niedziela, czerwca 22, 2014

Rozdział 7. 7 lat później - powrót do Fairy Tail, oraz Lucy i Laxus odchodzą...

To już siedem lat jak zaginęła grupa z egzaminu na maga klasy „S” wraz z wyspą Tenrou Jima. Dziś wrócili do domu, do gildii. Wiele się zmieniło, najbardziej dla tych z wyspy Tenrou. Im czas się zatrzymał, przespali 7 lat, gdy inni ich towarzysze szli do przodu, przybyło im lat oraz doświadczenia. Cała gildia cieszyła się ich powrotem. Świętowali i bawili się przez dwa tygodnie z rzędu… najbardziej wszystko się odbijało na Lucy… ludzie zaczęli się interesować tylko Lisanną oprócz Gajeela, Laxusa, Mistrza, Wendy, Romea, oraz exceedów. 

Postanowiła któregoś razu odwiedzić ojca w Acalipha, lecz następne nieszczęście… Ich ojciec zmarł miesiąc przed ich powrotem do gildii… Lucy się załamała na szczęście był z nią Laxus…, chociaż jego także dotknęła wiadomość o śmierci ojca.
Gdy wrócili do gildii Lucy nadal była ignorowana przez ludzi, których nazywała Towarzyszami.

Pov. Lucy

„Nawet moja najlepsza przyjaciółka, Levy-chan?”- Siedziałam i szlochałam na schodach, gdy nagle ktoś mnie przytulił. Podniosłam wzrok patrzę, że to Dziadek.
- Jii-chan, co tu robisz?- Zapytałam i pociągnęłam nosem i starając się ukryć łzy. Wiedziałam, że większa część gildii mnie ignoruje i że nie obchodzę ich, ale na szczęście miałam Dziadka, Laxusa, Wendy, Gajeela, Romea i exceedy. Którzy mnie wspierają. Ale jak długo jeszcze będę musiała to wytrzymać. Przed chwilą zostałam wyśmiana i wyzwana przez najważniejsze osoby w moim życiu, które mi zostały, obok Dziadka i Laxusa. Zostałam wyrzucona z Drużyny dla tej głupiej suki Lisanny. „Wiem, co kombinujesz, nie ze mną takie numery kochana… widziałam oczy Graya, Erzy i Natsu to musiała być twoja sprawka! Poczekaj zdemaskuje Cię!” Pomyślałam.
- O to samo mógłbym się Ciebie zapytać, Skarbie, co się dzieje? Dlaczego płaczesz?- Zapytał mnie Dziadek widzę, że jest przejęty moim stanem. Pokręciłam tylko głową, że nic mi nie jest. Za to on mi powiedział..
- Miałem porozmawiać z ludźmi na temat Dai Matou Enbu, ale uznałem, że moja wnusia jest ważniejsza od jakiegoś tam turnieju- Uśmiechnął się do mnie i pociągnął mnie bym wstała ze schodów.- Chodź pójdziemy do mojego biura tam się uspokoisz i porozmawiamy…- Przytulił mnie i poszliśmy do biura.
Usiadłam na fotelu i szlochałam znowu.
- Zawołać Laxusa?- Zapytał z troską wypisaną na jego twarzy. Ja tylko skinęłam głową. Chciałam by mój Onii-chan był przy mnie teraz, gdy go potrzebuję. Dziadek wyszedł z biura w poszukiwaniu Onii-chan, a ja zostałam w biurze i płakałam.

Pov. Makarov.

Wyszedłem z biura westchnąłem i usłyszałem jakieś krzyki dochodzące od strony baru. Wyszedłem na schody i zauważyłem Laxusa kłócącego się z Mirą.
-Odwal się od Mojej siostry, lepiej pilnuj swojej białogłowej suki! To przez nią Lucy cierpi! – Krzyknął Laxus.
- Zamknij ryj żaróweczko, bo Ci go obiję… Nie waż się tak mówić o Lisannie…- Powiedziała Mira, ale została odcięta przeze mnie, bo uderzyłem powiększoną ręką o blat miedzy nimi obojgiem.
-Dość!- Krzyknąłem.- Laxus do biura!- Wskazałem na schody, a potem odwróciłem się do śmiejącej się Miry- A z Tobą, Mirajane porozmawiam później, bądź tego pewna!- Byłem zły na nią … Jak mogła obrażać tak moje wnuki.. Moją krew… To tak jakby obrażała mnie…

Wróciłem z Laxusem do biura. Gdy wszedł… zauważył płaczącą i roztrzęsioną Lucy. Szybko znalazł się przy niej ukucnął, a ona, gdy tylko zobaczyła go wtuliła się w niego wypłakując się w jego koszulę. Za to Laxus był wściekły oraz zmartwiony stanem Lucy.
- Kto śmiał doprowadził Moją siostrzyczkę do płaczu… z chęcią skopię mu tyłek… - Warknął otoczony ponurą aurą.
- Lucy możesz nam powiedzieć, co się stało? Dlaczego płaczesz?- Zapytałem, także byłem zmartwiony jej stanem. Wiedziałem, że gildia ją ignoruje i że ona to przeżywa…, ale nie sądziłem, że aż tak.

Pov. Lucy

Spojrzałam na nich obu smutno. I postanowiłam… zrobię to, muszę…

-Jii-chan, czy mogę mieć do ciebie prośbę?- Zapytałam się go smutnym tonem. Naprawdę było mi smutno.
- Oczywiście dziecko, co to jest? – Odpowiedział mi dziadek z nutą zmartwienia w głosie.
- Jii-chan… J-ja…- Zająkałam się- Ja, proszę cię o zdjęcie mojego insygnia gildii...- Powiedziałam nieco wyraźniej, ale znów napłynęły mi łzy do oczu. Laxus i Dziadek wydalali się jakby ich oczy miały zaraz wyskoczyć z oczodołów…
- CO?! Lucy…, co Ty…, Dlaczego?!- Zagrzmiał Laxus.
- Laxus-nii, proszę nie krzycz… Zrozum muszę odejść z „ Fairy Tail ”.- Powiedziałam płacząc znowu.
- Jii-chan, Onii-chan… Zrozumcie… Proszę, muszę odejść z gildii.- Błagałam. Wtuliłam się w pierś Laxusa. Patrzyli na mnie przez jakąś chwilę i pewnie zastanawiali się nad powodem, dla którego chce opuścić gildię.
- Lucy? Ale co się stało? Dlaczego chcesz to zrobić?- Zapytał mnie spokojnie dziadek.
- J-ja… Wyrzucono mnie z Drużyny… zastąpiono Lisanną… Wyśmiano i wyzwano od słabych i bezużytecznych mazgajów, który chowa się za swoimi duchami… i to wszystko moi… Nakama. Wykrzyczeli mi w twarz, że to moja wina, że zniszczono gildie, że jestem do niczego, że zaniżam ich poziom oraz że nigdy im na mnie nie zależało, że byłam tylko zastępstwem podczas nieobecności Lisanny. Chociaż nie winię ich Jii-chan… nie byli sobą mówiąc to. To nie przez nich odchodzę po prostu przemyślałam te słowa i mają rację jestem słaba, dlatego odchodzę, aby trenować z moimi duchami, aby być silniejsza i pokazać wszystkim, gdy wrócę, że się mylą, co do tego. Zrozumcie mnie… muszę to zrobić, aby stać się silniejsza i muc was chronić tak jak wy mnie chronicie, nie chce być już nic nie wartym słabym magiem Gwiezdnej Energii.- Wyjaśniłam Dziadkowi i Laxusowi.

 Byłam zdeterminowana i gotowa przewyższyć nawet samą Erzę. Spojrzałam na Onii-chan. Przyglądał mi się uważnie i chyba coś wymyślił, bo widziałam ten błysk w jego oku.
- Jii-jii, pójdę z Imouto.- Powiedział- Pomogę jej w treningach.- Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się przebiegle…- Erzie szczęka opadnie z zawiasów, gdy ją pokonasz i przekona się, że jesteś silniejsza od niej. A Lisanną się nie przejmuj tą małą suką… jest po prostu zazdrosna o ciebie i tyle! Jesteś na 100% lepsza od niej!- Powiedział do mnie posyłając mi największy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam u niego i przytulił mnie. (Tak, tak … jak na niego to dziwne, ale taka prawda przy Lucy często się uśmiechał). Spojrzałam na dziadka i widziałam, że przygląda nam się… otarł łzę, która tworzyła się jemu w oku i podszedł do nas.
- Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem…- Powiedział tonem, który wskazywał, aby nie dyskutować z nim.
- Dobrze jii-chan, co to takiego?- Zapytał się Laxus.
- Obiecajcie, że wrócicie do mnie, do gildii. Zamiast usuwać wam wasze insygnia gildii to wam je ukryję tak, że tylko wy będziecie je mogli zobaczyć … a gdy wrócicie wasze insygnia pojawią się, gdy przekroczycie próg gildii. Dobrze?- Skończył mówić i spojrzał na nas pytająco oczekując odpowiedzi. My tylko skinęliśmy głowami.
Dziadek skandował zaklęcie na nasze insygnia. Dla nas się nic nie zmieniły, ale dziadek powiedział ze znikły. Z szafy, która była w dziadka biurze wyjęłam dwa ciemne płaszcze z kapturami i podałam jeden Laxusowi. Pożegnaliśmy się z dziadkiem jeszcze raz i wyszliśmy z biura. 

Po wyjściu zatrzymałam się i wyjęłam dwa złote klucze. To był klucze Lokego i Virgo. Wezwałam ich i wysłałam Lokiego do mojej gospodyni, aby przekazał jej, że wyjeżdżam na trening i żeby się nie martwiła o zapłacenie czynszu, bo wysłałam jej klejnoty, które pokryją sześć miesięcy czynszu. Virgo za to poprosiłam, aby mi pomogła się spakować oraz przechowała moje rzeczy w świecie gwiezdnych duchów. Gdy to zrobiłam sama udałam się do mieszkania, a Laxus do siebie. Umówiliśmy się za godzinę na dworcu.
Weszłam do swojego mieszkania i zauważyłam, że już w połowie było puste. „ Może to i lepiej…” pomyślałam i westchnęłam. Pozostało stojące pod ścianą biurko i fotel. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać listy. Do gildii, Drużyny Natsu; Gajeela, Wendy i Romeo oraz Exeedów. Napisałam listy do gildii i Drużyny Natsu + Lisanna. Westchnęłam i rozmasowałam skronie, czując, że zbliża mi się ból głowy. Zaczęłam pisać dalej. Napisałam kolejny list tym razem do Gajeela, Wendy i Romeo. Spojrzałam na zegarek. „ Cholera, mam 30 min?” Pomyślałam, „ Chyba zdążę napisać jeszcze list do Happyego, Lilyego i Charle…”.

Skończyłam pisać ostatni list złożyłam wszystkie starannie i powkładałam do kopert, które zaadresowałam swoim starannym pismem. Wstałam od biurka założyłam płaszcz i buty, rozejrzałam się jeszcze raz po mieszkaniu. Chwyciłam torbę leżącą w przedpokoju i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Będąc już na zewnątrz zarzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę stacji kolejowej. Miałam niecałe 20 min na dojście do celu, a normalnie idzie się tam z mojego mieszkania z 10 min. jak na przekór losu rozpadało się w połowie drogi.

Gdy doszłam na miejsce zauważyłam Onii-chan stał i czekał na mnie z już zakupionymi dla nas biletami.
- Coś długo, Imouto?- Powiedział spoglądając na mnie jakby chciał mnie zapytać „Czy coś się stało?”.
-Ah… Gomene, Onii-chan- Przeprosiłam, podrapałam się po policzku z zakłopotaniem.- Jesteś zły?... Chciałam zostawić jeszcze listy do paru osób… na pożegnanie… napisałam także jeden do gildii od nas obojga.- Powiedziałam trochę nie pewnie, bo jeśli jest zły to nie chciałabym żeby był jeszcze bardziej zły na mnie.
- Dobrze, już dobrze… nie jestem zły. Po prostu się martwiłem o ciebie. A teraz… chodź.- Złapał mnie za rękę i poprowadził mnie na peron gdzie stał już nasz pociąg.
-To powiesz mi… Gdzie się wybieramy?- Zapytałam go w końcu.
- Słyszałem, że niedaleko Heartfilia Konzern jest las gdzie nie widuje się ludzi ani zwierząt… tak przynajmniej twierdzi Loki. Także słyszałem plotki na temat smoka przebywającego w tym lesie... Ale jak to powiedziałem to tylko plotki. Ten las powinien być idealnym miejscem dla nas na trening.- Powiedział Laxus z uśmiechem na twarzy. Niestety ja się zatrzymałam na wypowiedzianym przez niego słowie „smok” i dalej go nie słuchałam… „Czy to prawda?” Pomyślałam.
- S-smok? Masz na myśli 10 razy większego od ciebie Gada posiadającego magię?- Zająkałam się z początku, gdy wypowiedziałam słowo „smok”, ale później już jakoś mi poszło.
- Noo… Tak, ale jak już mówiłem to tylko plotki.- Był rozbawiony jak diabli moją reakcją na to, co powiedział na temat smoka. 

Pociąg ruszył a Laxus zrobił się od razu zielono siny na twarzy przez przeklętą chorobę lokomocyjną.
- A dobrze ci tak… było się śmiać ze mnie, że przestraszyłam się, gdy powiedziałeś o smoku? A teraz cierp…- Śmiałam się z niego przez chwilę…, ale jego jęki mnie zmiękczyły...
- Imouto ~ Prze-przepraszam już… Nie będę… Proszę pomóż mi… - Błagał mnie o pomoc Laxus. W końcu uległam… wiedział, co robię, aby złagodzić skutki choroby, gdy Natsu choruje podczas podroży.
- No dobrze… Chodź tu do mnie…- Podsunęłam się do okna, a on położył mi głowę na kolanach i głaskałam go po włosach aż zasnął…- Taki wielki i silny facet z ciebie Onii-chan a czasami zachowujesz się jak większe dziecko niż Natsu…- Wyszeptałam patrząc na tego śpiącego niedźwiedzia.
Spojrzałam przez okno i zaczęłam myśleć… przez większość czasu miałam w głowie… Natsu… „Przyznaj się przed sobą, Idiotko, że kochasz tego Płomyczka! Już jemu się przyznałaś w liście, więc czego się bać…” Powiedziałam sobie w myślach… Niestety tak jest… Kocham Go.
Z oczu znikały mi już budynki Magnolii…
- Żegnaj Magnolio, Fairy Tail… Będę tęsknić… - Wyszeptałam.
Nuciłam melodię, którą kiedyś nasza Mama nuciła dla mnie, gdy byłam mała i chorowałam…
Parę godzin jazdy pociągiem później…
Pociąg się zatrzymał na stacji przy Heartfilia Konzern. Obudziłam Laxusa… nawet szybko mi to poszło i ruszyliśmy z pociągu do posiadłości. Szliśmy drogą prowadzącą do rezydencji mijaliśmy piękny zielony las…
Nagle odezwał się Laxus.
-Popatrz Lucy, to pewnie o ten las chodziło Lokemu… To naprawdę dobre miejsce na trening…- Cieszył się jak małe dziecko z cukierka… nagle przed moimi oczami pojawił się Chibi Laxus ciągnący mnie za rękę radośnie…
- Widzę, widzę… Miło mi, że cieszysz się z tego treningu Laxus…, ale proszę nie przesadzaj już … - Naśmiewałam się z niego. On zaczął się dąsać za to, że się śmieję z niego… Nigdy nie widziałam tej strony Onii-chan…, że też Wszechmogący Laxus dla gildii, a dla mnie uroczy starszy brat. Na sama myśl pojawiał się na mojej twarzy uśmiech.
- I z czego się śmiejesz?! – Odkrzyknął, chyba się wykurzył. Próbowałam się powstrzymać.
-Och… Gom-gomene Onii-chan… Po prostu… to było kawaii~… Ha-haha!- Ledwo zdołałam to powiedzieć powstrzymując się od śmiechu. Spowodowałam tym, że Laxus jeszcze bardziej nadymał policzki i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Bardzo śmieszne…-Mruknął.- To źle, że się cieszę z tego, że spędzę więcej czasu z siostrą?- Powiedział z udawanym smutkiem. 

„Cholera… Chyba przegięłam” pomyślałam i przestalam się śmiać.

 Droga dość szybko nam minęła i staliśmy przed bramą posiadłości gdzie przywitała nas Spetto-san.
- Nianiu, witaj!- Przywitałam się ze starszą panią, która mnie przytuliłam. Spetto-san zerwała uścisk i spojrzała na Laxusa.
- Panienko Lucy? Czy to jest…?- Zapytała mnie ze łzami w oczach… Skinęłam głową.
- Tak, Spetto-san, to Laxus mój starszy brat.- Powiedziałam, a Niania się popłakała.
Odwróciłam się do Laxusa, który wydawał się zdezorientowany…
- Laxus, domyślam się, że nie pamiętasz Spetto-san… Była naszą Nianią… Teraz zajmuje się rezydencją wraz z innymi pracownikami pod naszą nieobecność. Wiele mi o tobie mówiły z Matką.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się zadziornie.- Byłeś łobuzem, Laxus-nii ~!- Drażniłam go.
-Och, Panicz Laxus… Dziękuję niebiosom, że nadszedł czas, gdy odnaleźliście się z Panienką Lucy… A my się tak o was martwiliśmy…- Powiedziała do nas na koniec karcąco. Przytuliła go, co speszyło trochę Laxusa, ale po chwili doszedł do siebie i odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się do starszej pani.
- Witam Spetto-san, miło znowu Panią widzieć.- Przywitał się z nią.
-Wejdźmy do środka, pewnie jesteście głodni zaraz podadzą kolację. Wasze pokoje są już przygotowane.- Poinformowała nas. Tak jak mówiła podali kolację, więc od razu zaprowadziła nas do jadalni nasze rzeczy zabrano do naszych pokoi.
Zjedliśmy kolację razem z pracownikami, którzy przebywali w rezydencji i nie wracali do swoich domów, zawszę byli uważani przeze mnie, jako część rodziny, tylko, że gdy jeszcze mieszkałam tu z ojcem było inaczej.
Opowiedzieliśmy im jak się odnaleźliśmy nawzajem i dlaczego tu przybyliśmy. Po kolacji postanowiliśmy pójść do swoich pokoi i pójść spać, aby być wypoczętym na jutrzejszy trening z moimi duchami... Ponieważ postanowiliśmy, że zanim pójdziemy obcować z lasem i tam trenować to tydzień spędzimy na treningach w posiadłości. 

Jutrzejszy dzień będzie długi…” Pomyślałam…

 Nie obejrzałam się, kiedy zanurzyłam się w ramionach Morfeusza.


1 komentarz:

  1. Coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie ;). Już samo to, że zrobiłaś z Laxusa brata Lucy, jest fajne :). I jeszcze opuszczają FT, by trenować. No ale tym wyrzuceniem Lucy drużyny to mnie zmartwiłaś. Nie sądziłam, że Najsilniejsi się zgodzą. Przecież była ich przyjaciółką!!! I jeszcze Levy.... Ale najbardziej zdziwiłaś mnie tym, że pisała do Gajeela :D. Ciekawie i to bardzo :). Pędzę dalej :).

    OdpowiedzUsuń