłemu do jej łoża i położyłem ją na nim delikatnie, aby jej nie obudzić i sam położyłem się koło niej przytuliłem ją od tylu i zanurzyłem nos w jej pięknych lśniących włosach i wdychałem jej słodki zapach...
- Zeref… Ty draniu… nie oddam ci jej… Ona jest moja…- Wymamrotałem i zasnąłem wtulony w jej drobne ciało.
Dopiero na kolację zostaliśmy obudzeni przez… Lisannę.

Weszła do pokoju i szturchnęła mnie, gdy się obróciłem w jej stronę nadal obejmując ręką Lucy ona zarumieniła się i uśmiechnęła radośnie.
- Ups… P-przepraszam nie chciałam wam przeszkadzać… pukałam, ale nikt nie odzywał się, chociaż Laxus mówił, że zaniosłeś Lucy do pokoju…- Usprawiedliwiała się Lisanna.
- Spokojnie… Nic się nie szkodzi… Coś się stało? – Zapytałem przecierając zaspane oczy.
- Och… Kolacja gotowa, obudź Lucy musi coś zjeść, zejdźcie na dół, wszyscy czekamy. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy i wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Lucy…- Szepnąłem do niej. – Lucy obudź się… Wszyscy czekają na dole w jadalni… Kolacja gotowa, śpiochu później będziesz spała… - Zaśmiałem się, gdy mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem.
- Chodź, bo cię tam zaniosę…, co wolisz? – Zapytałem drażniąc ją.
- Z-zanieś mnie Natsu… Słabo mi… - Wymamrotała. Jej odpowiedź mnie trochę zbiła z tropu, bo nie sądziłem, że się zgodzi na druga odpowiedz, ale też zasmuciła, bo także zauważyłem, że źle się czuła… Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jadalni. Zjadła trochę, co nas wszystkich zaniepokoiło i poprosiła mnie abym odniósł ją z powrotem do jej pokoju. Spojrzałem na wszystkich i Laxus skiną głową abym ją odniósł. Gdy odniosłem ją do łóżka szybko zasnęła, coś było nie tak… czuję to. Wyszedłem z jej pokoju, aby pozwolić jej spać spokojnie i poszedłem do salonu gdzie zawsze po kolacji siedzieliśmy i rozmawialiśmy będąc czy tu w rezydencji czy w Pałacu w Dragon Worldzie.

Usiadłem na dywanie przed kominkiem i właśnie nad tym myślałem, gdy poczułem dziwny chłód za mną, nie odwracając się wiedziałem, kto to i usłyszałem znajomy irytujący głos.

- Nad czym tak dumasz, Płomyczku? - Zapytał drwiąco Gray… Tak to był Gray.
- Nie twój interes Sopelku… - Burknąłem w odpowiedzi.
- Ach, chciałem zapytać czy to prawda, co nam Lisanna mówiła… Zastała was śpiących „znowu” razem… Czyżbyś już nie wytrzymał? - Zaśmiał się i zaakcentował słowo znowu.
- Nie, wręcz przeciwnie… Przy Lucy jestem spokojniejszy… - Warknąłem do niego tym razem odwróciłem wzrok od wirującego ognia w kominku.
- Postanowiłem wyznać jej, co czuję wkrótce… - Wyznałem wzdychając. Spoko może być wkurzający, ale jest moim przyjacielem i mam prawo z nim pogadać a tym bardziej jak jest pod ręką i jest w dodatku od jakiegoś czasu Dragon Slayerem jak ja.
- Od kiedy Ty taki mądry i dojrzały się stałeś? – Zapytał i widać było ze zaskoczyłem go.
- Wiesz… Może odkąd Lucy zniknęła z gildii, a może wcześniej i tylko udawałem gęstego idiotę? Może tobie też by się przydało się ogarnąć… Sam także jesteś Dragon Slayerem… - Powiedziałem surowo do niego. Co go najwidoczniej otrzeźwiło.
- Uh-Um sorry stary, nie denerwuj się… Domyślam się jak się czujesz… a tym bardziej, gdy Lucy wyznała, że nie jest pewna swojego partnera… - Wyszeptał przepraszająco siadając obok mnie na dywanie.
- O-ona mówiła o mnie… - Wyszeptałem ze zwieszona głowa w zakłopotaniu.
- C-co? Naprawdę? - Spojrzał na mnie w jeszcze większym szoku.
- T-tak…, gdy mówiła dla nas wtedy, pamiętasz? - Gray skinął głową. - …, że nie wie czy jej wybranek odwzajemnia jej uczucia a później wspomniała, że prawdopodobnie wybrałem Lisannę patrzyła na mnie przez chwile, ale chyba tego nie zauważyliście… W jej oczach było widać tyle smutku, bólu i odrzucenie… i także popłynęła jej łza. Teraz jestem pewien po rozmowie z Laxusem ze to o mnie chodzi. – Wyjaśniłem Grayowi.
- To, na co jeszcze czekasz, Idioto?! – Warknął na mnie, ale na tyle cicho żeby nikt oprócz mnie nie usłyszał…
- Właśnie o to chodzi, że nie mogę być namolny… Do tego ma problem z Zerefem. Słyszałeś Laxusa, nie? Drań uczepił się jak rzep! – Warczałem jak dzikie zwierzę…Nie mogłem tego znieść. 

Gdy tak siedzieliśmy wszyscy w salonie nagle rozległ się szatański śmiech po salonie…
- Co do cholery… - Wymamrotałem wstając na równe nogi.
- Khakhakha… Już niedługo … Już niedługo Księżniczka będzie Moja! – Rechotał głos… „Czekaj… czy to? A niech go!”
- Zeref! – Ryknąłem na cały salon zaciskając pięści. – Nie waż się JEJ tknąć! – Wściekle patrzyłem w sufit, bo wydawało mi się, że głos pochodził właśnie stamtąd.
- Och… Natsu Dragneel… Księżniczka prędzej czy później będzie Moja! Khakhakha! – Rechotał się.
- Nie pozwolę ci na to! Nie oddam ci Mojej Lucy! - Ryknąłem, ale jakimś cudem śmiech ucichł… 

Zaniepokojony rozejrzałem się po pokoju i zdałem sobie sprawę ze wszyscy się na mnie patrzą… Przeskoczyłem przez stojącą mi na przeszkodzie sofę i wybiegłem z salonu, pobiegłem na piętro gdzie był pokój Lucy. Musiałem ją zobaczyć… sprawdzić czy jest bezpieczna.
Gdy wszedłem do jej pokoju zauważyłem jakiś cień nad jej loczkiem, ale gdy zauważył mnie stojącego w drzwiach jakby się przestraszył i uciekł przez okno, które było otwarte na całą szerokości tylko zasłony falowały pod wpływem wiatru. Przeniosłem wzrok na Lucy… Spała, lecz na jej spokojnej twarzy mogłem zauważyć wilgotne ślady łez. Zdjąłem kamizelkę i wsunąłem się do niej pod kołdrę i objąłem ją w talii przysuwając ją do siebie bliżej. Wtuliła się we mnie i uśmiechnęła się przez sen.

- Mmm~ Nat-su… - Wymruczała przez sen. Zarumieniłem się patrząc na nią śpiącą. A tym bardziej, gdy wiem, że śni właśnie teraz o mnie. Delikatnie pieściłem jej piękne oraz jedwabiste włosy.
- Nie pozwolę by Cię dla mnie zabrał Luce… - Wyszeptałem jej zanurzając nos w jej włosach i powoli sam zasnąłem wdychając jej słodki zapach i mrucząc jej imię przez sen…


*.*.*



C.D.N.


1 komentarz:

  1. Genialne genialne genialne po prostu geniusz pisz dalej czekam na nexta ale duzoo weny

    OdpowiedzUsuń