W poprzednim rozdziale:
Patrzyłam na
odchodzącego Natsu, gdy ktoś do mnie zagadał.
-Witaj Lucy. Jak się
czujesz? – Usłyszałam zza baru głos Miry, która stała tam od dłuższego czasu
przyglądając się jej ulubionej parze. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do szczęśliwej
barmanki.
- Hej Mira-chan już
dobrze… Mogę poprosić to, co zawsze? – Poprosiłam grzecznie i posłałam jej
jeden z uśmiechów.
- Oczywiście dla Mojej
ulubionej szwagierki wszystko. - Zachichotała Mira i odeszła, aby zrobić mój
koktajl truskawkowy.
- Lucy-chan~! -
Usłyszałam znowu, że ktoś mnie woła, tym razem biegła w moją stronę młodsza
Straussówna z ogromnym uśmiechem na twarzy. Za nią biegła Meredy, Juvia, Levy i
Erza, która niosła na barana chichoczącą Wendy. Ja tylko złapałam się za głowę,
gdy zobaczyłam tabun bab biegnący na mnie. „Już
nie zdążę utworzyć bariery ochronnej a też nie chcę ich skrzywdzić…”
pomyślałam.
- Hamuuuj~! –
Krzyknęłam na nie, wystawiając przed siebie ręce jakby były jej tarczą.
Dziewczyny stanęły przede mną chichocząc i ćwierkając.
- Po woli… nic nie
rozumiem! Pojedynczo~! - Ryknęłam, aby je uspokoić. Od razu pomogło jak ręką
odjął. Nie tylko one się uspokoiły, ale cała gildia zareagowała na ten ryk. –
No, a teraz… po kolei. – Powiedziałam spokojnie z uśmiechem przylepionym do
twarzy.
*.*.*
Pov. Lucy
Po tym jak trochę
ogarnęłam sytuację z paniami pierwsza podniosła rękę Lisanna, aby mówić.
- To może ja pierwsza…
Moja najdroższa przyszła szwagierko~. - Ćwierkała słodząc mi podniecona
Lisanna. Co wywołało piski i chichoty u pozostałych dziewczyn. - Jak się
czujesz? Zmartwiłaś nas tym omdleniem… Wiesz? – Zapytała radośnie przytulając
się do mnie, ale później spojrzała na mnie smutno.
- Już lepiej dziękuję
za troskę Moja przyszła bratowo~. - Powiedziałam próbując wydostać się z jej
uścisku śmierci, kopiując styl Lisanny, aby ją trochę podrażnić na ten temat. I
chyba mi się udało, bo Lisanna stała przede mną zarumieniona.
- Oj Luce, Dlaczego
Lisanna miała takiego fart z gwiazdami? Przypisały Twojego kolejnego
przystojnego braciszka dla kolejnej Straussówny! – Narzekała znad kufla Cana
siedząc niedaleko nas przy barze.
- Huh… Przykro mi Cana…
Mam tylko dwóch braci i nie mam nic wspólnego z zapisem gwiazd… - Zaśmiałam się
niezręcznie i próbowałam się bronić.
- Ale Lis-chan naprawdę
trafiło się ciasteczko~! – Piszczały dziewczyny pokazując mi tygodnik
„Czarodzieja”, w którym było zdjęcie Stinga i Roguea. Lucy zachichotała
szczęśliwa z powodu Lisanny i wzięła od Miry jej koktajl, który właśnie
przyniosła. Za to dziewczyny zarobiły parę zabawnych narzekań od chłopaków w
gildii. A w szczególności od Romea, Graya i Gajeela. Za to Natsu siedział koło
nich i się śmiał z nich jakby nie było jutra.
- To się właśnie nazywa
przeznaczenie… - Powiedziała szczęśliwa Mira. - Przeznaczenie spotkać swoje
zagubione rodzeństwo i przeznaczenie, aby spotkać swoja drugą połówkę. –
Wyjaśniła przenosząc wzrok ode mnie do Lisanny i innych dziewczyn uśmiechając
się.
- To ma sens Mira-nee.
- Zachichotała zarumieniona, ale szczęśliwa Lisanna. - A Meredy spotka przy
okazji swojego smoczka~. Bo podobno tam gdzie jest Sting tam i jest Rogue~. -
Zaćwierkała drażniąc już czerwona z zakłopotania Meredy.
- Rogue, mówisz? To
znaczy Łobuz… - Zachichotała Mira.
- Urocze i zarazem
męskie imię. Mhmm~. – Skwitowałam i pociągnęłam przez słomkę kolejny łyk
koktajlu zerkając na reakcję Meredy. Z satysfakcja mogłam powiedzieć, że udało
jej się ją zawstydzić. Zachichotała z Mirą i Lisanną przybijając sobie nawzajem
wysokie pięć.
- Nie przejmuj się Meredy~
u nas tak normalnie jest… Zawsze plotkujemy w swoim gronie…Kiedyś to była Lucy
i Levy, które były drażnione przez Nas, bo nie chciały się przyznać nawet przed
sobą, że lubią Natsu i Gajeela. Teraz Ty także z Ultear do Naszego grona
należycie, więc spokojnie. – Powiedziała Erza pocieszając skrepowana Meredy.
- A właśnie tak mi
kogoś brakowało... Gdzie jest Ultear? – Zapytała Juvia rozglądając się dookoła.
Jak tylko wspomniała Juvia,
że nie ma z nami Ultear zaczęłam się rozglądać po Gildii.
- Hihi… Lucy ona jest w
Gildii… Spójrz tam. – Zachichotała Meredy wskazując na moja prawa stronę i na
stojący tam daleko w rogu gildii stolik, przy którym siedziała para… a
dokładniej rzecz ująć to była Ultear i Bixlow. Cwaniaczek szeptał coś do niej
na ucho i trzymaj ją za rękę, a ona biedna się czerwieniła szkarłatem i
uśmiechała się do niego słodko. Zaśmiałam się w głos, gdy to zobaczyłam.
„Bixlow, Ty skubańcu…” Zaśmiałam się w
duchu.
- Czyżby przeznaczenie
~? – Zachichotałam, a do mnie dołączyły dziewczyny. Gdy tak się chichotałyśmy podeszła
do nas zdziwiona Ever.
- Cześć Lucy jak się
czujesz? I co wam tak tu wesoło? – Zapytała siadając koło mnie na stołku.
- Oh, Cześć Ever. Chcesz
wiedzieć, co nas tak rozbawiło to spójrz w tamtą stronę. - Powiedziałam i
wskazałam jej ten sam stolik, co poprzednio Meredy dla mnie. Ever spojrzała
tam, a ja myślałam, że gdyby nie okulary to by jej oczy wypadły na ziemie. Siedziała
tak przez jakaś chwile nieruchomo jak jeden z jej posagów i nagle wybuchła
niepohamowanym śmiechem.
- Wtf?! Pff… Buahaha…
C-czy mi okulary zaparowały czy tam siedzi z Ultear, Bixlow? – Śmiała się
trzymając się za brzuch i wycierając łzy spod jej okularów. Spojrzała na mnie,
a ja przekrzywiłam głowę w lewą stronę patrząc na nią i uśmiechnęłam się
słodko. – To jakiś żart, nie? – Zapytała próbując pohamować śmiech.
- Nieee? Od jakiegoś
czasu się kreci koło Ultear. Niedawno wrócili ze spaceru oboje się rumieniąc. -
Powiedziała niewinnie Wendy, która stała już koło drugiej starszej siostry… Erzy.
- A Ty skąd to wiesz?!
– Wszystkie naskoczyłyśmy na nią w szoku, na co ona schowała się za Erzą i
zarumieniła się w zakłopotaniu.
- U-um… Widziałam ich
jak szłam do Gildii. Nawet ładnie ze sobą wyglądają siedzieli przy fontannie w
centrum parku. – Powiedziała jak zawsze nieśmiało stykając dwa palce wskazujące
ze sobą.
- No pięknie… Mieszkam
z nią pod jednym dachem, wychowywała mnie… i nic nie wiem! Co za matka z niej?!
– Żachnęła się Meredy z udawanymi dąsami.
- Jednak przeznaczenie…
- Powiedziałam jednocześnie z Mirą i Lisanną. Popatrzyłyśmy na siebie zdziwione
i wybuchłyśmy śmiechem.
- A co tu tak wesoło? –
Usłyszałam za sobą i poczułam zapach mojego Onii-chan (ananas i wanilia).
- Witaj z powrotem
Onii-chan. – Zachichotałam odwracając się do Laxusa i stojącemu obok niego Jellala,
którzy stali przy schodach na drugie piętro. – Spójrz tam to się dowiesz… - Wskazałam
im to samo miejsce, co wcześniej dla Ever.
Spojrzeli w tamtą
stronę i gdy zobaczyli swój cel… Ich oczy zrobiły się ogromne i wybuchli niekontrolowanym
śmiechem także.
- Bez jaj! Bixlow/Ultear?!
– Powiedzieli w jednym czasie Laxus i Jellal nadal się śmiejąc.
-
Tak to zabawne, ale to jednak przeznaczenie~. – Powiedziałam i się
wyszczerzyłam. Spojrzałam na parę i wytrzeszczyłam oczy. – O rzesz w mordę!
Albo mam coś z oczami albo… Spójrzcie~! Bixlow bez Jego hełmu! - W szoku
wszyscy spojrzeli tam gdzie ja… i na serio Bixlow zdjął jego hełm, który
aktualnie leżał na stole i można było zobaczyć jego granatowe włosy. A Ultear?
Siedziała i bawiła się jego kosmykami włosów chichocząc i rumieniąc podczas
rozmowy z nim.
Jellal spojrzał na
Laxusa i powiedział próbując być poważnym.
- No to stary… Straciliśmy
żołnierzy. – Brechni śmiechem podając sobie dłonie.
- Dobra dosyć tego
dobrego, teraz do rzeczy… - Powiedziałam odstawiając pustą szklankę na blacie
barowym. Wstałam ze stołka, podeszłam do nich i spojrzałam poważnie na nich. –
Co tam na spotkaniu? – Zapytałam z założonymi dłońmi na biodrach.
Oni spojrzeli na mnie
przerażeni i przełknęli gule w gardle.
- N-noo… Był temat
Jellala. Było sporo sprzeciwów o jego powrót, ale gdy Jii-Jii się wtrącił i powiedział,
że to Ty go przywróciłaś z Radą na stanowisko Świętego od razu ucichli. No i
był temat Dai Matou Enbu. Jura cię pozdrawia. – Laxus zdał raport do mnie i wyszczerzył
się w głupkowaty uśmiech.
- Dobrze… A co do Dai
Matou Enbu? – Zapytałam tym razem spoglądając na zdenerwowanego Jellala.
- P-pytali nas czy
zamierzacie odsłonić się na zawodach przed szersza publicznością. - Głos zabrał
Jellal.
- Jii-jii powiedział,
że tylko Jura i Rada będą wiedzieć, kim jesteśmy naprawdę. Dopiero jak będą
przedstawiać drużyny zdejmiemy kaptury i maski z twarzy. - Tym razem odważniej powiedział
Onii-chan z szerokim dumnym uśmiechem.
- I bardzo dobrze.
Bardzo dobrzee~. – Pisnęłam i przytuliłam Laxusa, na co się zaśmiał.
- Och… A ja nie zasłużyłem
na uścisk Lucy-chan? – Zapytał mnie Jellal z udawanym rozczarowaniem i uroczo
nadymał policzki.
- Oj oj… Jeśli tylko
Laxus-nii mnie puści to też Cię uściskam. – Żachnęłam się uroczo. I zaśmialiśmy
się.
Gdy zostałam puszczona.
Coś mi przyszło do głowy.
- Dobra mam jeszcze
jedno pytanie. Gdzie jest Jii-chan? Czy już nasz zarejestrował i czy noclegi są
dla naszej Gildii ustalone w Crocus? – Zapytałam stajać ze skrzyżowanymi rękoma
i powagą wypisaną na twarzy.
- A ty gorzej Erzy, i jak
Mavis zorganizowana Lucy… - Odezwał się zza Laxusa głos dziadka.
- Oj Jii-chan~! – Żachnęłam
się jak mała dziewczynka. - Załatwiłeś wszystko czyż nie? Nie chcę świecić
później oczami przed Radą, że nasz staruszek czegoś zapomniał… Bo w Twoim
wieku… - Stanęłam nad nim tym razem z dłońmi opartymi na biodrach i groźną miną,
gdy wyszedł zza Laxusa, ale niestety odciął mnie dziadek dając mi groźne
spojrzenie i wysypał swoje protesty.
- Ty młoda damo jeszcze
nie narzekaj na mój wiek! – Krzyknął oburzony dziadek. A później sam został spiorunowany
wzrokiem przeze mnie, aby przeszedł do konkretów.
- T-tak załatwione
wszystko Lucy-chan~! Zapisy zakończyły się wczoraj o północy, a hotel, w którym
będziemy nocować w Crocus w „Honey Bone”. I jeszcze to… - wyjął zza pleców książkę
i podał mi ją drżącą dłonią.
- Tsak… Znów coś Garun pozmieniał?
Czytałam inne książki z regulaminami z poprzednich trzech lat i co roku coś się
zmienia… Ech… niech im będzie. - Syknęłam i przeglądałam książkę za pomocą okularów
do szybkiego czytania. – Hmm.. Jak na razie nic się nie zmieniło od ostatniego razu,
więc nie ma się, czego obawiać Zasady:
- W
turnieju może wziąć udział tylko 5 członków.
- Mistrz
Gildii nie może brać udziału.
- Osoby
bez znaków gildii nie mogą przystąpić do turnieju.
- Każde
zdarzenie pozostanie tajemnicą, aż do dnia jego ogłoszenia.
- Wszyscy mają znaleźć się w sypialniach przed 24.00. (Fragment z Fairy Tail Wiki) - Wyliczałam na palcach zasady, które się nie zmieniły.
- Dodatkowo jest 118 drużyn uczestniczących w eliminacjach gdzie tylko 8 drużyn
wejdzie do turnieju w Domus Flau. Każda gildia ma możliwość w tym roku
wystawienia dwóch drużyn tak jak to Jii-chan zrobił. - Wyjaśniłam dla całej gildii,
która słuchała uważnie. I podrapałam się w policzek zastanawiając się nad czymś.
- Hmm… Pomyślmy.
- Co to jest Lucy? – Zapytał
mnie Natsu podchodząc do mnie i obejmując mnie swoim muskularnym ramieniem
dookoła talii.
- Jeżeli się nie mylę w
tym roku tak jak i w poprzednim będzie „Podniebny Labirynt”, jako runda
eliminacyjna. Jeżeli tak to wiem jak pobić rekord Sabertooth i to dwa razy z rzędu.
– Wyjaśniłam i uśmiechnęłam się szatańsko na samą myśl. Wszyscy popatrzyli na
mnie w szoku i zdezorientowani.
- Lucy, ale jak mamy pobić
ich rekord? Oni za pomocą magii Rufusa maja najlepszy czas niecałe 3 min. - Żachwnął
się na mnie Gray.
- GRAY‼ Jesteśmy SMOKAMI, czyż nie?! Nas nawet głupie TYGRYSKI nie powinny lekceważyć! Zapamiętaj
to raz na zawsze…! – Ryknęłam na niego trochę rozjuszona przez co ukazal sie na moim czole diadem i akcentując "Smoki" i "Tygryski". Na co
biedak schował się za chichoczącą się Juvią. Najwidoczniej się nie bała tego
napadu. Później wypuściłam powietrze z płuc i opanowana uśmiechnęłam się do
Natsu i Laxusa, którzy się śmieli z tego, co zaszło przed chwilą.
- Haha… Ty chyba nie
doceniasz Imouto, Gray. – Zaśmiał się Laxus i wyszczerzył się cwaniacko krzyzujac rece na piersiach. - Chyba wiem,
co Ona kombinuje… Znam ten uśmieszek… Szatan się buuudzi~ - Powiedział i zagwizdał
przyglądając mi się uważnie.
- I chyba coś nieźle
kombinuje Moje Słoneczko~. - Chichotał Natsu tuląc się do mnie.
Dziadek tylko wytrzeszczył
oczy na myśl, co ja kombinuje…
- Tak Jii-chan, właśnie
to mam zamiar wykorzystać… – Zachichotałam. – … To zajmie Nam zaledwie kilka sekund,
aby się porozumieć, a później… Wiesz. – Wyszczerzyłam się do dziadka.
- Lucy, Dziecinko
jesteś genialna~! Sam nie wymyśliłbym tego lepiej… chyba jednak nie znam do
końca Waszych możliwości. – Wykrzyczał dziadek wymachując rękoma.
- Tak, tak wiem
Jii-chan~. - Przytaknęłam radośnie tuląc się do silnego bicepsa Natsu.
- I jeszcze jedno Lucy….
Jutro… o północy są eliminacje. – Powiedział Jellal niepewnie wycofując się powoli,
gdy to mówił.
- ŻE CO?! – Ryknęłam na
cala gildię odrywając się od Natsu. Biedny musiał wraz z innymi Dragon
Slayerami zakryć uszy z tego powodu z resztą nie tylko oni musieli zakryć uszy.
– … I dopiero teraz to mówicie. Dziś jest, który? – Zapytałam rozglądając się
za Jellalem i Laxusem, który zwiał za bar do chichoczącej się Miry.
- E-eto… 29 czerwca
Lucy-san~. – Powiedział piskliwym dziecięcym głosem Jellal przestraszony chowając
się za złą Erzą. No, bo jak on mógł mnie wkurzyć?
- Przestań się zgrywać
Jellal! - Upomniałam go, przez co jeszcze bardziej się schował za nią i drżał i
było tylko od niego słychać słynne powiedzenie Happyego „Aye!”. - Pięknie, niech
Cię szlag Garuuun! Czy Ty to specjalnie robisz czy jaka cholera? – Syknęłam i potarłam
skronie czując ze zbliża się migrena wzdychając. – No poprostu SUPER, wszystko na raz…
eliminacje, a w moje urodziny pierwszy dzień Dai Matou Enbu. W dodatku w drugi
dzień są urodziny Stinga. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. - Westchnęłam w porażce.
- Na pewno nie będzie…
Nie martw się. Pamiętaj jestem zawsze przy Tobie. – Szepnął mi do ucha Natsu i przytulił.
- Mam taką nadzieje. To
nie jest proste jednak, gdy pierwszego dnia Turnieju będą moje urodziny i będę musiała
ukazać swoją twarz przed całym Fiore, jako Nr. 1 Święty Mag. W dodatku Sting… -
Zostałam zawieszona przez dotyk dłoni Laxusa na moim ramieniu, który jakimś
cudem znów pojawił się przy nas.
- Nie martw się
Stingiem, zobaczymy młodego na Turnieju. – Pocieszał mnie i uśmiechnął się głupkowato.
- Właśnie o to chodzi…
Boję się, że nie zaakceptuje faktu, że jesteśmy jego rodzeństwem i że jego dziedzictwem
jest także Fairy Tail. Z reszta sam dobrze wiesz jak Sabertooth nienawidzą
naszej Gildii, chociaż nie wiem nawet, dlaczego. – Posmutniałam. Myśląc dotknęłam
miejsca za prawym uchem.
- Ja także mam to znamię.
– Przerwał moje myśli głos Laxusa. Spojrzałam na niego, a on odchylił trochę ucho,
aby ukazać znamię w kształcie małej gwiazdki jak u mnie. – Jeżeli my mamy to myślę,
że i on ma. – Uśmiechnął się ciepło do mnie.
- Dziękuję, że jesteś
Onii-chan. – Wyrwałam się z uścisku Natsu i wpadłam w ramiona Laxusa tuląc się
do jego umięśnionej piersi i szlochałam.
- Shh.. Jest ok Lucy,
nie płacz. Zaakceptuje Nas zobaczysz… a jak nie to gówniarzowi złoję skórę, że
popamięta starszego brata na wieki wieków. – Powiedział ostatnie słowa pół żartem
pół serio. Co mi poprawiło trochę humor i się zaśmiałam przez łzy w jego koszule.
– Noo Lucy rozchmurz się… Chyba nie chcesz bym także się popłakał na widok
twoich łez? – Powiedział głaszcząc mnie po włosach, które zabłysły jasnym światłem,
zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć w twarz Laxusowi i się uśmiechnęłam mimo łez
w oczach.
- Tylko nie becz jak
baba, Onii-chan. – Zachichotałam. A zza pleców Laxusa wyszła Mirajane.
- To męskie jest płakać
razem z siostrą. – Zachichotała.
- Mira-chan~ brzmisz
jak Elfman! – Żachnęłam się i Laxus złapał Mirę w talii i ścisnął nas obie, co spowodowało,
że śmialiśmy się obie w jego objęciach.
Gdy mnie puścił weszłam
na blat stołu, który stal niedaleko mnie i akurat w centrum hali nie zwracając uwagi,
że jestem w krótkiej sukience. A przede mną stanął Natsu i patrzył na męską
część gildii morderczym wzrokiem w razie gdyby chcieli zajrzeć mi pod sukienkę.
Uśmiechnęłam się na to. Za to Laxus obserwował tyły… nie, nie on nie patrzył na
mnie tylko patrzył czy nikt z tylu nie zachodzi i nie patrzy mi pod sukienkę.
- Minna… Ci, którzy
jadą do Crocus i maja osobiście zamiar Nas dopingować proponuję, aby już
wybierali się do domu pakować swoje manatki, bo jutro… - Odpaliłam swoja magię
archiwum i sprawdziłam rozkład pociągów. – Bo jutro pociąg do Crocus odjeżdża o
10 z peronu 6. - Oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. Ludzie wiwatowali i zaczęli
się wybierać do swoich domów. Natsu chwycił mnie w pasie i zdjął mnie ze stołu.
Była to godzina 21 w gildii zostałam tylko ja z Natsu, Jii-chan, Laxus z Mirą,
Gray z Juvią, Gajeel z Levy-chan, Erza z Jellalem, Wendy z Romeem, Elfman i
Cana. Na naszych głowach spały Exceedy. Siedzieliśmy przy złączonych stolach i mieliśmy
obmówić jeszcze jeden szczegół.
- Teraz, teraz trzy słowa…
Biel, czerń, złoto? Co o tym sadzicie? – Zapytał nas dziadek, na co
rozejrzeliśmy się po sobie nawzajem i spojrzeliśmy na niego pytająco.
- Ale co masz na myśli Jii-jii?-
Zapytał go Laxus z niejasnym wyrazem twarzy.
- Mam na myśli wasze
stroje w tych kolorach np. w drużynie Lucy byłaby tak, że więcej bieli i złota
niż czerni w ich strojach a u was Laxus odwrotnie więcej czerni i złota niż
bieli. – Wyszczerzył się dziadek do nas i pogładził się po wąsach.
- Hmm.. Wiesz Jii-chan
to nie głupi pomysł… - Zatwierdziłam pomysł dziadka.
- Zgadzam się z Imouto.
– Powiedział Laxus i przybiliśmy sobie wysokie pięć. Na co reszta skinęła głowami
w zgodzie.
- No, bo wiecie… Ja z Laxusem
mamy biało złote płaszcze Świętych pozostają nam stroje. Nie ma problemu z nimi,
bo już Virgo o tym wie i się tym zajęła... Jutro o 9 widzimy się w Naszej rezydencji
„Magnolia”. – Powiedziałam. – Jii-chan my już pójdziemy, bo jeszcze trzeba się
spakować i odpocząć. Czeka nas dłuugi tydzień. – Zachichotałam i przytuliłam
go.
- Dobrze Kochanie, spij
dobrze. - Powiedział do mnie i pogłaskał mnie po policzku. A następnie zwrócił
się do reszty. – Tak jak Lucy mówiła jutro godzina 9 spotykamy się w rezydencji
na śniadanie i dostaniecie stroje, a później ruszymy do Crocus.
- Ale nie pociągiem?! –
Zapytali przerażeni Natsu, Gray, Gajeel i Laxus. Na to się zaśmiałam.
- Niee, oczywiście, że
nie. No chyba, że zaśpi któryś z was to będzie jechał w dodatku bez śniadania.
– Powiedziałam z niewinnym uśmiechem i przytulając się do mojego smoka.
- Dobra bachory do domów
pakować się i wyspać! - Nakazał dziadek. Jak powiedział tak zrobiliśmy poszłam do
domu wraz z Natsu, Laxusem i Mira a później Natsu ze śpiącym Happym pędem ruszył
do siebie, aby się spakować i wrócić do mnie przez otwarte okno i móc spać ze
mną.
Czas pominięty. Godzinę później~.
Siedziałam przed
toaletka szykując się do lóżka. Wcześniej spakowałam się i byłam już po kąpieli.
Rozczesałam i wysuszyłam włosy splotłam je w staranny warkocz i położyłam się
do mojego wygodnego łoża rozmiarów królewskich. Zamknęłam oczy i tak leżałam oczekując
na sen, który przyszedł szybko.
Czas pominięty. 30 min po zaśnięciu Lucy.
Okno otwarte na całą
szerokość tylko zasłony falują pod wpływem letniego wietrzyku… na parapecie
oknie pojawiła się przykucnięta postać. Mężczyzna z różowymi włosami podchodzącymi
pod kolor łososiowy, a w tle świeci jasny księżyc… On przygląda się śpiącej
blondynce uśmiechając się do siebie. Zdjął torbę z ramion i odstawił ją na podłogę
w bezpiecznym miejscu koło walizki dziewczyny, Happyego położył na poduszce na
fotelu starając się nie obudzić Candy. Rozebrał się z ubrań pozostając w samych
bokserkach i wsunął się pod kołdrę, aby zasnąć tuląc swoją ukochaną Lucy… Tak
to był nie, kto inny jak jej partner, Natsu. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy
i wyszeptał ciche „Dobranoc” owijając ramieniem jej wąską talię i przysuwając
ją do siebie. Ona zaś uśmiechnęła się podczas snu mrucząc, przytuliła się do
jego ciepłej nagiej piersi. On z satysfakcją uśmiechnął się pod nosem i powoli odpłynął
we śnie wdychając jej słodki zapach, który tak bardzo kocha... Zapach truskawek
i wanilii.
*.*.*
C.D.N.